WAŻNE! PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ NA KOŃCU ROZDZIAŁU!
Przebudziło mnie delikatne głaskanie ramienia. Duża i
silna dłoń w sposób najczulszy gładziła moją skórę. Przeszyły mnie przyjemne
dreszcze, które w tajemniczy sposób zdradziły sprawcę. Uśmiechnęłam się
szeroko, ale niestety myśli od razu popędziły do momentu rozstania.
Przypominając sobie, że dzisiaj wyjeżdżają w trasę szybko odwróciłam się w
stronę męża i mocno wtuliłam w jego umięśniony tors.
-Która godzina?
-6.17
-A o której ma być Paul?
-Jakoś po 8.
-Nie mogłeś spać, prawda.
-Taa.
-Zjadłabym gofry, co powiesz na gofry?
Delikatnie podniosłam się na łóżku z zamiarem wstania i
przyrządzenia wcześniej wymienionego dania.
-Kochanie…
-Tak?
-A możemy zostać tutaj jeszcze trochę.
Zatopiłam się w ustach Zayna aby ponownie wtulić się w
jego opiekuńcze ramiona. Zwinne dłonie chłopaka gładziły moje plecy, zostawiając po sobie
przyjemne uczucie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, niestety nic nie jest
wieczne. Im więcej smutnych chwil doświadcza człowiek, tym bardziej zdaje sobie
sprawę z ulotności życia. Zawsze zamartwiamy się tym co nieistotne zamiast
cieszyć się każdą chwilą i czerpać z niej jak najwięcej. Niestety tacy już
jesteśmy, goniąc za szczęściem tak naprawdę robimy wszystko aby uszczęśliwić
innych, zapominając o sobie. Dopiero kiedy staliśmy przy drzwiach, wtuleni w
siebie i zachłannie napawaliśmy się swoja bliskością, dotarło do nas, że czeka
nas okropnie długie rozstanie. Wcześniej byliśmy przybici, ale teraz to uczucie
jest nie do opisania. Zbyt dużo czasu zajęło nam przywracanie wspólnego
zaufania, śmierć rodziców i ślub. Teraz kiedy potrzebuję go najbardziej on musi
jechać. Zrozumiałe to jest, to jego praca. Czemu tylko aż tak długo… Staliśmy
wtuleni w siebie, a oczy przepełnione miłością i smutkiem ukrywaliśmy pod zamkniętymi
powiekami.
-Nie płacz.
-To ty nie płacz.
-Zleci szybko.
-Taaak.
-Muszę już iść.
-Wiem.
-…
-Przepraszam. Nie mogę cię puścić.
-Wrócę.
-Nie masz innego wyboru.
-Nie chcę mieć innego wyboru, mam was.
-Mały śpi, pójdę go obudzić.
-Niee…
-Nie?
-Pożegnam się z nim na górze.
Odprowadziłam męża wzrokiem, a sama wyszłam na dwór,
kiedy usłyszałam dźwięk zatrzymującego się pod domem samochodu. Po chwili z
pojazdu wysiadł Paul, przywitał się i zabrał walizki do vana. Chwilę później
wyskoczył Niall.
-Cześć Rose!
-Heej blondasie.
Chłopak zatrzymał się, założył ręce w geście obrazy po
czym spojrzał na mnie przymrużonymi oczami i wydętymi ustami. Był to dość
komiczny jak i niespotykany wygląd.
-Blondasie? Co to za przywitanie?
-Heej blond przystojniaku!
-Znacznie lepiej!
Niall głośno się zaśmiał i szybkim krokiem do mnie
podszedł po czym mocno uściskał.
-Przeprosiny za chłopaków, którzy są zbyt zaspani by
myśleć racjonalnie.
-Zbyt zaspani? Nawet Liam?
-Harry za bardzo zabalował na imprezie. Lou całą noc
gadał z El a Liam stęsknił się za Danielle i prawie całą noc spędzili na
skypie.
-Hoho, no ale ty w pełni się jesteś.
-Położyłem się wcześnie, a rano zjadłem obfite śniadanie
po czym zrobiłem sobie krótką drzemkę. Teraz jestem jak nowo narodzony.
