niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 15 ♥


= Nic nie mów, właśnie wsiadam do samochodu i jadę do ciebie… =

Rozłączyłam się. Nie miałam ochoty na rozmowę z rodzicielką, dlatego postanowiłam nie wracać do domu. Zastanawiałam się co mam zrobić, czy postępuje dobrze, czy wybieram tą złą drogę. Zaczął padać deszcz. Normalnie czuję się jak w Hollywoodzkim filmie. Usiadłam na poboczu chodnika. Z moich oczu popłynęły diamentowe łzy mieszając się z deszczem. Nie zależało mi w tym momencie na niczym. Po około 13 minutach jakiś samochód zatrzymał się przede mną. Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi.
-Rose ? Rose !
Podniosłam głowę i zobaczyłam Kate, moją mamę. Do moich oczu napłynęło jeszcze więcej łez. Wstałam i patrzyłam w stronę samochodu. Kobieta wjechała na parking szpitalny po czym wysiadła z samochodu. Podbiegłam do niej i wtuliła się w suche ubranie na jej ciele. Po chwili wyprostowałam się i spojrzałam w jej oczy. Szkliły się od łez przepełnione troską.
-Wiesz, ze możesz mi ufać.
-Przepraszam.
Kobieta rozejrzała się wokół miejsca, w którym stałyśmy.
-Po co tu przyszłaś ?
-Chcę skończyć to co się stało.
-Nie mówisz poważnie ?!
-Jak najbardziej. To najlepsze rozwiązanie.
Poszłam w kierunku samochodu i wsiadłam do środka. Zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam się trząść. Rodzicielka dołączyła do mnie i razem pojechałyśmy do mojego domu. Po wejściu do środka od razu poszłam się przebrać w coś ciepłego. Gdy zeszłam mama robiła herbatę w kuchni.
-Siadaj.
-Mamo, podjęłam decyzję.
-Nie powiedziałaś mi o ciąży, to mnie boli. Gdzie twoje zaufanie.
-Nie chciałam się martwić.
-Nie chciałaś ?! O przepraszam bardzo ale martwiłam się mocniej, gdy usłyszałam to z ust Lilly.
-Ona ci powiedziała ?
-Tak. Spotkałam ją na mieście. Powiedziała, ze wyjeżdża.
-Wiem, że wyjeżdża. Dlaczego ci powiedziała ?
-Uznała, ze tak będzie lepiej.
-Ona nic nie wie.
-Rose, powiedz mi dlaczego ?
Jej głos się załamał. Nie był stanowczy, był taki matczyny z przejęciem.
-Boję się. Boję się tego wszystkiego.
-Cii. Nie płacz bo i ja zacznę płakać.
Przytuliła mnie i zaczęła głaskać po głowie.
-Ja wiem, że będzie ciężko, ale razem damy radę…
-Nie mamo, ja zapisałam się na zabieg….
-Dlaczego ? On cię do tego zmusił ?
-Nie, to była na... moja decyzja.
-Oszukujesz mnie.
-Nie. Musisz mi uwierzyć. Nie chce mieć dziecka w wieku 18 lat.
-Wiesz, że potępiam aborcję i adopcję. A co będzie jak ojciec się dowie ?
-Nie powiesz mu prawda ?
-Jest twoim ojcem, musi wiedzieć.
-On nie jest moim ojcem ! Nie powtarzaj tego w kółko.
-Ja wiem, że jest ci ciężko. To moja wina, że zwlekałam z tym tak długo. Chciałam ci powiedzieć wcześniej ale wiedziałam, że to cie załamie.
-Nic nie wiesz. Usunę to dziecko i koniec. Podjęłam decyzję. Termin na za trzy dni.
Widocznie mojej matce pękło serce bo po jej bladym policzku popłynęła pojedyncza łza. Kobieta zabrała torebkę i wyszła z domu. Wsiadła do samochodu i odjechała. Super ! Jestem najlepszą córką na świecie ! Wypiłam gorącą herbatę i zadzwoniłam do Kate, mojej szefowej.
-Halo ?
-Dzień dobry.
-Witaj Rose, coś się stało ?
-Mogłabym prosić o tydzień wolnego ?
-Ym…
-Ja wiem, że o dużo proszę ale to… jest dla mnie bardzo ważne.
-Przyjdź jeszcze jutro dobrze ? Później będziesz miała wolne.
-Dobrze. Dziękuję.
-Yhym.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Szybko zrobiło się późno. Umyłam się i napisałam notatkę do pamiętnika. Mam nadzieję, że nikt, nigdy go nie będzie czytał. Moje najgłębsze przeżycia są tam opisane dość szczegółowo. Niedługo potem odpłynęłam do wiecznej krainy. Obudziła się 8 minut przed budzikiem, więc miałam jeszcze czas, żeby poleżeć. Gdy budzik zadzwonił leniwie podniosłam się z łóżka. Ubrałam się w TO i zjadłam czekoladowe płatki. Wyszłam z domu dość wcześnie. Nie rozumiem ale czego Lilly powiedziała o ciąży mojej mamie. Prosiłam ją by nikomu nie mówiła. Pewnie nie zależało jej co o tym pomyślę, chciała tylko, żebym nie usuwała dziecka. Nie ważne. Nie cofnę czasu. Teraz myślę, że powinnam zrezygnować z pracy i iść na studia. Muszę pomyśleć nad swoją przyszłością. Nie będę całe życie pracować w kawiarni. W końcu dotarłam na miejsce. Na miejsce Lilly była zatrudniona nowa dziewczyna o imieniu Becky. Zdawało mi się, ze mnie unika. Przywitałyśmy się i na tym się skończyło. Ludzi jak zwykle było sporo. Po skończeniu poszłam do gabinetu Kate. Zapukałam.
-Poszę.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, Rose. Usiądź.
-Wiem, że prosiłam o wolne ale zdecydowałam się o opuszczenie pracy.
-Dlaczego ?
-Chciałabym zacząć studia.
-Ym. Rozumiem.
Kobieta wyciągnęła kartkę i podała długopis.
-Podpisz tutaj i tutaj. Ja wystawię ci zaświadczenie o odbytej pracy i o zarobkach.
Wykonałam polecenie i czekałam,
-Proszę.
-Dziękuję. Fartuch zostawiłam w szatni.
-Dobrze. Plakietkę możesz zatrzymać.
-Dobrze.
-Jakbyś chciała do nas wrócić, zawszę znajdę dla ciebie miejsce.
-Będę pamiętać. Do wiedzenia.
-Do widzenia.
Dlaczego czuje się dziwnie ? Przecież to normalne, że jeśli zaczyna się jakąś pracę, zazwyczaj się ją kończy. Może będę tęsknić za dobrą szefową ? Nie wiem. Teraz to już bez znaczenia. Po drodze wstąpiłam do kawiarni i zamówiłam ciasto czekoladowe i sok pomarańczowy. Siedziałam przy szybie i oglądałam ludzi na ulicy. Jedni chodzą zamyśleni, drudzy rozmawiają z telefonami przy uchu, a inni chodzą jakby nie obecni. Dopiłam sok i zabrałam się spacerem do domu. Gdy wróciłam, umyłam się, opisałam dzisiejszy dzień w pamiętniku i udałam się do Krainy Morfeusza.  

