poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 45 ♥


Z dedykacją dla Nity. 
Hahaha i jednak będzie inaczej niż "radziłaś", ale i tak dzięki ;*

WAŻNE! PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ NA KOŃCU ROZDZIAŁU!
Kiedy zbliżała się godzina 14 każdy zaczął w pośpiechu przygotowywać się do przyjęcia. Ja oczywiście miałam więcej roboty bo wygodny Zayn szybko wziął prysznic, ubrał się i zasiadł na kanapie w salonie cały czas ślęcząc w telefonie. Musiałam umyć i ubrać Christophera a do tego ogarnąć samą siebie. Skoro wyszłam dzisiaj ze szpitala mój narzeczony przecież powinien mi pomóc. Szybko wykąpałam małego i naszykowałam mu luźny miętowy T-shirt z czarnym napisem „I’m the prince of disco. But my dad is the king!”, czarne dżinsy i vansy tego samego koloru.
-Zayn?... Zayn?!
-Co?
Policzyłam w myślach do trzech i głośno wypuściłam powietrze. Wzięłam synka na ręce, który był owinięty ręcznikiem i złapałam przygotowane ubranka. Poszłam do salonu i posadziłam małego u chłopaka na kolanach.
-Nie wiem jaki jest powód twojego obecnego zachowania, przedyskutujemy go po powrocie, ale czy z łaski swojej mógłbyś mi pomóc? Niedawno wyszłam ze szpitala i jeśli chociaż trochę martwisz się o mnie czy o nasze dzieci to rzuć w końcu ten telefon i pomóż mi.
Zayn patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi. W sklepie zachowywał się normalnie, wszystko się posypało kiedy zapytałam czy zaprosił swoich rodziców na urodziny wnuka.
-Nie mogę teraz.
Powiedział bez żadnych skrupułów i miną bez żadnego wyrazu. Podniósł się z kanapy z synkiem na rękach po czym mi go podał.
-Zayn…
-Po prostu go weź.
-Zayn!
-Co Zayn! Czy ja ci coś zrobiłem?!
-Co cie ugryzło?!
-Nic mnie nie ugryzło, co się czepiasz?!
-Ja się czepiam?! Dla twojej wiadomości wyszłam dzisiaj ze szpitala a dokładniej to niecałe trzy godziny temu. Powód tego był oczywisty i znowu to ja poświęcam wszystko dla naszego dziecka a ty?
Znowu coś się stało, ale zamiast mi o tym powiedzieć to dusisz to w środku i bezsensownie się kłócimy!
-Po prostu muszę teraz wyjść i to nie jest moja wina!
-Jakbyś zapomniał nasz syn ma dzisiaj urodziny, które pomagałeś zorganizować! Masz zamiar zepsuć ten wieczór?!
-Nie! Boże, po prostu muszę wyjść! 
Odłożył malca na kanapę i ze złością ruszył w kierunku drzwi. Kilka sekund później Chris zaczął płakać. Zayn tylko głośno przeklną i wyszedł trzaskając drzwiami. Szybko wzięłam chłopca na ręce i mocno przytuliłam.
-Przepraszam aniołku. Już cii. Nic się nie stało. Mama i tatuś mieli głośną rozmowę. Nie bój się.
Płacz synka był przeraźliwy. Moje serce roztrzaskało się na kawałki bo nie mogłam znieść tego jak teraz czuje się moje dziecko. Nic nie wyjaśnia zachowania Malika. Chyba muszę przemyśleć czy naprawdę jest on mężczyzną mojego życia…
Kiedy tylko Christopher się uspokoił, ubrałam go i sama wzięłam kilku sekundowy prysznic. Założyłam niebieską sukienkę przed kolano z rękawem ¾. Zebrałam włosy w koczek i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam czarne szpilki a do niedużej torebki wrzuciłam telefon i kilka potrzebnych drobiazgów. Przyjęcie urodzinowe miało zacząć  się o 15.30, więc mamy jeszcze 10 minut. Pospiesznie wyszliśmy z domu i dojechaliśmy na miejsce. Zdążyliśmy! Krzyknęłam sobie w myślach. Próbowałam zapomnieć o incydencie z Zaynem, żeby nikt niepotrzebnie się nie martwił. Wymusiłam na twarzy uśmiech, wzięłam synka na ręce i ruszyliśmy do budynku. Na drugim piętrze była nasza impreza. Szybko pokonałam kilkanaście schodków i byliśmy na miejscu. Z sali rozchodziły się rozmowy i śmiechy, więc przyspieszyłam kroku by zaraz znaleźć się w gronie przyjaciół. Znajome ze swoimi dziećmi z przedszkola Chrisa, Louis, Eleanor, Patric ze swoją mała kuzynką, Lou, Tom i mała Lux, Niall, Danielle, Liam i… Harry? Teraz to już nic nie rozumiem. Gdzie Sophia i od kiedy Liam z Harrym są pogodzeni… Przywitaliśmy się ze wszystkimi a Christopher pobiegł bawić się z reszta dzieci do specjalnego kącika zabaw. Kilka minut później przyjechał Zayn. Zachowywał się jakby nic się nie stało, ale nie ujdzie mu to bez wytłumaczenia. Dam mu spokój na czas przyjęcia. Byłam zdziwiona, że nie dostałam żadnej wiadomości od rodziców. Może