Blondyn uśmiechnął się ukazując idealnie proste zęby. Jednak,
kiedy zobaczył moją zamyśloną twarz ponownie mnie przytulił. Delikatnie pogładził
po plecach, dodając otuchy.
-Nie rozstajecie się na zawsze. Nim się obejrzysz
wpadniesz w wir życia i 5 miesięcy minie bardzo szybko.
-Wzięłam głęboki oddech i ze świstem wypuściłam powietrze.
Lekko pocałowałam chłopaka w policzek i szeroko się uśmiechnęłam.
-Dziękuję Niall.
-Blond przystojniak zawsze do usług.
Horan podszedł do samochodu po czym pomachał na
pożegnanie i zniknął za czarnymi drzwiami vana. Zayn stanął po chwili za mną i
po raz ostatni, na te długie 5 miesięcy, złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
-Pożegnałeś się z małym?
-Taak, śpi dalej. Za bardzo był zaspany, żeby nim to wstrząsnęło.
To już duży chłopak, zrozumie.
Kilka minut później Zayn stanął przy samochodzie,
pomachał do mnie i spojrzał w stronę okna od pokoju Christophera. Uśmiechnął się
szeroko i pomachał w tamtym kierunku. Ostatni raz spojrzał na mnie i zniknął za
drzwiami samochodu tak jak wcześniej jego przyjaciel. Czekają nas trudne
miesiące. Weszłam do domu i od razu poczułam zapach intensywnych perfum męża. Nutka
tęsknoty zakręciła się pod powiekami, ale tłumacząc sobie, że nie mogę
pokazywać po sobie smutku ruszyłam do kuchni.
-Alfredzie mogę prosi o mocną kawę z mlekiem?
-Oczywiście.
-Dziękuję.
Alfred Honch. Nasz kamerdyner w nowym domu. Ma swój
własny pokój, który jest… W sumie to nie wiem jaki jest bo jeszcze tam nie
byłam. Wiem tylko gdzie jest i, że ma własną łazienkę. Starszy mężczyzna o siwych
włosach i bardzo miłym wyrazie twarzy. Ubrany jak każdy kamerdyner w idealnie
odprasowanym smoking i białe rękawiczki. Jego charakterystyczna cecha wyglądu to
monokl założony na prawe oko, który dodaje mu dostojności. Co prawda nie wiem czy
można mu zaufać dostateczne aby powierzyć zajmowanie się sobą i dzieckiem, ale
skoro zależało mu na tym aby tutaj zostać musi wiązać z tym miejscem jakiś
sentyment. Usiadłam wygonie na wysokim stołku przy blacie i uważnie przyglądałam
się pracy Alfreda. Jest po 8 czyli Chris niedługo się obudzi, zazwyczaj wstaje
koło 9-10 w soboty. Kiedy się ogarniemy może pójdziemy do parku i na jakieś zakupy.
W nowym domu jest nie dużo jedzenia, więc trzeba uzupełnić zapasy.
-Mama!
-Cześć kochanie, już się wyspałeś?
-Tak.
-Głody? Co chcesz na śniadanie?
-Nie chce!
-Chris nie zaczynaj znowu, proszę zjedz coś.
-Nie.
-Młodzieńcze słuchaj się mamy, śniadanie jest
najważniejszym posiłkiem dnia. Jeśli nie będziesz jadł porządnego śniadania
nigdy nie urośniesz i nie będziesz miał na nic siły.
-No dobrze.
Ucałowałam synka w główkę i posadziłam na stołku obok
siebie.
-Kawa dla Pani.
-Dziękuję.
-Młodzieńcze co chciałbyś zjeść na śniadanie?
-Jajo!
Alfred zmarszczył czoło w znaku kompletnej bezradności
kiedy usłyszał zamówienie synka. Cicho zaśmiałam się z tej sytuacji.
-Miał na myśli jajko gotowane na twardo.
-Aa, teraz rozumiem. A co powiesz na omlet z szynką i
warzywami?
Tym razem to mały spojrzał na mężczyznę z niesmakiem
przez te warzywa. Niejadek jak sama nazwa wskazuje nie przepada za jedzeniem.