___________________________
Dziękuję za miłe komentarze.
Rozdział taki sobie, nie chciałam
mocno dramatyzować z mamą, ale
opinię zostawiam wam. 
←←Zapraszam do ankiety obok.←←

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D 


niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 14 ♥


= Myślę, że powinnaś TO usunąć… =

-TO ? To coś jest także i twoje !
-Ja go nie chcę !
-A myślisz, ze ja jestem gotowa, żeby być matką ?!
-Ty nie jesteś gotowa, ja mam karierę. Pozbądź się TEGO i będzie po problemie.
-Nie poznaje cię Zayn.
-Zmieniłem się.
-To widać. Mogę wiedzieć dlaczego ?
-To nie twoja sprawa, ale powiem ci może się odczepisz… Moja rodzina się rozpadła do tego ty mnie odrzuciłaś. Zdałem sobie sprawę, że kariera jest teraz najważniejsza i nikt nie stanie mi na drodze.
- Jesteś samolubny wiesz ?
-Ha ha. Wiem dobrze. Najlepiej zapomnijmy o sobie. Będzie najłatwiej.
-Przecież byliśmy przyjaciółmi ?
-Byliśmy. Sama to powiedziałaś. Nie chce mieć nic wspólnego z tym CZYMŚ.
-Ale, Zayn…
Rozłączył się. Kurwa ! Po raz kolejny wszystko się wali. Czy ja nie mogę wieść spokojnego życia. Dlaczego te przeklęte czarne chmury muszą nade mną wisieć ? Od razu wykasowałam numer chłopaka. Sam powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Niech jego kariera da mu tego co chce. Niech zawsze będzie samotny ale z karierą. Jego wybór… Nie miałam ochoty na nic. Umyłam się i napisałam notatkę w pamiętniku. Położyłam się do łóżka. Leżąc w pachnącej pościeli cieszyłam się, ze mam żadnych mysi samobójczych. To by mnie całkiem dobiło. Nie odwiedziłam swoich rodziców ostatnio. Zaniedbuje ich ale teraz tym bardziej nie mogę. Co jeśli dowiedzą się o ciąży. Muszę to przerwać…. Obudziłam się na dźwięk alarmu. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Po prostu zaczęłam płakać. Tak jakby dopiero zrozumiałam co mówił Zayn. Straciłam drugiego przyjaciela z dzieciństwa. Ubrałam się w byle co i zjadłam tosty po czym poszłam do pracy. Przywitałam się z przyjaciółką.
-Długo się nie widziałyśmy.
-Dużo się zmieniło.
-Oh, dużo.
-Co masz na myśli ?
Wzięłam dziewczynę za rękę i odeszłyśmy trochę na bok.
-Jestem w ciąży ale proszę nie mów nikomu. Eleanor i Danielle już wiedzą, teraz ty. Jesteście moimi przyjaciółkami. Mam zamiar… usunąć dziecko.
-Co ?! Zgłupiałaś ?!
-Nie Lily. On go nie chce a ja sama sobie nie poradzę, nie rozumiesz. Mam 18 lat ale to nic nie znaczy...
-Jak uważasz ale to jest decyzja na całe życie. Kiedyś twoje wyrzuty sumienia cie zjedzą.
-Nie ważne. To moja decyzja.
-Ja wyjeżdżam.
-Co ?!
-Wyjeżdżam z ojcem do Francji. Do rodziny. Mama zostaje przy firmie.
-Ale dlaczego ?     
-Rodzice się rozwodzą a ja jadę do babci, do szkoły, przyjaciół.
-A co z Tobby’m ?
-Zaczyna szkołę artystyczną we Francji będziemy blisko siebie.
-Kiedy ?
-Po jutrze.
-Tak szybko ?
-On już tam jest. Czeka na mnie a ja nie chce czekać.
-Rozumiem. Wiesz, ze będę tęsknić.
-Ja też, ale będziemy pisać i w ogóle.
-Tak na pewno.
W pracy minęło szybko, jak zawsze. Idąc do domu zobaczyłam ogłoszenie szpitalne. Stanęłam przed szybą i przyglądałam się ulotce. Boże i robię błąd ale wmówię sobie, ze to najlepsze rozwiązanie. Nie jestem gotowa na dziecko, na dużą odpowiedzialność, jego ojciec go nie chce. To bez sensu ale, poszłam tam. Tak, wiem, jestem beznadziejna.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Chciałabym…
-Pierwszy raz ?
-Yymm. Tak.
-Proszę to wypełnić.
Wzięłam niedużą kartkę i długopis. Usiadłam przy szklanym stoliku i zaczęłam  wypełniać puste pola, dokładnie interpretując polecenia. Po skończeniu podeszłam do recepcjonistki.
-Proszę.
-Rozumiem, że jest pani pełnoletnia. Poproszę dowód osobisty.
Podałam owy dokument i czekałam.
-Dobrze. A więc ze względu na przepisy przed wykonaniem aborcji odbędzie pani rozmowę z lekarzem na temat możliwych powikłań poaborcyjnych oraz dostępnych metod zapobiegania ciąży, które pozwolą uniknąć w przyszłości podobnej sytuacji. Zostanie pani również poinformowana o innych możliwościach, np. urodzeniu i oddaniu dziecka do adopcji oraz innych ważnych informacjach. Później zostanie pani parę dni na przemyślenie wszystkiego. Jeśli pani zdanie się nie zmieni poprosimy o podpis dokumentu wyrażającego pełną zgodę na zabieg, po czym zostanie on wykonany.  Jeśli ma pani teraz czas to proszę jeszcze chwilę zaczekać a wizyta niedługo się zacznie. 
-Yhym.
Odeszłam od lady i usiadłam przy tym samym szklanym stoliku. Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele trzeba zrobić aby wykonać zabieg. Po 8 minutach zostałam poproszona do gabinetu lekarza.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Proszę usiąść… Została pani poinformowana o tej rozmowie, która jest moim zadaniem. Opowiem pani o wszystkim oraz zadam parę bardzo ważnych pytań, ale proszę się uspokoić, słuchać uważnie i odpowiadać szczerze, dobrze.
-Oczywiście.
Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami a do tego straciłam władność w rękach. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Mój organizm przyzwyczaił się do tego co muszę zrobić.
-Aborcja jest zabiegiem, który powoduje obumarcie płodu. Ze względu na wiek danego embrionu, aborcję dziel się na farmakologiczną i chirurgiczną. Ta pierwsza jest wykonywana przed upływem 9 tygodnia ciąży. Chirurgiczna wykonywana jest przed upływem 22 tygodnia ciąży.
Lekarz opowiedział mi o zagrożeniach, możliwych powikłaniach w późniejszej ciąży, możliwości wystąpieniu raka piersi a także o syndromie poaborcyjnym. Następnie przeszliśmy do rozmowy.
-Jest to ciąża nieplanowana rozumiem.
-Tak.
-Czy ojciec dziecka o nim wie ?
-Ym, on sam… on sam zaproponował aborcję.
-Rozumiem. Czy jesteście państwo w związku ?
-Nie i nigdy nie byliśmy.
-To była przypadkowa znajomość ?
-Ym…
-Ja rozumiem, że jest to dla pani ciężkie ale muszę wiedzieć.
-Byliśmy przyjaciółmi.
-Rozumiem. Czyli nie był to gwałt ?
-Nie.
-Wie pani, że istnieje coś takiego jak aborcja ?
-Wiem, ale nie będę z niej korzystać.
-Nie uważa pani, że jest to lepsze rozwiązanie niż aborcja ?
-Myślę… myślę, ze nie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Po czym dostałam odpowiednie papiery do przeczytania w domu. Jeśli nic się nie zmieni ma przyjąć za trzy dni na zabieg aborcji farmakologicznej.
-Proszę to jeszcze raz wszystko przemyśleć, dobrze ?
-Ah. Dobrze. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam z pomieszczenia i nagle zadzwoniła moja mama.
-Cześć mamuś, coś się stało ?
-Ja wiem Rose. Dlaczego mi nie powiedziałaś ?
-Ale co wiesz ?
-Ne udawaj Rose ! Wiem, że jesteś w ciąży !
-Ale…
-Nic nie mów, właśnie wsiadam do samochodu i jadę do ciebie….


