Z dedykacją dla Nity.
Hahaha i jednak będzie inaczej niż "radziłaś", ale i tak dzięki ;*
WAŻNE! PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ NA KOŃCU ROZDZIAŁU!
Kiedy zbliżała się godzina 14 każdy zaczął w pośpiechu
przygotowywać się do przyjęcia. Ja oczywiście miałam więcej roboty bo wygodny
Zayn szybko wziął prysznic, ubrał się i zasiadł na kanapie w salonie cały czas
ślęcząc w telefonie. Musiałam umyć i ubrać Christophera a do tego ogarnąć samą
siebie. Skoro wyszłam dzisiaj ze szpitala mój narzeczony przecież powinien mi
pomóc. Szybko wykąpałam małego i naszykowałam mu luźny miętowy T-shirt z
czarnym napisem „I’m the prince of disco. But my dad is the king!”, czarne dżinsy i vansy tego samego koloru.
-Zayn?... Zayn?!
-Co?
Policzyłam w myślach do trzech i głośno wypuściłam
powietrze. Wzięłam synka na ręce, który był owinięty ręcznikiem i złapałam
przygotowane ubranka. Poszłam do salonu i posadziłam małego u chłopaka na
kolanach.
-Nie wiem jaki jest powód twojego obecnego zachowania, przedyskutujemy
go po powrocie, ale czy z łaski swojej mógłbyś mi pomóc? Niedawno wyszłam ze
szpitala i jeśli chociaż trochę martwisz się o mnie czy o nasze dzieci to rzuć
w końcu ten telefon i pomóż mi.
Zayn patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie miałam
bladego pojęcia o co mu chodzi. W sklepie zachowywał się normalnie, wszystko
się posypało kiedy zapytałam czy zaprosił swoich rodziców na urodziny wnuka.
-Nie mogę teraz.
Powiedział bez żadnych skrupułów i miną bez żadnego
wyrazu. Podniósł się z kanapy z synkiem na rękach po czym mi go podał.
-Zayn…
-Po prostu go weź.
-Zayn!
-Co Zayn! Czy ja ci coś zrobiłem?!
-Co cie ugryzło?!
-Nic mnie nie ugryzło, co się czepiasz?!
-Ja się czepiam?! Dla twojej wiadomości wyszłam dzisiaj
ze szpitala a dokładniej to niecałe trzy godziny temu. Powód tego był oczywisty
i znowu to ja poświęcam wszystko dla naszego dziecka a ty?
Znowu coś się stało, ale zamiast mi o tym powiedzieć to
dusisz to w środku i bezsensownie się kłócimy!
-Po prostu muszę teraz wyjść i to nie jest moja wina!
-Jakbyś zapomniał nasz syn ma dzisiaj urodziny, które
pomagałeś zorganizować! Masz zamiar zepsuć ten wieczór?!
-Nie! Boże, po prostu muszę wyjść!
Odłożył malca na kanapę i ze złością ruszył w kierunku
drzwi. Kilka sekund później Chris zaczął płakać. Zayn tylko głośno przeklną i
wyszedł trzaskając drzwiami. Szybko wzięłam chłopca na ręce i mocno
przytuliłam.
-Przepraszam aniołku. Już cii. Nic się nie stało. Mama i
tatuś mieli głośną rozmowę. Nie bój się.
Płacz synka był przeraźliwy. Moje serce roztrzaskało się
na kawałki bo nie mogłam znieść tego jak teraz czuje się moje dziecko. Nic nie
wyjaśnia zachowania Malika. Chyba muszę przemyśleć czy naprawdę jest on
mężczyzną mojego życia…
Kiedy tylko Christopher się uspokoił, ubrałam go i sama
wzięłam kilku sekundowy prysznic. Założyłam niebieską sukienkę przed kolano z
rękawem ¾. Zebrałam włosy w koczek i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam czarne
szpilki a do niedużej torebki wrzuciłam telefon i kilka potrzebnych drobiazgów.