Warzywa i owoce to zabójstwo, ale raz na jakiś czas się skusi.
-No to chodź, pomożesz mi zrobić. To będzie danie
przygotowane przez ciebie, więc będzie lepiej smakowało.
Chris podskoczył z miejsca i z uśmiechem zabrał się do
pomocy. Nie ważne czy miesza jajko w misce i cały się przy tym pozalewa, czy
wrzuca warzywa do garnka, żeby się uparowały i po drodze wypadają mu z małych
raczek. Najważniejsze, że to wszystko sprawia mu tyle radości, że sama mogę się
nią napawać. Nie wiem jakim cudem Alfred tak dobrze radzi sobie z moim urwisem,
ale coraz bardziej mi się to podoba. Kiedy ja w spokoju piłam swoją kawę,
Christopher zajadał się swoim omletem. To cud widzieć go z jakim apetytem je te
wszystkie marchewki, kalafior, pomidory, ogórki, brokuły, bakłażana i paprykę.
Po skończeniu poszliśmy wyszorować zęby a przypominało to poranną zieloną noc.
Wszędzie pasta. Dla mnie to codzienność, ale kiedy Alfred wszedł do środka,
żeby posprzątać o mały włos a dostałby zawału. Jego mina, bezcenne. Po „zabawie”
czas na ubranie się. Mały zaczyna ubierać się sam, więc naszykowałam mu tylko szare
dżinsy, czarny T-shirt z głową myszki Miki i czarno-czerwono-białe adidasy.
Sama poszłam założyć asymetryczną brązowa sukienkę z dłuższym tyłem, bez
rękawów, z gumką w pasie i małym wycięciem na plecach. Do tego lakierowane czarne
szpilki na platformie z czerwoną podeszwą i czarna torebka. Kiedy byliśmy
gotowi, powiadomiliśmy o tym Alfi’ego i wsiedliśmy do czerwonego Nissana Juke.
Zayn powiedział, że jeśli będę nim jeździć to przestanie się o nas tak bardzo martwić.
Nasze poprzednie auta zostały sprzedane, został mi ten Juke i czarne Maserati
GranTurismo, ale to nie jest auto do wożenia dzieci. Zadowoleni, że w końcu się
wybraliśmy pojechaliśmy do supermarketu. Ja wzięłam duży wózek a Chris,
mniejszy dla dzieci. Powoli i z rozwagą wybieraliśmy produkty. W moim była
zdrowa żywność a w wózku synka same słodycze. Jedynie co mogłam zrobić to śmiać
się z jego miny na widok tylu rodzajów słodyczy. Kiedy człowiek jest czymś
zajęty nie myśli wcale o smutkach. Tak szybko jak przyszło rozstanie, tak
szybko i nadejdzie powrót. Niestety bycie żoną i matką dziecka celebryty
człowiek musi borykać się z kosztami takiego życia. Co kilka kroków zatrzymali nas
ludzie aby prosić o zdjęcia i autograf. Christopher czół się jak ryba w wodzie
przy blasku milionów fleszy, co mnie zdziwiło bo zawsze się za mną chował.
Skończyliśmy zakupy i pojechaliśmy do parku. Usiadłam na ławce i przyglądałam
się zabawie małego. Czarne okulary dobrze mnie maskowały a dodatkowym plusem
było miejsce pod drzewem. Schowana za książką pt. „Nie mam nastroju na miłość” autorstwa
Janelle Brown mogę odetchnąć od krzyków rozbieganych dzieci. Co kilka minut
jednak sprawdzam co robi mój synek. Kiedy na zegarku wybiła godzina 15
zaczęliśmy się zbierać do domu na obiad. Wzięłam Chrisa za rączkę i spacerem
szliśmy w stronę samochodu. Zobaczyliśmy niewielkie zamieszanie obok chodnika,
więc podeszliśmy zobaczyć co się tam dzieje. Grupka dzieci i rodziców nachylała
się nad pudełkiem, z którego dochodziły piski szczeniaków. Obok siedział smutny
mężczyzna z psem. Chris podbiegł do pudełka i zaczął głaskać szczeniaki, ja
natomiast podeszłam do mężczyzny.