________________________________
Oj jak moja dusze się raduje, gdy widzi 
tyle komentarzy :D
Myślę, ze za dwa rozdziały
wszystko się wyjaśni.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
 


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 13 ♥

=Jest pani w 4 tygodniu ciąży…   =

-Co? Jest pani pewna ?
-Absolutnie.
Teraz mnie zatkało. Niedawno pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem, okazało się, że jestem w ciąży a jedyną osobą, która może być ojcem jest Zayn.
-Dobrze się pani czuje ? Pobladła pani ?
-Um. Tak. Nic mi nie jest.
Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam przed szpital. Wyciągnęłam z kieszeni trzęsącymi się rękoma telefon i zadzwoniłam do El.
-Eleanor ?
-Nie, Louis.
-A, um. Przeszkadzam ?
-Ta… Nie Rose, nie pewnie, że nie. Louis bawił się moim telefonem.
-Am, um…
-Rose ? Wszystko okey ?
Nie wytrzymałam i ciężkie pojedyncze łzy spadły na ziemię. Zaciągnęłam nosem.
-Rose ? Płaczesz ? Gdzie jesteś ? Słyszę jakieś samochody.
-Ppod szpitalem.
-Czekaj zaraz będę.
Dziewczyna rozłączyła się a ja bezsilnie usiadłam na chodniku, w ogóle nie zwracając uwagi, że tłumy ludzi, które przechodzą patrzą się na mnie. Po parunastu minutach przyjechał El. Podbiegła do mnie
-Rose ? Rose, co się dzieję ?
Mocno wtuliłam się w przyjaciółkę.
-Możesz mnie zawieść do domu ? Wszystko ci opowiem na miejscu.
-Oczywiście.
Drogę przebyłyśmy milcząc. W oczach mojej przyjaciółki widoczny był smutek i zmartwienie. Na miejscu wstawiłam wodę na herbatę po czym usiadłam w kuchni przy stole. Dziewczyna zrobiła to samo. Siedziałyśmy chwilę w ciszy.
-Jestem w ciąży z Zayn’em.
Woda zaczęła piszczeć, więc wstałam , zaparzyłam herbatę i postawiłam na stole.
-Jesteś pewna ?
-Byłam u ginekologa.
-Powiesz mu ?
-Oczywiście.
-Będziecie razem ?
-A skąd to pytanie ?!
-Hey, nie denerwuj się, tak tylko pytam.
-Przepraszam. Nie chciałam. Zanim mu powiem muszę sama ochłonąć.
-Ale wiesz, że jutro już wyjeżdżają ?
-To już jutro ?
-Już jutro….
-Ymm… Ojej !
-Co ? Coś się stało ?!
-Jedź ! Musisz jechać do Lou ! To będzie długa przerwa. Ja rozumiem. Jedź ! Ze mną posiedzisz jutro.
Uśmiechnęłam się sztucznie wymuszonym uśmiechem bo tak naprawdę nie chciałam zostać sama.
-Naprawdę ?
-Yhym. Jedź już. Pozdrów go. Tylko…
-Coś się stało ?
-Nie mów mu, dobrze ?
-Dobrze. Trzymaj się kochana.
-Yhym.
Kiedy moja przyjaciółka odjechała nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Zaczęłam czytać o nieplanowanej ciąży u nastolatek. Myślałam o adopcji ale nie, nie mogłabym. Kiedy będę starsza na pewno będę miała rodzinę a oddane dziecko mogłoby mieć do mnie pretensje, że je oddałam. Później zaczęłam myśleć o aborcji. Zawsze powtarzałam sobie, że nigdy nie usunę dziecka tylko je wychowam bez względu na wszystko ale teraz już nie wiem. Zycie nastolatki z dzieckiem jest trudne a do tego jego ojciec jest gwiazdą. Włączyłam TV i oglądałam wszystko po kolei. Nawet nie wiem kiedy na zegarku zrobiła się godzina 21.48. Wzięłam szybki prysznic, napisałam dość obszerną notatkę w pamiętniku opisując wszystkie wydarzenia po czym poszłam spać. Obudziłam się pół godziny przed budzikiem. Zrobiłam się strasznie głodna. Wygramoliłam się z cieplutkiego łóżka i ubrałam się w TO i ogarnęłam po czym udałam się do kuchni. Nie wiedziałam na co mam ochotę. Zrobiłam sobie kanapki. Zachciało mi się coś kwaśnego, więc  jadłam kwaśne jabłko i popijałam je kakałem. Fuu, ale smaczne było. W końcu przyszedł czas iść do pracy. Atmosfera była dość dziwna, nikt się nie odzywał i udawał zajętego. Nie miałam ochoty rozgryzać ich, więc udawałam, że nic mnie to nie obchodzi. Po pracy poszłam do parku a po drodze kupiłam sobie kwaśne żelki. Gdy usiadłam na ławce rozdzwonił się mój telefon.
