poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 48 ♥


WAŻNE! PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ NA KOŃCU ROZDZIAŁU!

Ku wielkiemu szczęściu „nowa” krew pomogła Erin. Moja siostra już niedługo zostanie wybudzona. Trasa chłopaków zaczyna się pojutrze. Wyjeżdżają przed południem i wrócą dopiero za 5 miesięcy na koncert do Wielkiej Brytanii. Spędzamy ostatnie dni w trójkę, znaczy w czwórkę. Czas tak szybko zleciał, ale wiem, że to jest właśnie koszt bycia piosenkarzem. Nieprzespane noce, niedożywienie, ciągła podróż, trasy, wywiady, premiery, nagrywania. Można tak ciągle wymieniać. Nie przeszkadza mi to dopóki , dopóty Zayn jest szczęśliwy. Damy sobie radę z Christopherem, tyle czasu radziliśmy sobie sami. Teraz też nam się uda, to tylko 5 miesięcy. 5 miesięcy…  To aż 5 miesięcy…
-Rose? O czym tak zawzięcie myślisz?
Zayn podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. Pocałował w czubek głowy po czym oparł się o nią brodą. Dla niego to też są trudne dni. Z jednej strony zależy mu na fanach i nie może doczekać się trasy, a z drugiej nie chce zostawić  mnie ani Chrisa. Nie możemy jednak popaść w depresję, przecież czas tak szybko zleci, że zanim się spostrzeżemy chłopaki skończą trasę i wrócą do domu. Podsumowują trasa nie jest jedynym naszym zmartwieniem. Wczoraj odbył się pogrzeb rodziców. Przyszło bardzo dużo osób. Niall, Louis, Liam, Harry, rodzice Zayna i jego siostry też były. Nauczyciele z Uniwersytetu, gdzie pracował Ethan, jego uczniowie i znajomi. Lekarze ze szpitala od mamy, wszystkie ciotki i wujkowie. Może nie byliśmy wielką i bardzo kochającą się rodziną, ale przecież to jednak rodzina. Nawet nie mam pojęcia jak to wszystko wytłumaczę Erin. Jest mi z tym tak ciężko, ale nie mam czym płakać. Życie od zawsze było dla mnie niesprawiedliwe… Nie chcę całkowicie zamartwiać Zayna czy Christophera, który także przeżył pogrzeb dziadków. Próbując rozgonić czarne chmury odsunęłam się lekko od chłopaka i z lekkim uśmiechem na twarzy, namiętnie go pocałowałam.
-Spędźmy te dwa dni w miarę wesołej atmosferze. Pojedźmy do zoo albo do wesołego miasteczka, może do kina czy cokolwiek. Nie siedźmy w domu!
Zaproponował chłopak i uważnie przyglądał się mojej twarzy.
-Masz rację, nacieszmy się sobą. Te 5 miesięcy szybko minie.
Nikły uśmiech i poszłam założyć coś wygodniejszego. W tym czasie Zayn zadzwonił po ochroniarzy. Przebrałam Chrisa, który zdążył się już cały wychapać batonem czekoladowym. Wrzuciłam aparat do torby i wyszliśmy. Koniec września i jego pogoda nie są zadowalające, ale narzekać nie ma na co. Świeci jeszcze trochę słońce, nie ma deszczu ani chmur. Nawet wiatr dzisiaj ucichł, kiedy poznał nasze plany. Życie daje nam wielkiego kopniaka, żeby później było nam łatwiej. Mentalnie jestem już odporna, ale nie da się cały czas mieć wszystkiego w tyle. Cytując dewizę mieszkańców najmniejszej wyspy świata - Tristan da Cunha ”Our faith is our strenght”. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy prosto do Aquarium. Na szczęście miejsce nie było zbytnio zatłoczone co mogłoby być niebezpieczne dla takiej sławy jak mój mąż, ale co się nie robi dla synka. Ruszyliśmy powolnym krokiem do wejścia. Mark i John cały czas szli za nami. W pewnym momencie ktoś krzyknął „Zayn Malik” i grupka fanów stała obok nas. Ochrona nie musiała interweniować, ale bacznie się wszystkiemu przyglądali. Christopher stał trochę zmieszany i nie wiedział gdzie co ma robić. Ścisnął mocniej moją dłoń i przytulił się do mojego boku. Widziałam minę Zayna, która nie wyrażała zadowolenia z obecności fanek. Dziewczyny poprosiły o autografy i zdjęcia, a kiedy zaczęły nas wypytywać o wszystko chłopak im przerwał. 