-Dzień dobry.
-Oh, witam młoda damo. Zechciałabyś wziąć szczeniaka?
-Ja? Nie, dziękuję. Synek jedynie pogłaszcze i idziemy.
-A może weźmie jednak pani jednego.
Spojrzałam w stronę pudelka. Ludzie pozabierali szczeniaki
a za nich do pudełka rzucili dobrowolną opłatę. Został już tylko jeden, skulony
w rogu. Lekko polizał Christopera i spojrzał na niego smutnym wzrokiem.
-Nie naprawdę, nie możemy.
-To dla nich jedyna szansa. Sam jestem bezdomny, ale oddawałem
połowę swojego marnego jedzenia tej suczce aby mogła je wykarmić. To nie są jej
młode bo ona jest wysterylizowana. To jeszcze suczka z mojego domu, ale
znalazłem te szczeniaki pod mostem i ona je przygarnęła. Cudowna suczka. Nie
wiem jakie te pieski urosną, ale potrzebują dobrego domu.
-Ja rozumiem, ale widział Pan tamte dzieci. Były wystarczająco
duże aby się nimi zająć a Chris ma dopiero 5 lat. Nie jest na tyle
odpowiedzialny, żeby zajmować się żywym zwierzęciem. Na pewno trafi w dobre
ręce. Chris, chodź. Idziemy.
-Mamo…
-Nie Chris, nie weźmiemy go.
-Mamo… Prose.
-Chris, powiedziałam nie. Teraz chcesz psa, ale to ja,
albo Alfred będziemy musieli się nim zajmować jak ci się znudzi.
-Nie znudzi, prose…
-Nie, moje ostatnie słowo to nie. Porozmawiamy o tym jak
będziesz starszy.
-Mamusi, prose Cię. Ja tak bardzo kocham zwiezątka.
Obiecuje, ze będe sie nim opiekowac. Prose…
-Christopher to ja cie proszę, przestań wymyślać.
-Niech pani weźmie tego pieska. Jakby coś mogę go zabrać z
powrotem, we wtorki i soboty jestem w tym parku jeśli nie pada.
-Ależ nie będziemy robić takich kłopotów. Naprawdę, chodź
już Chris.
-Ja nigdzie nie ide! Ja chce pieska! Ja obiecuje ze się będę
nim opiekowal i mi się nie znudzi, prose! Mamusiu… Zgódz się, tylko teras…
Nie mogę patrzeć jak stoi taki zapłakany, ale nie
powinnam się na to zgodzić. Ahh, co ja robie najlepszego…
-No dobrze, weź go.
-Tak! Dziekuje ci mamusiu!
-Troszcz się o niego mały chłopcze. Od teraz jest pod
twoją opieką, jego zdrowie niech będzie dla ciebie tak ważne jak i twoje czy
twoich rodziców.
-Podziękuj ładnie panu i… połóż to do pudełka.
-Dziekuje i prose.
-Ależ nie trzeba, to za dużo.
-Proszę wziąć i troszczyć się o siebie i swojego psa. Jest
Pan dobrym człowiekiem i niech tak zostanie.
Synek wziął pieska na ręce i ruszyliśmy do samochodu.
-Na początek jedziemy do weterynarza. Trzeba sprawdzić
czy nie jest chory i zaszczepić. Później pojedziemy kupić karmę i niezbędne
rzeczy.
-Kocham cie mamusi, dziekuje ci za Largo i obiecuje ze będe
sie nim opiekowac. Kocham cie mamusiu.
-Ja ciebie też słońce.
Ucałowałam synka w główkę i pogłaskałam nowego członka
rodziny.
-Jak go nazwałeś? Largo?
-Tak! Largo!
Christopher szedł do samochodu z ogromnym uśmiechem na
twarzy a Largo wtulił się w niego czując się bezpiecznie. Sama tylko nie wiem jakim
cudem się na to zgodziłam…
_______________________________________
Witajcie czytelnicy!