-Halo ?
-Cześć Rose.
-Dan, jak dobrze cie słyszeć.
-Ha, ciebie też. Gdzie jesteś ? Stoję pod twoimi drzwiami.
-Um, w parku. Już przychodzę.
-Nie, ja przyjdę zaczekaj.
Po parunastu minutach zobaczyłam Dan, idącą w moim kierunku. Pomachałam i poszłam w jej kierunku. Mocno się przytuliłyśmy.
-Kiedy wróciłaś ?
-Wczoraj wieczorem.
-Co tam słychać nowego ?
-Liam mi się oświadczył.
-Oh naprawdę ? Gratuluję.
Przytuliłam ją a Dan pokazała pierścionek na palcu. Był nie duży, srebrny z pięknie wyszlifowanymi diamencikami układającymi się na kształt serca.
-Cudowny.
Zaśmiała się.
-A co słychać u ciebie ?
-A, no, pracuje sobie, mieszkam, załamuje się totalnie, nie daje już rady, nie radzę sobie…
-Hey, hey ! Co się dzieje ?!
-Jestem w ciąży Dan !
Zadziwia mnie ostatnio moja otwartość. Spuściłam głowę i ruszyłam aleją w stronę domu. Moja przyjaciółka dobiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Nie potrzebuje współczucia ale cieszę się, że was mam.
-Eleanor wie ?
-Yhym.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki Dan.
Ruszyłyśmy w stronę mojego domu.
-Mówiłaś mu ?
-Dzisiaj mu powiem.
-Chcesz abym była z tobą ?
-Nie, dzięki, wolę być wtedy sama.
-Rozumiem.
Dalej szłyśmy rozmawiając o występach dziewczyny i pokazach El. O oświadczynach i ślubie, który planują. Nad terminem jeszcze nie myśleli. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Pożegnałam się z dziewczyną i weszłam do środka. Skonsumowałam kolację i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do chłopaka. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Już miałam się rozłączyć i odpuścić ale,
-Halo ?
-Cześć Zayn. Przeszkadzam ?
-Cześć Alex. Pewnie, że nie. Co tam ?
-A no dobrze a co u was ? Jak chłopaki ?
-U nas ? Dobrze. Chłopaki tęsknią…     
-Ym, to normalne…. Zayn ?
-Tak ?
-Musze ci coś powiedzieć…
-Śmiało.
Nastała chwila ciszy, w mojej głowie pojawił się najlepszy scenariusz ale czemu ? Nic nie jest przecież takie kolorowe jak się może wydawać. Z resztą, czego ja oczekuje ? Że zostawi karierę, że zostawi sławę, że zostawi muzykę ? Nie, nie oczekuje tego ale nie wiem jak zareaguje na wieść o dziecku….
-Rose ? Wszystko okey ?
-Zayn, Boże Zayn ! Jestem w ciąży !
-Co ?! Jesteś pewna ?!
-Tak. Byłam u ginekologa.
-Powinnaś się cieszyć. Kim jest szczęśliwy tatuś ?
-Co ?! Jaja sobie robisz ?! Za kogo mnie uważasz ?! Ty ! Ty jesteś ojcem !
-Co ?! Nie żartuj sobie ze mnie ! Ja ?! Ja mam karierę, sławę…  Co chcesz z tym zrobić ?
-Nie wiem, powiedz mi…
-Myślę, że powinnaś TO usunąć…
  
___________________________
Co sądzicie o tym rozdziale ?
Uwagi mile widziane, ale bez takich
mocno obraźliwych, proszę :)
Czytasz = Komentujesz
         


sobota, 9 lutego 2013

Uwaga !

Od teraz nowe rozdziały będą dodawane w niedzielę a nie w piątek. Przyczyny nie są istotnie. No dobra, powiem wam. Moja siostra niedawno przyjechała z Anglii z mężem i synem. Wolę spędzić z nimi trochę czasu bo pewnie nie zobaczymy się już za rok a może nawet i dwa. W sumie mogłabym napisać rozdział ale nie byłby on najlepszej jakości (chociaż i teraz nie są), więc przetrzymam was i dodam coś bardziej sensownego (mam nadzieję).




