poniedziałek, 28 października 2013

Przepraszam!

Przepraszam, przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam,  przepraszam.
Nie wiem kiedy dodam rozdział. Mam nadzieję, że już w najbliższy weekend i obiecuje, że postaram się zrobić taki dłuuuugi, ale na tyle by was nie zanudzić. Nie będę się tłumaczyć bo to nie dla tego wstawiam tą notkę.
Dziękuję i to bardzo, bardzo mocno dziękuję za wasze komentarze. To na prawdę motywuje do pisania i kocham was za to :***** 
Jednak, tak jak powyżej napisałam, nie wiem kiedy dodam rozdział bo 3 klasa gimnazjum to nie przelewki i dużo zadają a jeszcze mam przygotowania do domowego Halloween (kocham to święto) a wracam późno i wgl. a już w sobotę przyjeżdża moja siostra z synkiem z Londynu, więc tym bardziej chce spędzić z nimi więcej czasu.
Mam nadzieję, że jakoś mnie rozumiecie i nie będziecie źli a co gorsze nie zostawicie mojego opowiadania. To samo tyczy się mojego drugiego opowiadania (do którego chętnie zapraszam), ale czekałam na 5 "normalnych" komentarzy i chyba się nie doczekam, ale jak znajdę czas to dodam.
Nie martwcie się (jeśli was to interesuje) a jestem pewna, że nie długo wrócę.
KOCHAM WAS! :*****