zapomnieli, albo zapomnieli telefonów. Nie mam pojęcia, ale było już po 16 i dłużej nie mogliśmy czekać z tortem. Po chwili aa salę wjechał duży tort z wizerunkiem ulubionego pluszaka Chrisa. Piesek był identyczny tylko dużo większy przez co mały był zachwycony. Chris zdmuchnął świeczki i dostał prezenty, po czym każdy dostał kawałek ciasta. Maluchy ponownie pobiegły się bawić a my mogliśmy w spokoju porozmawiać i odprężyć się przy szampanie. Byłam taka stęskniona za El i Danielle, że miałam ochotę złapać je i uciec gdzieś, gdzie mogłybyśmy porozmawiać same. Niestety swoje zachcianki musiałam odsunąć na dalszy plan, ale i tak zdążyłam dowiedzieć się o co chodzi z Liamem i Harrym. Okazało się, że Sophia podbijała do Hazzy, ale on ją spławiał bo przecież była dziewczyną jego przyjaciele. Tamtego dnia to ona zmusiła go do wszystkiego a kiedy usłyszała, że przyjechali zaczęła udawać. Ruszyło ją sumienie, kiedy Harry postanowił nie przyjeżdżać na urodziny Chrisa. Wredna Sophia! Jak można zrobić cos takiego komukolwiek… To wszystko było takie popłatane bo Li nie chciał słuchać lokowatego a wszystko byłoby już wyjaśnione. Kiedy minęła już 18 zaczęłam się martwić o swoich rodziców. Dzisiejszy dzień miał być taki udany. Wyszłam ze szpitala, urodziny Chrisa, mogłam w końcu pogadać z dziewczynami i ze wszystkimi. Niestety dziwne zachowanie Zayna powoli rujnowało ten dzień. Jeszcze gorszy okazał się telefon, który dostałam o 19.
-Halo?
-Dobry wieczór. Czy to pani Rose McLaughter?
-Tak. O co chodzi?
-Pani rodzice i siostra mieli wypadek.
-Nie rozumiem, jak to wypadek? Co z nimi?
-Niestety rodzice nie żyją a sios…
Moje oczy zaszły łzami a w uszach zaczęło mi szumieć. Nie rozumiałam kolejnych słów mężczyzny, byłam w szoku. Dłonie zaczęły mi się pocić a po chwili trzęsłam się cała i nie mogłam uspokoić oddechu. Zayn podbiegł do mnie i przejął słuchawkę. Odnalazłam wzrokiem Nialla, który stał tuż obok mnie i z wielkim przerażeniem mocno wtuliłam się w jego tor. Duże ciepłe dłonie, zaczęły gładzić moje plecy, dodawały otuchy i nadziei, której w tym momencie już nie miałam. Czy moje życie musi być takie spieprzone?! Dlaczego nie może się w końcu ułożyć?! Wieczne kłótnie, wypadki , choroby i śmierć.  Los próbuje mnie za coś ukarać czy może jestem przeklęta?! Co gorszego może mnie jeszcze spotkać… Niewiele pamiętam już z kolejnych minut tego dnia. Pamiętam, że Patric z kuzynką wrócili do domu a znajomi z przedszkola pojechali do swoich domów. Louis zabrał resztę i mojego synka do ich wspólnego domu a ja i Zayn pojechaliśmy do szpitala. Na miejscu kazano mi rozpoznać swoich rodziców w kostnicy. Łzy leciały nieustannie z moich oczu, dłonie drżały a głos się załamywał kiedy odkryto zmasakrowane ciała rodziców. Cios w serce i wielkie ukłucie kiedy uświadomiłam sobie, ze to naprawdę oni.
-A… Gdzie… gdzie moja siostra…?
-Na sali operacyjnej.
Kiedy narzeczony zobaczył w jakim jestem stanie, objął mnie ramieniem wyprowadził z dala od tamtego miejsca i zaczął wypytywać lekarzy.
-Co z Erin?
-Miała dużo szczęścia, że siedziała z tyłu i nie przypięła pasów. W ostatnim momencie musiała próbować wyskoczyć przez okno, ale siła z jaką to wszystko się stała była tak ogromna, że zgniotło jej nogi zanim zdążyła całkowicie wysunąć się z okna. Straciła bardzo dużo krwi, ale reszta organów nie ucierpiała. Obawiamy się tylko amputacji.
-Amputacji?!
-Obawiamy się, ale nic nie jest przesądzone. Przepraszam, ale muszę już iść. Proszę czekać w poczekalni.
-Rozumiem.
Cały czas nie wiedziałam co się dzieję. Kiedy usiedliśmy na krzesełkach nadal nie osuszałam objęć Zayna. Był moja nadzieją. Chwile później zasnęłam z przypływu emocji. 

_____________________________________________
Przepraszam, że już tak dawno nie dodawałam rozdziału.
Zaniedbuje bloga, ale proszę, zrozumcie, że nie mam czasu. 
Chciałbym dodawać częściej rozdziały, ale nie mogę. Tracę również
wenę ostatnio. Martwię się bo jak nie dodaję długo rozdziałów
to tracę swoich czytelników a przecież oni są najważniejsi!
Co sądzicie o takim rozwoju sytuacji? 
Dziękuję za poprzednie komentarze ;*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D

Suchar dnia:
Na czym jeździ papier toaletowy?
-Na rolkach.