Dziękuje za miłe komentarze i oby tak dalej :D





Zapraszam na moje drugie opowiadanie, znajdziecie je w zakładce "Moje drugie opowiadanie" na górze. 




I jeszcze chcę was powiadomić i zaprosić do czytania do kolejnego opowiadania, które prowadzę razem z moją przyjaciółką. Nasz pomysł jest dość ciekawy i będzie się rozwijał w kolejnych rozdziałach ale nie pociesza nas myśl o braku jakichkolwiek komentarzy. Myślimy nad zawieszeniem bloga ale wieże, że jeśli polubiliście poje opowiadanie to polubicie i "nasze" :)
Oto one: http://balletandlove.blogspot.com/





Proszę o nie spamowanie pod rozdziałami bo w końcu zacznę usuwać takie komentarze. Do tego służy specjalnie zrobiona zakładka "Spam".




Zapraszam do głosowania w ankiecie obok :P




Miłego czytania nowych rozdziałów.




Ps. Jeśli znajdę trochę czasu (właśnie zaczynam ferie) to to odwiedzę wszystkie blogi jakie poleciły się u mnie, przeczytam i zostawię komentarz :) 
Pozdrawiam was :*



piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 12 ♥




=Zaczęła się głośno śmiać a ja obsunęłam się po zimniej ścianie nie mając siły nic powiedzieć ani wzywać pomocy… =