-Przepraszam was dziewczyny. Nie mam obecnie dla was czasu, to jest ostatni dzień z moją rodziną przed trasą. Bądźcie tak uprzejme i zrozumcie to.
Bez jakiegokolwiek kolejnego słowa wziął przestraszonego synka na ręce i chwycił mnie za dłoń, po czym ruszyliśmy do środka. Nie rozmawialiśmy już na ten temat, wolałam skupić się na udanym ostatnim dniu. W środku nie było dużo osób, a o dziwo nikt do nas nie podszedł. Z wielkim zaciekawieniem oglądaliśmy różne ryby i robiliśmy zdjęcia. Po skończeniu pojechaliśmy do zoo. Christopher był wniebowzięty. Uważnie przyglądał się pracy weterynarzy, którzy przyjechali do małej pandy wielkiej. Nie mogliśmy go oderwać od ogrodzenia dopóki, dopóty lekarze dla zwierząt nie wyszli.
-Na pewno zostanie weterynarzem – zaśmiał się Zayn
-Skąd masz taką pewność?
-To widać kochanie.
-Ma dopiero 5 lat, a jego zainteresowania zmienią się jeszcze z milion razy.
-Z pewnością będą się zmieniać, ale tą jedyną będzie ta pierwsza.
-Zayn?
-Tak?
-Zjedz snickersa bo za bardzo gwiazdorzysz.
Chłopak zaśmiał się gardłowo i zachłannie mnie pocałował. Później poszliśmy do wesołego miasteczka. Zayn omijał duże karuzele i nawet zachęty synka nie mogły nic wskórać. Zjedliśmy pyszne lody i ruszyliśmy w drogę powrotną. Chciałam wstąpić jeszcze na małe zakupy, więc pojechaliśmy do centrum. Po chwili rozdzwonił się telefon Zayna. Zdziwionym wzrokiem spojrzał na mnie, mówiąc „Paul”. Odebrał telefon obojętnym wzrokiem.
-Halo.
-…
-Nie.
-…
-Po co?
-…
-Jestem w centrum.
-…
-No chwila już idziemy.
-…
-Ok.
Spojrzał na nas zmieszany i pociągnął nas w kierunku telebimu.
-Zayn? O co chodzi?
-Sam nie wiem, Paul był wściekły. Kazał mi zobaczyć wiadomości.
Trafiliśmy na emisję wiadomości. Patrzyliśmy po sobie totalnie zdezorientowani.
„-Nasz reporter był świadkiem niemiłego spotkania wielkiej gwiazdy Zayna Malika, członka zespołu One Direction, który już jutro rozpoczyna swoją trasę. Co takiego się tam stało Sam?
-Otóż trafiliśmy na dziwne spotkanie Zayna z fanami. Chłopak z początku zachowywał się bez zarzutów, ale później naskoczył na dziewczyny, tłumacząc: „Nie mam obecnie dla was czasu, to jest ostatni dzień z moją rodziną przed trasą.” Dziwne zachowanie chłopaka było nie na miejscu. Czy to nie dzięki fanom mają tak wielka sławę? Chyba o tym zapomniał. Londyn. Sam Leight.
-Dziękujemy Sam. A teraz przechodzimy do kolejnej wiadomości…”
Zayn zacisnął szczękę, ale po chwili się uśmiechnął. Jego wahania nastrojów są trochę dziwne i nie wiadomo jak się wtedy zachować.
-Nie obchodzi mnie to co mówią. Jeśli będę chciał spędzić z wami swój dzień, to tak zrobię. Jeśli fani nie potrafią tego zrozumieć to znaczy, że nie są prawdziwymi fanami. Sami chyba też mają rodzinę.
-Kocham cię i to jest najważniejsze.
Pocałowałam chłopaka i złapałam go za rękę.