środa, 16 października 2013

Rozdział 37 ♥

Promienie słoneczne zaczęły pieścić moja twarz. Przebudziłam się, ale nie miałam ochoty otwierać oczu. Po chwili dotarło do mnie, że moja poduszka się porusza. Otworzyłam leniwie jedno oko a później drugie. Poduszka nie była poduszką, a klatka piersiową Zayna, która podnosiła się i opadała podczas oddychania. Spojrzałam lekko do góry i zobaczyłam jego idealną twarz z lekkim zarostem. Wyglądał strasznie pociągająco. Lekko się podniosłam, żeby zobaczyć która godzina. Na zegarku była 6.00 czyli za 40 minut muszę wstać, żeby zdążyć zawieść małego do przedszkola i sama zdążyć do pracy. Wróciłam do pozycji leżącej a po chwili stwierdziłam, że jestem naga. Na podłodze leżały części naszej garderoby. Przypomniał mi się cudowny wczorajszy wieczór, a moje wspomnienia przerwał cichy pomruk chłopaka. Spojrzałam na niego i od razu zauważyłam jego szeroki uśmiech.
-Panie Malik, co panu tak wesoło?
Spytałam całując go na dzień dobry. Zamruczał w moje usta i delikatnie pogładził moją twarz.
-Od dawna marzyłem o tej chwili.
Przyglądał się z dokładnością mojej twarzy jakby chcąc zapamiętać każdy jej milimetr. Odwzajemniłam uśmiech i dostałam soczystego buziaka po czym ponownie położyłam głowę na jego torsie a on mocno mnie objął.
-Teraz mógłbym już nigdy nie opuszczać tego łóżka.
-Byłoby zbyt idealnie…
-Kocham cię.
Podniosłam głowę i spojrzałam centralnie w oczy Zayna. Biła z nich wielka radość, miłość i ekscytacja.
-Ja ciebie też.
Pocałował mnie znowu i znowu i znowu.
-Za pół godziny muszę wstawać, żeby zdążyć zawieść małego i pojechać do pracy.
-Ja go odwiozę, więc mamy trochę więcej czasu.
-Zayn… Jesteś nie wyżyty…
-Wiem…
Kiedy wybiła 7.20 byliśmy gotowi do wyjścia.
-Na pewno zdążysz?
-Tak, tak. Przypomniało mi się, że dzisiaj zaczynam kilka minut później bo szef ma ważne spotkanie rano.
-Dobrze, dobrze. To leć już.
-Okey. Przyjadę po ciebie i razem zabierzemy małego i pojedziemy gdzieś na obiad dobrze?
-Będę czekać.
Wsadził małego do fotelika i ucałował w główkę. Dałam mu soczystego buziaka i odjechaliśmy. Po drodze zostawiłam synka w szkole. Ucałowałam go mocno w główkę i sprawdziłam czy ma przy sobie inhalator. Mały pobiegł zadowolony w kierunku wejścia a ja odprowadziłam go wzrokiem i odjechałam. Nie obyło się bez korków, ale zajechałam na czas. A teraz sztuczny uśmiech i mogłam zacząć pracę jako sekretarka. Przywitałam się z ochroną w bardzo formalny sposób i zajęłam swoje miejsce.
-Rose, jak miło panią widzieć.
-Dziękuję, mnie również Leo.
Leo jest sprzątaczem, to taki starszy pan, z którym miło mi się rozmawia. Zawsze uśmiechnięty i punktualny. Ostatnio wziął sobie kilka dni urlopu ze względu na przyjazd jego córki z dziećmi, więc teraz musi odpracować nieobecność.
-Co u pańskiej córki? Jak wnuki.
-Dziękuję za pamięć. Wszystko jest w porządku. Dzisiaj Klara ma przedstawienie „Jeziora Łabędziego” i bardzo się stresuje.
-Oh, jest świetną baletnicą i na pewno da sobie radę. To utalentowana dziewczyna.
-Dziękuje za miłe słowa.
Uśmiechną się pogodnie i wrócił do swojej pracy a ja zaczęłam przeglądać papiery. Kiedy spojrzałam na zegarek była 9.57 co oznacza, że spotkanie zaraz się skończy. Wstawiłam wodę na kawę i naszykowałam filiżanki dla Patric’a i jego ojca. Równo o 10 drzwi od sali konferencyjnej się odtworzyły. Wstałam i pożegnałam wychodzących biznesmenów z szerokim uśmiechem. Za nimi wyszedł szef, zamykając drzwi rzucił lekkie dzień dobry.
-Dzień dobry, szefie.
Podszedł zamyślony i zaczął coś uporczywie wystukiwać w telefonie. Zmartwiłam się, ale z opanowaniem czekałam aż skończy.
-Gdzie twój ojciec? Wszystko w porządku?
-Um… On, on miał zawał wczoraj i jest w szpitalu. Przyszły dzisiaj jakieś listy?
Zmienił temat? To do niego nie podobne. Coś jest jeszcze na rzeczy.
-Nie proszę pana, nie ma żadnych listów. Zaparzył…
-Nigdy nie mówiłaś do mnie ‘proszę pana’…
-Martwię się o ciebie…
-Niepotrzebnie. Um… W sumie to napiłbym się kawy.
Uśmiechnął się nikle i schował telefon do kieszeni, rozluźniając krawat pod szyją. Odpowiedziałam mu uśmiechem i podałam mu przygotowaną kilka sekund wcześniej kawę. Zamruczał upijając mały łyk.
-Miałbym do ciebie wielką prośbę.
-Co tylko zechcesz, słucham.
-Jestem dziś bardzo zajęty a musze być pewny, że u mojego ojca wszystko w porządku. Mogłabyś go odwiedzić?
-Teraz?
-Za jakąś godzinę bo jeszcze musimy przedyskutować parę spraw. Po odwiedzinach możesz jechać do domu.
-Oczywiście, nie ma problemu.
-Świetnie, dziękuję Ci Rose.