Przyjęcie urodzinowe miało zacząć się o
15.30, więc mamy jeszcze 10 minut. Pospiesznie wyszliśmy z domu i dojechaliśmy
na miejsce. Zdążyliśmy! Krzyknęłam sobie
w myślach. Próbowałam zapomnieć o incydencie z Zaynem, żeby nikt niepotrzebnie
się nie martwił. Wymusiłam na twarzy uśmiech, wzięłam synka na ręce i
ruszyliśmy do budynku. Na drugim piętrze była nasza impreza. Szybko pokonałam
kilkanaście schodków i byliśmy na miejscu. Z sali rozchodziły się rozmowy i
śmiechy, więc przyspieszyłam kroku by zaraz znaleźć się w gronie przyjaciół. Znajome
ze swoimi dziećmi z przedszkola Chrisa, Louis, Eleanor, Patric ze swoją mała
kuzynką, Lou, Tom i mała Lux, Niall, Danielle, Liam i… Harry? Teraz to już nic
nie rozumiem. Gdzie Sophia i od kiedy Liam z Harrym są pogodzeni… Przywitaliśmy
się ze wszystkimi a Christopher pobiegł bawić się z reszta dzieci do
specjalnego kącika zabaw. Kilka minut później przyjechał Zayn. Zachowywał się
jakby nic się nie stało, ale nie ujdzie mu to bez wytłumaczenia. Dam mu spokój
na czas przyjęcia. Byłam zdziwiona, że nie dostałam żadnej wiadomości od
rodziców. Może zapomnieli, albo zapomnieli telefonów. Nie mam pojęcia, ale było
już po 16 i dłużej nie mogliśmy czekać z tortem. Po chwili aa salę wjechał duży
tort z wizerunkiem ulubionego pluszaka Chrisa. Piesek był identyczny tylko dużo
większy przez co mały był zachwycony. Chris zdmuchnął świeczki i dostał
prezenty, po czym każdy dostał kawałek ciasta. Maluchy ponownie pobiegły się bawić
a my mogliśmy w spokoju porozmawiać i odprężyć się przy szampanie. Byłam taka
stęskniona za El i Danielle, że miałam ochotę złapać je i uciec gdzieś, gdzie
mogłybyśmy porozmawiać same. Niestety swoje zachcianki musiałam odsunąć na
dalszy plan, ale i tak zdążyłam dowiedzieć się o co chodzi z Liamem i Harrym. Okazało
się, że Sophia podbijała do Hazzy, ale on ją spławiał bo przecież była
dziewczyną jego przyjaciele. Tamtego dnia to ona zmusiła go do wszystkiego a
kiedy usłyszała, że przyjechali zaczęła udawać. Ruszyło ją sumienie, kiedy
Harry postanowił nie przyjeżdżać na urodziny Chrisa. Wredna Sophia! Jak można zrobić
cos takiego komukolwiek… To wszystko było takie popłatane bo Li nie chciał
słuchać lokowatego a wszystko byłoby już wyjaśnione. Kiedy minęła już 18 zaczęłam
się martwić o swoich rodziców. Dzisiejszy dzień miał być taki udany. Wyszłam ze
szpitala, urodziny Chrisa, mogłam w końcu pogadać z dziewczynami i ze
wszystkimi. Niestety dziwne zachowanie Zayna powoli rujnowało ten dzień. Jeszcze
gorszy okazał się telefon, który dostałam o 19.
-Halo?
-Dobry wieczór. Czy to pani Rose McLaughter?
-Tak. O co chodzi?
-Pani rodzice i siostra mieli wypadek.
-Nie rozumiem, jak to wypadek? Co z nimi?
-Niestety rodzice nie żyją a sios…
Moje oczy zaszły łzami a w uszach zaczęło mi szumieć. Nie
rozumiałam kolejnych słów mężczyzny, byłam w szoku. Dłonie zaczęły mi się pocić
a po chwili trzęsłam się cała i nie mogłam uspokoić oddechu. Zayn podbiegł do
mnie i przejął słuchawkę. Odnalazłam wzrokiem Nialla, który stał tuż obok mnie
i z wielkim przerażeniem mocno wtuliłam się w jego tor. Duże ciepłe dłonie,
zaczęły gładzić moje plecy, dodawały otuchy i nadziei, której w tym momencie już
nie miałam. Czy moje życie musi być takie spieprzone?! Dlaczego nie może się w
końcu ułożyć?! Wieczne kłótnie, wypadki , choroby i śmierć. Los próbuje mnie za coś ukarać czy może
jestem przeklęta?! Co gorszego może mnie jeszcze spotkać… Niewiele pamiętam już
z kolejnych minut tego dnia. Pamiętam, że Patric z kuzynką wrócili do domu a
znajomi z przedszkola pojechali do swoich domów. Louis zabrał resztę i mojego
synka do ich wspólnego domu a ja i Zayn pojechaliśmy do szpitala. Na miejscu
kazano mi rozpoznać swoich rodziców w kostnicy. Łzy leciały nieustannie z moich
oczu, dłonie drżały a głos się załamywał kiedy odkryto zmasakrowane ciała rodziców.
Cios w serce i wielkie ukłucie kiedy uświadomiłam sobie, ze to naprawdę oni.
-A… Gdzie… gdzie moja siostra…?
-Na sali operacyjnej.
Kiedy narzeczony zobaczył w jakim jestem stanie, objął
mnie ramieniem wyprowadził z dala od tamtego miejsca i zaczął wypytywać
lekarzy.
-Co z Erin?
-Miała dużo szczęścia, że siedziała z tyłu i nie przypięła
pasów. W ostatnim momencie musiała próbować wyskoczyć przez okno, ale siła z
jaką to wszystko się stała była tak ogromna, że zgniotło jej nogi zanim zdążyła
całkowicie wysunąć się z okna. Straciła bardzo dużo krwi, ale reszta organów nie
ucierpiała. Obawiamy się tylko amputacji.
-Amputacji?!