-Odechciało mi się zakupów. Jedźmy już do domu.
-I tak jest już późno… A, zapomniałbym! Chciałem ci coś jeszcze pokazać!
-Tak?
-Chodź do samochodu, nie jest tak daleko.
-Eh, no dobrze.
W samochodzie zagraliśmy w skojarzenia bo Chris się trochę nudził. Niecałą godzinę później samochód się zatrzymał. Wysiedliśmy, a pierwsze co rzuciło się mi w oczy to niekończące się ogrodzenie. Wysoki mur porośnięty pnączami i wielka stalowa brama otwierana przez… No właśnie nie wiadomo. Podeszliśmy pod bramę a kamera od razu się na nas skierowała.
-Zayn Malik, już jesteśmy.
-Witamy.
Usłyszeliśmy gruby głos, a brama się otworzyła. Ochrona wjechała samochodem do środka a my ruszyliśmy za nim. Ze zdziwieniem i otwartymi ustami patrzyłam jakby na replikę Zamku w Belfaście położonym w Irlandii Północnej. Był identyczny z tym, że nieco mniejszy. Widok zapiera dech w piersiach. Do tego pałacu prowadzi szeroka droga ułożona z kamieni. Na całej wielkości placu jest trawa. Po lewej stronie znajduje się duża fontanna, a po prawej drewniana altana, która mimo swojego innego wyglądu ładnie komponuje się z zielonym tłem.
-Zayn gdzie my jesteśmy?
-Na miejscu.
Chłopak szeroko się uśmiechnął i złapał moją dłoń. Weszliśmy po szerokich schodach a Zayn otworzył drzwi, po czym wziął mnie na ręce.
-Zayn, co ty robisz? Postaw mnie na ziemię!
-Taki zwyczaj, że pan młody bierze na ręce swoją żonę i przenosi ją przez próg domu.
-Co? Co ty bredzisz? W naszym domu tego nie zrobiłeś.
-Bo wiedziałem, że nie będziemy w nim mieszkać.
-Kiedy zdecydowałeś się, że się przeprowadzamy?
-Jak kupiłem ten dom.
-Co?! Jak to kupiłeś?!
-Kupiłem. Spokojna dzielnica a przede wszystkim bezpieczna. Niedaleko szkoła i szpital. Posesja jest duża, za domem basen i plac zabaw. Duży przestronny dom, więc czego chcieć więcej?
-Zayn nie żartuj sobie ze mnie, proszę. Odstaw mnie bo Christopher nie wie co się dzieje.
-Nie puszcze cię dopóki nie zrozumiesz, że to jest teraz nasz dom! Nasze wszystkie rzeczy już tutaj są.
-Boże Zayn, gdyby tak było to…
-Ale tak jest! Witaj w domu kochanie.
Chłopak pocałował mnie namiętnie i dopiero wtedy odstawił na ziemię.
-Państwo Malik? Witamy w domu.
-Kamerdyner?
-Alfred Honch. Zapraszam do salonu, wszyscy czekają.
-Wszyscy?
-No… Chłopaki, Eleanor, Danielle, moi rodzice i siostry.
-A Patrick?
-Oczywiście.
-Ale chciałam obejrzeć dom… Dalej nie wieżę, że jest nasz…
-Mama!
Christopher pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy za Alfi’m. To jest podejrzane. Może to po prostu sen i zaraz się obudzę. Wszystko się skończy i wrócimy do realności, gdzie nie ma takich cudownych domów i  wszystko nie wygląda tak idealnie.

_______________________________________
Witajcie czytelnicy!
Znowu długa przerwa od ostatniego rozdziału (5 tygodni).
Przepraszam bo niby zakończenie roku, ale jeszcze więcej
sprawdzianów, kartkówek i wgl. wszystkiego.
Zamiast siedzieć i uczyć się na poprawę z fizyki to ja 
piszę wam rozdział xD
Jak wrażania po "innym" stylu pisania?
W sumie to nie wiem czy jest inny, ale staram się zmniejszyć 
ilość dialogów. "Zaczarowane recenzje" uznały, że jest ich za dużo.
Co wy na to? 
Komentarzy jest bardzo mało... 
Czytacie jeszcze?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D