Nagle obudziłam się kurczowo trzymając brzucha i zaciskając w pięści skrawek bluzki. Wyswobodziłam materiał z uścisku i lekko oszołomiona poszłam do kuchni po szklankę zimnej wody. Wypiłam ją jednym duszkiem i wróciłam do łóżka. Następnego dnia w pracy było zaledwie kilka osób i mogłam sobie spokojnie porozmawiać z Lilly.
-No mamy dużo czasu. Opowiadaj co tam u ciebie?
-Nic ciekawego.
-Jak to? Nic mi nie powiesz ?
-No nic ciekawego.
- A co z Tobby’m?
-Ha ha żarcik!
-No bardzo śmieszne.
-Wszystko okey. Staramy się spotykać chociaż dwa razy w tygodniu bo Tobby ma pracę dorywczą i nie ma zbytnio czasu.
-Aham. Co?! Dwa razy w tygodniu?!
-Yhym ?!
-To co robisz aż tak ważnego, żeby nie spotkać się ze swoją najlepszą przyjaciółką?
-Poza tym, że całą rodziną chodzimy do psychologa, pomagam mamie z kawiarnią, wspieram tatę w poszukiwaniu nowej pracy to nic poważnego.
-Twój tato stracił pracę?
-Tak jakoś wyszło, że chciał się oderwać od przeszłości, jak to on ujął.
 -Rozumiem. A co z tą terapią?
-Takie załamki domowe. W sumie to ja nie ale rodzice są w tzw. separacji.
-Oh.
- A co tam u ciebie?
-No ja to się nudzę po pracy ale jakoś El ma niedługo przyjechać i Dan też więc razem będziemy się nudzić.
-Rose?
-Tak?
-Mam pytanie.
-To coś poważnego?
-No raczej. W sumie to teraz cię okłamałam ale nie do końca.
-Jak to?
-No bo widzisz…
-Nie widzę..
-To była prawda, ale po części cię unikałam…
Dziewczyna spuściła głowę a ja nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Że niby nic się nie stało ale jednak coś mnie w środku zgięło.
 -Czemu mnie unikałaś?
-To wszystko przez El
-Dlaczego? Powiedziała ci cos złego?
-Nie no co ty! Nie! Mówiła, że widziała was… jak się…
-Widziała mnie i Zayn’a tak? Jak się całujemy. O to ci chodzi?
-Wy jesteście razem?
-Nie. Od imprezy z nim nie gadałam. Znaczy jak siedziałam wieczorami to miałam już wybrany jego numer ale później się rozłączałam.
-Dlaczego?
-To długa historia ale w skrócie zrobiliśmy cos złego.
-To cos złego to, to co ja mam na myśli?
-Chyba tak.
-Oj dziewczyno! Powinnaś z nim pogadać a nie unikać.
-Ale czy to coś da?
-Jeszcze się nie nauczyłaś, że rozmowa wyjaśnia wszystko?
-No…
-No właśnie. Po pracy do niego zadzwonisz tak?
-Yhym, chyba.
-Nie chyba!
-Tak zadzwonię. 
-Jak coś to od razu leć do mnie.
-Dobra
Dzień w pracy minął szybko. Po południu przeczytałam  e-mail ze szkoły, że mam przyjść po jakieś papiery czy coś. Nie wiem o co im chodzi. Godzina była dość wczesna, więc jeszcze przed zamknięciem chciałam tam się udać. Odebrałam to co trzeba i wróciłam do domu. Usiadłam przed komputerem i przeglądając różne strony trafiłam na kurs prawa jazdy. Mam przecież dowód to umówię się na jazdę. Zrobiłam zgłoszenie internetowe i wysłałam. Później się umyłam, nabazgroliłam w pamiętniku i poszłam spać. Następnego dnia w pracy nie było Lilly. Jej mama powiedziała, że ma zatrucie żołądkowe. Robiłam wszystko za nas dwie bo inne dziewczyny nie mogły przyjść na zmianę Lilly a ja jak zwykle naiwnie się zgodziłam pracować sama, no ale podwójna stawka. Jestem materialistką. Kolejne dni mijały podobnie. W środę spotkałam się przez przypadek z Harry’m i Niall’em ale na parę sekund bo bardzo się śpieszyli. W czwartek wykupiłam sobie materiały potrzebne do nauki na prawko i od razu do nich zasiadłam. Zmęczona położyłam się wcześnie spać. W sobotę po bardzo generalnym sprzątaniu miałam kolejny koszmar nocny. Śnił mi się mój ojciec. Nie wiem jak wyglądał bo nigdy go nie widziałam, ale z tego co mama opowiadała i z oglądania zdjęć wiem jak wygląda. Na początku byliśmy w domu i jedliśmy coś a potem jakoś przenieśliśmy się do jakiegoś dziwnego miejsca. Wszędzie znajdowały się małe dzieci a obok nich jakieś ludzkie części ciała. Stałam tam obok niego jak gdyby nigdy nic a on powiedział do mnie:
-Musisz wziąć za to odpowiedzialność.
Ja pokiwałam głową, podeszłam do jakiegoś dziecka i zastrzeliłam je jakimś pistoletem. Obudziłam się porządnym zrywem. Moja twarz była w słonym pocie. Poszłam do łazienki przemyć twarz aby ochłonąć. Zimna woda ostudziła w pewnym stopniu rozgrzane ciało i kłębiące się w głowie przedziwne myśli. Mam dosyć ciągłych koszmarów! Jeszcze trochę i będę bała się zasnąć. Złapał mnie ostry skurcz w łydce przez co odruchowo usiadłam na toalecie a ręką zahaczyłam o podłużny i wysoki koszyk stojący obok. Zachwiał się i gdyby nie to, że go złapałam przewróciłby się i pewnie wszystkie szklane przedmioty by się potłukły na marmurowej posadce. Jedna z szufladek wiklinowego koszyka wysunęła się a nieduże opakowanie tamponów wyleciało z niego. Przypomniałam sobie o comiesięcznej przypadłości, której ostatnio nie miałam. To pewnie przez ten cały stres a ostatnio jest go dużo a do tego straszne koszmary. Po jutrze One Direction wyjeżdża w trasę coś około roku albo dwóch. Mam nadzieję, że sobie poradzą, ale przecież to ich praca. Nagle przypomniało mi się, że nie dzwoniłam do Zayn’a. Oj dobra, kiedy indziej, nie w nocy. Rano zapiszę się na wizytę u ginekologa aby sprawdzić co jest z moim brzuchem. A po chwili położyłam się dalej spać. Obudziłam się koło 12. Słońce przebijało swoimi promieniami firankę i drażniło moje oczy. Niechętnie wstałam i ogarnęłam się w łazience. Zjadłam pożywne śniadanie i zadzwoniłam do przychodniu u mawiając się na wizytę w poniedziałek na 15 od razu po pracy. Leżący na stole telefon przypomniał mi o bardzo ważnej rzeczy, którą powinnam była wykonać w poniedziałek. Wybrałam numer Zayn’a i czekałam aż odbierze. Nie minęły trzy sygnały jak usłyszałam dobrze znany głos.
-Cześć Rose. Co się stało?
-Cześć Zayn. Nie. Możemy się dzisiaj spotkać.
-Jeśli chcesz.
-O której?
-Ja mogę w każdej chwili.
-No to za 15 min. W parku przy tym dużym dębie. Okey ?
-Okey.
Założyłam czarne workery i skurzaną kurtkę tego samego koloru. Wsadziłam telefon do kieszeni i zamknęłam drzwi na klucz. W ciągu 13 minut doszłam do parku. Lubię jego atmosferę. Dużo rodzin często do niego przychodzi a gromadki dzieci wesoło ganiają się przy drzewach. Zazdroszczę ludziom tak beztroskiego życia. Poszłam do wielkiego dębu gdzy zawsze spotykaliśmy się z Zayn’em. Usiadłam na niedużej ławce pod drzewem. Po chwili zobaczyłam znajomą postać idącą w moim kierunku, więc wstałam.
-Cześć.
-Cześć Rose.
Nastała chwila ciszy.
-Słuchaj głupio wyszło.
Zaczęłam rozmowę bo owe milczenie było stresujące.
-Nie musisz się tłumaczyć.
-Powinnam od razu powiedzieć ci, że to nie ma sensu a do tego w ogóle się nie odzywałam.
-Ale co nie ma sensu.
-Nasz „związek”.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Zayn?
-Nie wieże, ze gdybyś tak myślała, zgodziłabyś się na sex ze mną.
-Wiesz dobrze, że od zawsze jesteś moją słabością tylko nigdy nie okazywałeś mi takiego zaangażowania w naszą przyjaźń!
-Ja?!
-Tak ty! Zawsze byłeś taki nieobecny!
-Nieprawda!
-Oh, nie wmawiaj mi nic!
-Nigdy nie zrozumiesz mojej sytuacji!