-Obawiamy się, ale nic nie jest przesądzone. Przepraszam,
ale muszę już iść. Proszę czekać w poczekalni.
-Rozumiem.
Cały czas nie wiedziałam co się dzieję. Kiedy usiedliśmy
na krzesełkach nadal nie osuszałam objęć Zayna. Był moja nadzieją. Chwile
później zasnęłam z przypływu emocji.
_____________________________________________
Przepraszam, że już tak dawno nie dodawałam rozdziału.
Przepraszam, że już tak dawno nie dodawałam rozdziału.
Zaniedbuje bloga, ale proszę, zrozumcie, że nie mam czasu.
Chciałbym dodawać częściej rozdziały, ale nie mogę. Tracę również
wenę ostatnio. Martwię się bo jak nie dodaję długo rozdziałów
to tracę swoich czytelników a przecież oni są najważniejsi!
Co sądzicie o takim rozwoju sytuacji?
Dziękuję za poprzednie komentarze ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D
Suchar dnia:
Na czym jeździ papier toaletowy?
-Na rolkach.
czytam komętuję kocham i czytam i zawsze będę .. nie chodzi o to abyś często je dodawałoa.. bo nie musisz ale kiedy są dodawanie częsciej to czytelnikowi który czyta więcej blogów łatwiej przypomnieć sobie o co chodziło :) to tak jakbyś czytała książkę i jak najszybciej chcesz aby wyszedł kolejny tom : pozdrawiam i będę czyrtać :)
OdpowiedzUsuńJa również czytam ale aż wstyd sie przyznać ze rzadko komentuje a wiem jakie to ważne i motywujące. Obiecuje ci ze od teraz bede częściej komentować :) A co do tego rozdziału to.. wspaniały. Bardzo mi się podoba, w każdym z twoich rozdziałów coś sie dzieje i to mi się podoba. Mnie nie przeszkadza to ze rozdziały są rzadko, ważne ze w ogóle są. Bede czytać twoje opowiadanie nawet jak rozdziały będą raz na miesiac.Życzę ci wiele weny i pozdrawiam. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTo niemożliwe. Jej rodzice zginęli?! Biedna, wspaniała Rose. Tyle przejść w życiu i jeszcze wytrzymywać... A dodatkowo Malik-co jemu odbiło? Aż tak się zdenerwował, że nie może przedstawić rodzicom narzeczonej i synka czy co? Niech on więcej nie odwala takich przedstawień.
OdpowiedzUsuńCo do rzadko pojawiających się rozdziałów: nie przejmuj się, tego bloga się nie opuszcza :*
Buziaczki <3
I wreszcie doczekałam się bluzeczki! :*
OdpowiedzUsuńBiedna Rose. Ja bym była totalnie załamana i zamknęła się na świat. Ona musi mieć dużo odwagi.
Też jestem ciekawa, o co ZNOWU chodzi Zayn'owi. Przecież było okey, a teraz?
No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo...
Ja Ciebie nie opuszczę! :)
nigdy Cię nie opuścimy! nawet tak nie myśli. ;) będziemy czekać nawet miesiąc na nowy rozdział. (; /Alex.
OdpowiedzUsuńJeśli myślisz,że mnie stracisz to się grubo mylisz xD Zostaję do samego końca,to opowiadanie jest zbyt dobre by je tak po prostu opuścić :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Rose :( Biedna... Nie wiem o co chodzi Zayn'owi ale cieszę się,że pomimo kłótni jest z nią i opiekuje się nią w tym trudnym dla niej czasie <3 Szkoda mi też Chrisa,tak się przejął i przestraszył kłótnią rodziców,że aż się rozpłakał :( i to jeszcze w swoje urodziny,a do tego w ten dzień również stracił dziadków :'(
Mam nadzieję,że Erin przeżyje i obejdzie się bez amputacji. Pewnie Rose ją zaadoptuje :)
Czekam na nn :*
Zabiłaś mnie ! Naprawdę kochana zwaliło mnie to z nóg, kompletnie się nie spodziewałam, aż mnie zatkało. To działo się tak szybko, że musiałam przeczytać kilka razy by zrozumieć, że to co przeczytałam jest prawdą...
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Rose, chcę by teraz było coraz lepiej naprawdę proszę Madziu wpuść do tego opowiadania dużo radość :) Bo inaczej wyląduje w szpitalu z zawałem + złamanym serduszkiem...
Rozdział jest cudowny, oprócz tej kłótni no i śmierci jej rodziców... Oczywiście jestem i nie zamierzam odchodzić :) Czekam na kolejny, żyycze dużo weny i pozdrawiam :*
Ja nie opuszcze ;* zostane z tb....nie rozuiem Malika...ale rozdział świetny ;*
OdpowiedzUsuńJa nie opuszczę rozumiem co to znaczy nie mieć czasu dla bloga bo sama taki prowadzę. A rozdział jest cudowny. I pamiętaj ze cię nie opuszczę <3
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPisz dalej - czekam :D