Uśmiechnął się ponownie i odszedł w kierunku swojego gabinetu z kawą w ręku. Zajęłam się odbieraniem telefonów i robotą papierkową. Później odbyło się spotkanie kadry pracowniczej a na koniec zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stroną szpitala. Po drodze kupiłam świeże owoce i kwiaty. Nie wiedziałam jakie, więc wybrałam bukiecik czerwonych frezji. Dojechanie tam zajęło mi trochę czasu, ale w końcu się udało. Weszłam do ogromnego budynku i od razu na moje nozdrza rzucił się niemiły, szpitalny zapach. Na poczekalni siedziało sporo ludzi, starsi i ci młodsi. Uśmiechnęłam się na widok małego chłopca, który bawił się w wyznaczonym do tego kącie, przypominającego mojego synka. Po chwili stanęłam przy recepcji.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. W czymś mogę pomóc?
Kobieta w średnim wieku spojrzała na mnie spod fali długich rzęs i uśmiechnęła się przyjaźnie. Jej twarz wyglądała na zmęczoną a ona sama wydawała się być przytłoczona pracą w tym miejscu.
-Na jakiej sali znajduje się Pan George Roother?
-Jest Pani kimś z rodziny?
-Nie, jestem jego sekretarką.
-Nazwisko?
-McLaughter Rosalie.
-Um… Przepraszam, ale ni ma pani na liście..
-Jak…
Rozdzwonił się telefon a kobieta szybko go odebrała. Po chwili rozmowy uśmiechnęła się do mnie.
-Przepraszam, dzwonił Pan Patrick Roother i potwierdził Pani przybycie. Proszę iść w lewo, schodami na górę i skręcić w prawo. Pokój 28.
-Dziękuję.
Skinęłam głową i udałam się w podanym kierunku. Stojąc przy drzwiach, przeczesałam wolną dłonią włosy i zapukałam. Kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam do środka.
-Pani McLaughter?
-Dzień dobry Panie Roother. Jak się Pan czuje?
-Dobrze, dziękuję.
-Proszę to owoce dla Pana i kwiaty. Nie wiedziałam jakie, więc zdecydowałam się na moje ulubione.
-Świetny wybór, dziękuję. Jak sprawy w firmie?
-Wszystko dobrze, dzisiejsze spotkanie przebiegło pomyślnie a umowa została podpisana na pana zasadach.
-Cieszę się. Um… jak mój syn?
Zdziwiło mnie trochę jego pytanie, ale musiałam odpowiedzieć szczerze.
-Jest… jest trochę przybity i niepewny, ale źle nie jest.
-Mówiłem mu żeby się nie martwił bo nic mi nie jest….
-Jego reakcja jest oczywista, jeśli mogę się wtrącić. Patrick jest wiernym synem i na pewno się martwi Pana zdrowiem. Ja na jego miejscu też bym się martwiła…
-Dziękuję, za miłe słowa Panno Rosalie.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Usiądź obok.
Posłusznie wykonałam polecenie lekko skonsternowana. Mężczyzna ujął moja dłoń i musnął lekko ustami jej wierzchnią część.
-Cieszę się, że mój syn ma takich wspaniałych przyjaciół. Ja tez jestem wielce zadowolony z takiego idealnego pracownika.
Trzymał moja dłoń w swoich i gładził kciukiem. Byłam nieco zdziwiona jego wyznaniem, ale prawdę mówiąc zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Chciałbym mieć taką synową – wyszeptał i spuścił wzrok – a jak tam sprawy rodzinne Panno Rose?
-Um… Dobrze, dziękuję. Niedługo odbędą się urodziny mojego synka i od razu uprzedzam, że jest pan zaproszony.
-To będzie zaszczyt móc uczestniczyć w tym przyjęciu.
-Jest mi niezmiernie miło z tych słów.
Uśmiechnęła się szeroko. Przedyskutowaliśmy jeszcze kilka tematów i pożegnałam się z Panem Rooth’em wychodząc. Byłam mile zaskoczona jego troską i postawą niepodobną do prawdziwego szefa. Spojrzałam na zegarek w szpitalu, który wskazywał 14. Uprzejmie pożegnałam się z recepcjonistką i opuściłam budynek. Popołudniowe słońce tak grzało jak nigdy i zrobiło mi się duszno. Zdjęłam marynarkę ruszyłam w stronę mojego samochodu. Wsiadłam do środka i wygrzebałam z torby telefon i sprawdziłam czy przypadkiem nikt do mnie nie dzwonił po czym wrzuciłam go powrotem. Odpaliłam silnik i pojechałam do domu. Zaparkowałam samochód i poszłam do domu, który o dziwo okazał się zamknięty. Przecież Zayn miał na mnie czekać… No nie ważne. Wyciągnęła z torebki pęk kluczy i otworzyłam zamek po czym weszłam do środka. Zdjęłam buty i od razu poszłam się przebrać, zastanawiając gdzie moglibyśmy pojechać. Założyłam zwiewną białą sukienkę w kwiaty i rzemykowe sandały. Przeczesałam włosy i związałam w wysokiego koczka. Spojrzałam na godzinę, 14.32. Musze już wyjeżdżać po Chrisa, gdzie jest Zayn. Wybrałam jego numer w kontaktach i  zadzwoniłam. Po kilku sygnałach odebrał, w oddali słychać było rozmowy i śmiechy.
-Zayn?
-Tak skarbie, co tam?
-Umowa.
-Co kotku? Nie słyszę, głośno tu trochę.
Zaśmiał się głupkowato. Idiota. Zapomniał o naszym spotkaniu?
-Zapomniałeś o naszej umowie. Miałam po ciebie przyjechać, razem mieliśmy odebrać Christophera i jechać na kolację… Wiesz co? Baw się dobrze gdziekolwiek jesteś. Ja jestem matką pracującą i dla twojej wiadomości, jadę po synka. Na razie.
-Rose?
-Baw się dobrze.
Rozłączyłam się i złapałam za niedużą torebkę i założyłam ją na ramię, wrzucając uprzednio telefon. Wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz, który po chwili wylądował w mojej torebce a ja wsiadłam do samochodu i pojechałam po synka. Co on sobie myśli…