-Niby jakiej? To ty podkochiwałeś się w swoim przyjacielu bez wzajemności ale za to twój drugi przyjaciel okazywał ci uczucie?! Potem straciłeś tego drugiego a ten pierwszy niezbyt się zmienił?! Ty?! Nie! To byłam ja…
W moich oczach stanęły łzy, więc usiadłam na ławce i patrzyłam się tępo w dal.
-Myślałem, że to tylko taka pogrywania ze mną a potem zakochałem się w kimś innym.
-Zakochałeś w kimś innym?!  Myślałam, że przyjaciele mówią sobie wszystko?! Ze mną bynajmniej tak było.
Chłopak sięgną do kieszeni i wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął jednego i włożył sobie do ust podpalając go. Zaciągnął się głęboko poczym spokojnie odetchnął.
-Oo. Fajnie, że palisz też mi nie powiedziałeś.
-Nie było okazji.
-Aha. Jak długo?
-Myślę, że ze 4 miesiące albo 5.
-Co?! Dobra. Wiesz co? Chciałam cie przeprosić za swoje zachowanie i jeślibyś się zgodził to moglibyśmy odnowić naszą przyjaźń ale teraz nie mogę.
Zayn znowu zaciągnął się papierosem i rzucił na chodnik przygniatając butem. Nie wytrzymałam i zerwałam się z ławki.
-Zaczekaj!
Zacisnął swoją rękę na moim ramieniu. Mimowolnie się zatrzymałam i odwróciłam w stronę chłopaka.
-Kocham cię Rose.
-Co?!
-Kocham cię. Dajmy sobie szansę, proszę. Obiecuje, że się zmienię.
W oczach chłopaka można było dostrzec skruchę ale na mnie ona nie zadziałała. Spuściłam głowę, ze łzami w oczach i z drżącym głosem odpowiedziałam
-Nie Zayn, przepraszam
-Ale dlaczego…
Mocno pociągnęłam swoją rękę nie chcąc dłużej tego słuchać i zaczęłam biec do swojego domu z prędkością światła. Na miejscu szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie wytrzymałam. Obsunęłam się plecami po dębowych drzwiach, podkuliłam nogi do pozycji embrionalnej i schowałam głowę między nogi po czym zaczęłam głośno płakać. Oprzytomniałam, gdy z mojego telefonu wydobyły się dźwięki oznaczające, że ktoś do mnie dzwoni. Niechętnie wyjęłam telefon z kieszeni, odebrałam i przystawiłam aparat do ucha.
-Halo
Powiedziałam załamanym głosem.
-Rose? Co się stało?
-Ellen. Kiedy wracasz?
-Jutro wieczorem.
-Przyjedź od razu do mnie, dobrze?
-Oczywiście kochana.
-Opowiem ci wszystko na miejscu.
-Dobrze.
-Teraz przepraszam ale idę się położyć.
Bez odpowiedzi rozłączyłam się. Telefon rzuciłam gdzieś na stolik przy drzwiach. Ślamazarnie wstałam z podłogi i pomaszerowałam pod prysznic. Umyłam się i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik na szafce nocnej. Wyłączyłam go i poszłam do łazienki się ogarnąć. Ubrałam się w byle co i poszłam do kuchni na śniadanie. W sumie wypiłam mocną kawę. Wzięłam papiery potrzebne do lekarza i poszłam do pracy. Lilly nadal nie było. Odwaliłam najcięższą robotę bo ludzi było wyjątkowo dużo. Wypiłam kolejną kawę i zjadłam kanapkę. Po skończeniu poszłam na umówione spotkanie. Usiadłam na korytarzu i czekałam na swoja kolej. Po paru minutach weszłam do gabinetu dr.Hommles. Bardzo przyjemna kobieta. Każde wizyty miałam u niej. Na początku odpowiedziałam jej na parę pytań później zbadała moje piersi i kazała zrobić test moczu. Posłusznie wykonałam polecenia i czekałam w gabinecie na wyniki. Po 8 minutach przyszła dr.Hommles
-Wszystko jest w porządku, przepisze witaminy jeśli pani chce.
-Czyli wszystko jest dobrze? A więc co mi było?
-Nie było.
-Słucham?
-Jest pani w 4 tygodniu ciąży…   

________________________
Nie podoba mi się początek, ale 
koniec w sumie taki jak oczekiwałam :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D

HAPPY BIRTHDAY HARRY ! ♥