OMG! Nie było mnie tu prawie 2 miesiące, jeśli
ktoś jeszcze czeka to chwała mu bo ja kompletnie
nie mam pojęcia czego tak wyszło. Nie będę
się tu z niczego tłumaczyć, może to wina braku
czasu, lenistwa, braku weny albo jeszcze
jakieś cholerstwo. Cóż tu dużo gadać, wróciłam z...
marnym rozdziałem, wiem ;c
Mam nadzieję, że kolejny pojawi się dużo, dużo szybciej
i będzie dużo, dużo ciekawszy. Adopcja Largo mam
nadzieję, że przyniesie trochę rozrywki do rozdziału, ale
szykować chusteczki. Nie, no nie aż tak bardzo.
W następnym rozdziale będzie powrót Erin.
Tak sądzę... Nie ważne, zobaczymy. W takim razie,
skoro to czytacie to dotarliście do końca rozdziału.
Mam cichą nadzieję, że wam się podobało.
Jak zjedziecie jeszcze niżej to tam jest takie zajebiste
białe pole, gdzie możecie zostawić po sobie ślad.
Pozwalam wam nawet pojechać po mnie po całej linii.
Dupa ze mnie, a nie pisarka. Także pisać co dusza zapragnie
tylko BŁAGAM! NIE SPAM!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D
Kocham to opowiadanie, jest takie inne od reszty jakie czytałam:) Rozdział świetny!!!!!!!!!!!!!!! Ciekawe jak Zayn zareaguje na wiadomość o pieskuXD Czekam na następny:) Pozdrawiam~Wera
OdpowiedzUsuńNie ważne jak rzadko dodajesz rozdziały, ważne, że są ciekawe <3 Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńO mój boże ! Super ! Wpadłam na tego bloga przypadkowo, ale tak mnie zachwycił, że przeczytanie go, zajęło mi nie cały dzień :* Kocham i jeszcze raz kocham <3 Czekam zniecierlliwiona na NN <3 <3
OdpowiedzUsuńHej :D sorki, że z anonima, no ale jakoś tak wyszło :(
OdpowiedzUsuńprzeczytałam twojego bloga w bardzo krótki okres czasu, bo po prostu jest wspaniały *.*
a tylko sporóbuj zrobić coś z tym psem, to cię ZABIJĘ ^_^ nie no żarcik :P
PISZESZ WSPANIALE i pamietaj, że nie świadczą o tym komentarze i ich ilość, tylko twoja twórczość ;)
pozdrawiam cię i wracaj szybko, bo mamy już wrzesień, a ciebie jeszcze nie ma xD <3 / Kalaput
Wspaniałe opowiadanie następny?? nie mogę się już doczekać XD
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Nie mogę się doczekać. Piszesz wspaniale :) <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNext!!!!!!!!!!!!!!!!!!Błagam!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńnowy rozdział prosze!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO matko!
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać dzisiaj i dzisiaj skończyłam. Piszesz genialnie!;*
Serio podziwiam.
Jest 10 listopada... Prosimy o nowy rozdział :)
Meega;*
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czekamy!
Piszesz świetnie! :)
Mam nadzieje, ze z Erin będzie wszystko okej.. <3
Czekamy i weny życzę ;D
/Olga
Bardzo fajnie piszesz kochana:*
OdpowiedzUsuńMartwię się o Erin i o to jak dziewczyny to wszystko zniosą.. Mam nadzieje, ze wszystko będzie w porządku!:)
Czekamy na nn<3
Pamiętaj jest już 12 listopada;))
Mam nadzieje, ze cię trochę zmotywowałam, pozdrawiam Kasia;*
Kiedy następny?? uwielbiam tego bloga :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?? Uzależniłam się :D - GOSIA
OdpowiedzUsuńKiedy next??
OdpowiedzUsuńZarąbiste!!!! Kiedy nastęny?
OdpowiedzUsuńSkarbie, błagam dodaj coś szybko bo ja tu umrę z ciekawości co dalej u Zayna i Rose. Nawet jeśli miałby to być epilog jeśli nie masz już ochoty dalej pisać :( Ale proszę, dodaj cokolwiek <3
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńNikaa Malik