________________________________
No jestem już z nowym rozdziałem.
Postanowiłam trochę bardziej 'napsocić' niż
zamierzałam bo mam wrażenie, że zanudzacie
się przy czytaniu. Mam rację? No cóż... 
Przepraszam, że rozdział dodany tak późno, 
ale szczerze to już mi się nie chciało go pisać xD
Co jeszcze mogę powiedzieć... 
Mam nadzieję, że miło się czytało.
Za jakiekolwiek błędy przepraszam bo
pisałam szybko z uwagi na moje zaległości.
Kto z was czyta/czytał COLD'a?
Ja właśnie zaczynam 2 część omomomom

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ :D


niedziela, 6 października 2013

Rozdział 36 ♥


Kiedy dojechaliśmy do domu, Zayn delikatnie wziął Chrisa na ręce i zaniósł do jego pokoju. Ściągnęłam mu buciki i przykryłam kołderką. Było już grubo po 16, więc nie dziwie się, że mały zasnął. Wyszliśmy po cichu z jego pokoju i poszliśmy do salonu. Zayn usiadł wygodnie na kanapie a ja obok niego, wtulając się w umięśniony tors chłopaka. Mulat objął mnie swoim ramieniem i przycisnął do siebie całując w czubek głowy. Nastała błoga cisza. Moja głowa lekko pulsowała od całodziennego hałasu i zmęczenia. Zacisnęłam powieki i rozkoszowałam się bliskością Zayna i jego zapachem.
-Muszę zapalić.
Pocałował mnie i wyszedł na taras. Odchyliłam głowę do tyłu i oparłam ją o zagłówek. Zrobiło mi się nieprzyjemnie chłodno i samotnie. Powoli wstałam z sofy i dołączyłam do mojego chłopaka.
-Wracając do rozmowy o urodzinach Chrisa. Jakoś za dwa tygodnie będę miała czas żeby wziąć wolne w piątek. Przyszykuje się wszystko a w sobotę zrobi się przyjęcie. Masz jakieś plany?
Cisza.
-Hym…? Zayn?
-Um, nie, nie mam.
-Co jest?
-Co ma być?
Chłopak zgasił niedopałek i odwrócił się w moja stronę przyciągając do siebie.
-Widzę, że coś jest nie tak. O co chodzi?
-Nic, naprawdę. Jestem tylko trochę zmęczony.
-Zmęczony? Ostatnio często jesteś zmęczony.
Pocałował mnie w czubek nosa i zaśmiał się. Nie jestem tylko pewna jaki to był śmiech, ale po części trochę sztuczny.
-To jak z urodzinami?
Zaczął całować moją twarz i cicho się śmiać.
-Zayn, przestań…
-Myślę, że za dwa tygodnie to dobry pomysł…
Zrobił przerwę w pocałunkach. Wiedział, że droczy się ze mną, ale co chciał mi tym pokazać...
-Mamy chwilę dla siebie kiedy mały śpi…
-Zayn – lekko go odsunęłam – czy ty jesteś poważny? Dziwnie się zachowujesz… Ukrywasz coś przede mną?
-Niee.
Chłopak powrócił do wcześniejszego zajęcia a ja zdenerwowana odepchnęłam go mocniej i stanęłam w progu mieszkania.
-Dziwnie się zachowujesz, jak się ogarniesz to wtedy porozmawiamy. 
Weszłam do środka i pokierowałam się do pokoju małego. Zajrzałam przez uchylone drzwi i sprawdziłam, że dalej śpi. Udałam się do sypialni i ściągnęłam buty po czym wgramoliłam się pod kołdrę. Co to było. Muszę przeprowadzić poważną rozmowę z Zaynem na temat tego wszystkiego bo robi się dziwnie. Leżałam tak przez kilka minut aż w końcu usłyszałam czyjeś kroki. Były zbyt ciężkie na Christophera, więc  pewnie był to Zayn. Wszedł do środka i usiadł na brzegu łóżka.
-Przepraszam, głupio mi teraz… Jesteś zła?
Odwróciła się w jego stronę i podniosłam się na łokciach.
-Tak Zayn, jestem zła. Wiem, że coś jest nie tak tylko nie rozumiem czemu nie chcesz mi o tym powiedzieć.
-To nie tak jak myślisz. Ja chce ci powiedzieć, ale się boje…
-O mój Boże, zdradzasz mnie?
-Nie! Nigdy w życiu.
-Więc proszę cię, powiedz mi.
Usiadłam na łóżku i złapałam za jego dłoń.
-Chodzi o to, że… że już za trzy tygodnie wyjeżdżamy w trasę…
Mulat spuścił głowę i zamilkł po czym spojrzał ma mnie przeszklonymi oczami. Czym się tak martwił… Uchyliłam kołdrę i gestem ręki wskazałam aby dołączył do mnie. Z miną zbitego psa ułożył się obok i położył głowę na moim brzuchu. Zaczęłam delikatnie głaskać go po głowie i pocałowałam w skroń.
-Zayn… Na pewno będzie ciężko, ale damy rade, zobaczysz.
-Rose, ja cię tak kocham, że nie wiem czy wytrzymam tyle czasu bez ciebie.
-Ciii, damy radę.
-A Chris? Mój kochany synek, znowu będzie bez taty?
-Ej, spójrz na mnie – chłopak przekręcił głowę – on nie będzie bez taty, po prostu będziesz w innym miejscu ciałem. Sercem zawsze przy nas.
Zayn usiadł i zachłannie wpił się w moje usta po czym oparł się swoim czołem o moje.
-Chyba mały wstał.
Zaśmiałam się i wyszłam z łóżka.
-Dokończymy to wieczorem.
Zaśmiałam się wychodząc. Gdy weszłam do pokoju Chrisa zobaczyłam jak przeciągał się na łóżku.
-Czeeeść słońce.
-Mamaa.
-No kochanie zdrzemnąłeś się niecałe dwie godzinki i teraz nie będzie ci się chciało spać w nocy.
-Njee.
-Chodź, idziemy się coś napić i myć.
-Myć! Myć!
-To co chcesz do picia?
-Myć!
-Nie chcesz pić?
-Sok.
-Jaki?
-Malchwekowy.
-To chodź do kuchni.
Wzięłam małego na ręce i poszliśmy do kuchni. Nalałam mu do szklanki soku i poszliśmy do łazienki, gdzie Zayn czekał na nas.
-Tata!
-Uważaj bo szklanka ci wypadnie.
-To co będziemy się myć synku?
-Tiaak!
-To ja was panowie tutaj zostawię. Co zrobić na kolacje?
-Tostii.
-Zayn?
-Mogą być tosty.
-Okey.
Wyszłam z łazienki i poszłam od razu do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i przygotowałam kolację. Kiedy skończyłam do pomieszczenia wbiegł mały a mulat przyniósł szklankę po soku.
-Już umyty?
-Tiaak.
-No to siadajcie.
-A ty nie jesz?
-Nie jestem głodna.
-Coś cię boli?
-Po prostu nie mam ochoty jeść, idę wziąć prysznic.
Chłopak odprowadził mnie wzrokiem i zabrał się do karmienia małego. Ja zabrałam bieliznę i pidżamy z sypialni po czym poszłam pod prysznic. Gorąca woda była taka przyjemna, że nie miałam najmniejszej ochoty opuszczać tego miejsca. Umyłam dokładnie włosy i całe ciało żelem o zapachu mango. Postałam jeszcze kilka chwil pod prysznicem po czym wyszłam okręcając się w mięciutki ręcznik. Posmarowałam ciało balsamem i ubrałam się. Wytarłam dokładnie włosy, uczesałam je i jeszcze raz przetarłam lekko ręcznikiem. Po skończeniu umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Już z korytarza słychać  było śmiechy, więc musiałam zobaczyć co robią. W salonie porozrzucane były różne zabawki, włączony telewizor a Zayn łaskotał małego. Pulsowanie głowy wróciło a na mojej twarzy pojawił się grymas, który nie uszedł uwadze chłopaka. Potarłam skronie, ale lekko się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam jego zmartwioną minę. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z apteczki proszek na ból głowy. Łyknęłam go i wróciłam do chłopaków. Pobawiliśmy się wspólnie jeszcze parę minut aż mały nie zaczął przecierać oczek ze zmęczenia.
-No moi drodzy, czas spać. Jest już po 21. Chodź słońce.
Wzięłam synka na ręce i udaliśmy się do jego pokoju.
-Baja.
-Przeczytać?
-Tjak.
-Jaką?
-Tią.
Ruchem ręki wskazał z półce, która stała za jego łóżeczkiem, „Lassie wróć”.
-Jesteś pewny?
-Tjak.
-Dobrze.
Byłam zdziwiona wyborem synka bo nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Wzięłam książkę i przeczyłam jej dwie strony, kiedy spojrzałam na Chrisa, chłopiec już spał. Odłożyłam książkę na miejsce i podeszłam do małego. Nakryłam go szczelniej kołderką i pocałowałam w główkę. Wychodząc zgasiłam światło a na suficie świeciły się naświetlone gwiazdki. Powolnym krokiem udałam się do sypialni. Zayna jeszcze nie było, więc wgramoliłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Kiedy zamknęłam oczy po głowie zaczęły mi przeskakiwać różne myśli. Pomysł na urodziny Chrisa, rodzice, Erin, Zayn i jego trasa. Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, spojrzałam w ich kierunku i zobaczyłam mężczyznę, który tak wiele dla mnie znaczy. Od małego dziecka był dla mnie przyjacielem. Skrycie się w nim podkochiwałam, ale on co tydzień miał inną dziewczynę, więc bałam się zaangażować w cokolwiek. Maik nigdy nawet nie dawał żadnych oznak zainteresowania mną, więc się poddałam. Teraz stoi przede mną ON jako ojciec mojego malutkiego synka. Zazwyczaj unikałam dzieci, denerwowały mnie. Christopher zmienił całe moje nastawienie. Jako jeszcze nastoletnia mama musiałam dorosnąć do wielu rzeczy. Nauczyć się dobrze gotować, prać, sprzątać, zajmować się dzieckiem i podjąć pracę. Minęło tyle czasu a ja nadal nie mogę przyzwyczaić się do niektórych rzeczy. Inne młode mamy mają do pomocy kogoś z bliskich, ojca dziecka czy nawet przyjaciół. Ja nie miałam nikogo, a to, że raz na tydzień odwiedzali mnie rodzice to jednak mała pomoc. Patrząc na Zayna, który stał w progu pokoju i także mi się przyglądał, zapragnęłam prawdziwej rodziny. Przed oczami ukazał mi się obraz wielkiej i szczęśliwej rodziny. Ja i Zayn siedzimy na ławce w ogrodzie a trójka dzieci bawi się obok nas. Moja siostra z mężem nas odwiedzają i nasze dzieci bawią się wspólnie. Moi rodzice robią grilla a rodzina Zayna właśnie ma przyjechać. Zdaje się to takie błahe, ale jak potrzebne do szczęścia. Nie mogłam wytrzymać już tej przerwy miedzy nami, więc wstałam z łóżka i podeszłam do Zayna. Wpiłam się zachłannie w jego usta i pociągnęłam do siebie. On jednym ruchem ręki zamknął cicho drzwi.
-Myślałem, że kłamałaś o tym późniejszym dokończeniu.
-Ja nie kłamię – wyszeptałam mu w usta
Po chwili znaleźliśmy się na łóżku. Zayn błądził dłońmi pod moją koszulką, nie przerywając coraz to namiętniejszych pocałunków. Położył mnie na plecy i oparł dłonie po bokach mojej głowy. Z każdym pocałunkiem pragnęłam go jeszcze bardziej. Przekręciłam go na plecy i usiadłam na nim okrakiem całując umięśniony tors. Jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę i znowu to on był na górze. Delikatnie całował moją szyję i schodził coraz niżej. Będąc przy linii od moich spodni spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, wiedziałam, że nie zrobiłby nic bez mojej zgody…


_______________________________________
Nie rozpisuje się bo jestem padnięta.
Codziennie muszę teraz przed 7 wstawać
i wgl. za długo by gadać.
Boli mnie głowa i jestem padnięta,
więc tylko szybko dodaje.
Wiem, zaniedbuje was, ale wy mnie też.
Wcześniej było jakoś więcej komentarzy a czasami
przekraczały one 10 a teraz?
Teraz tez jest 10, ale po dwóch tygodniach a
to co innego.
Ogółem przepraszam, że ostatnio rozdziały
nie są 'ciekawe', ale powoli zbliżamy
się do 'buuum'! 
Czekajcie cierpliwie :)
Zapraszam na mojego photobloga:
http://www.photoblog.pl/untilforevercomes
i aska:
http://ask.fm/enlistedevil

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;D