=Zaczęła się głośno śmiać a ja obsunęłam się po zimniej
ścianie nie mając siły nic powiedzieć ani wzywać pomocy… =
Nagle obudziłam się kurczowo trzymając brzucha i
zaciskając w pięści skrawek bluzki. Wyswobodziłam materiał z uścisku i lekko
oszołomiona poszłam do kuchni po szklankę zimnej wody. Wypiłam ją jednym
duszkiem i wróciłam do łóżka. Następnego dnia w pracy było zaledwie kilka osób
i mogłam sobie spokojnie porozmawiać z Lilly.
-No mamy dużo czasu. Opowiadaj co tam u ciebie?
-Nic ciekawego.
-Jak to? Nic mi nie powiesz ?
-No nic ciekawego.
- A co z Tobby’m?
-Ha ha żarcik!
-No bardzo śmieszne.
-Wszystko okey. Staramy się spotykać chociaż dwa razy w
tygodniu bo Tobby ma pracę dorywczą i nie ma zbytnio czasu.
-Aham. Co?! Dwa razy w tygodniu?!
-Yhym ?!
-To co robisz aż tak ważnego, żeby nie spotkać się ze
swoją najlepszą przyjaciółką?
-Poza tym, że całą rodziną chodzimy do psychologa,
pomagam mamie z kawiarnią, wspieram tatę w poszukiwaniu nowej pracy to nic
poważnego.
-Twój tato stracił pracę?
-Tak jakoś wyszło, że chciał się oderwać od przeszłości,
jak to on ujął.
-Rozumiem. A co z
tą terapią?
-Takie załamki domowe. W sumie to ja nie ale rodzice są w
tzw. separacji.
-Oh.
- A co tam u ciebie?
-No ja to się nudzę po pracy ale jakoś El ma niedługo
przyjechać i Dan też więc razem będziemy się nudzić.
-Rose?
-Tak?
-Mam pytanie.
-To coś poważnego?
-No raczej. W sumie to teraz cię okłamałam ale nie do
końca.
-Jak to?
-No bo widzisz…
-Nie widzę..
-To była prawda, ale po części cię unikałam…
Dziewczyna spuściła głowę a ja nie wiedziałam co mam jej
powiedzieć. Że niby nic się nie stało ale jednak coś mnie w środku zgięło.
-Czemu mnie
unikałaś?
-To wszystko przez El
-Dlaczego? Powiedziała ci cos złego?
-Nie no co ty! Nie! Mówiła, że widziała was… jak się…
-Widziała mnie i Zayn’a tak? Jak się całujemy. O to ci
chodzi?
-Wy jesteście razem?
-Nie. Od imprezy z nim nie gadałam. Znaczy jak siedziałam
wieczorami to miałam już wybrany jego numer ale później się rozłączałam.
-Dlaczego?
-To długa historia ale w skrócie zrobiliśmy cos złego.
-To cos złego to, to co ja mam na myśli?
-Chyba tak.
-Oj dziewczyno! Powinnaś z nim pogadać a nie unikać.
-Ale czy to coś da?
-Jeszcze się nie nauczyłaś, że rozmowa wyjaśnia wszystko?
-No…
-No właśnie. Po pracy do niego zadzwonisz tak?
-Yhym, chyba.
-Nie chyba!
-Tak zadzwonię.
-Jak coś to od razu leć do mnie.
-Dobra
Dzień w pracy minął szybko. Po południu przeczytałam e-mail ze szkoły, że mam przyjść po jakieś
papiery czy coś. Nie wiem o co im chodzi. Godzina była dość wczesna, więc
jeszcze przed zamknięciem chciałam tam się udać. Odebrałam to co trzeba i
wróciłam do domu. Usiadłam przed komputerem i przeglądając różne strony
trafiłam na kurs prawa jazdy. Mam przecież dowód to umówię się na jazdę.
Zrobiłam zgłoszenie internetowe i wysłałam. Później się umyłam, nabazgroliłam w
pamiętniku i poszłam spać. Następnego dnia w pracy nie było Lilly. Jej mama
powiedziała, że ma zatrucie żołądkowe. Robiłam wszystko za nas dwie bo inne
dziewczyny nie mogły przyjść na zmianę Lilly a ja jak zwykle naiwnie się zgodziłam
pracować sama, no ale podwójna stawka. Jestem materialistką. Kolejne dni mijały
podobnie. W środę spotkałam się przez przypadek z Harry’m i Niall’em ale na
parę sekund bo bardzo się śpieszyli. W czwartek wykupiłam sobie materiały
potrzebne do nauki na prawko i od razu do nich zasiadłam. Zmęczona położyłam
się wcześnie spać. W sobotę po bardzo generalnym sprzątaniu miałam kolejny
koszmar nocny. Śnił mi się mój ojciec. Nie wiem jak wyglądał bo nigdy go nie
widziałam, ale z tego co mama opowiadała i z oglądania zdjęć wiem jak wygląda.
Na początku byliśmy w domu i jedliśmy coś a potem jakoś przenieśliśmy się do
jakiegoś dziwnego miejsca. Wszędzie znajdowały się małe dzieci a obok nich
jakieś ludzkie części ciała. Stałam tam obok niego jak gdyby nigdy nic a on
powiedział do mnie:
-Musisz wziąć za to odpowiedzialność.
Ja pokiwałam głową, podeszłam do jakiegoś dziecka i
zastrzeliłam je jakimś pistoletem. Obudziłam się porządnym zrywem. Moja twarz
była w słonym pocie. Poszłam do łazienki przemyć twarz aby ochłonąć. Zimna woda
ostudziła w pewnym stopniu rozgrzane ciało i kłębiące się w głowie przedziwne myśli.
Mam dosyć ciągłych koszmarów! Jeszcze trochę i będę bała się zasnąć. Złapał
mnie ostry skurcz w łydce przez co odruchowo usiadłam na toalecie a ręką zahaczyłam
o podłużny i wysoki koszyk stojący obok. Zachwiał się i gdyby nie to, że go
złapałam przewróciłby się i pewnie wszystkie szklane przedmioty by się potłukły
na marmurowej posadce. Jedna z szufladek wiklinowego koszyka wysunęła się a
nieduże opakowanie tamponów wyleciało z niego. Przypomniałam sobie o
comiesięcznej przypadłości, której ostatnio nie miałam. To pewnie przez ten
cały stres a ostatnio jest go dużo a do tego straszne koszmary. Po jutrze One
Direction wyjeżdża w trasę coś około roku albo dwóch. Mam nadzieję, że sobie
poradzą, ale przecież to ich praca. Nagle przypomniało mi się, że nie dzwoniłam
do Zayn’a. Oj dobra, kiedy indziej, nie w nocy. Rano zapiszę się na wizytę u
ginekologa aby sprawdzić co jest z moim brzuchem. A po chwili położyłam się
dalej spać. Obudziłam się koło 12. Słońce przebijało swoimi promieniami firankę
i drażniło moje oczy. Niechętnie wstałam i ogarnęłam się w łazience. Zjadłam
pożywne śniadanie i zadzwoniłam do przychodniu u mawiając się na wizytę w
poniedziałek na 15 od razu po pracy. Leżący na stole telefon przypomniał mi o
bardzo ważnej rzeczy, którą powinnam była wykonać w poniedziałek. Wybrałam
numer Zayn’a i czekałam aż odbierze. Nie minęły trzy sygnały jak usłyszałam
dobrze znany głos.
-Cześć Rose. Co się stało?
-Cześć Zayn. Nie. Możemy się dzisiaj spotkać.
-Jeśli chcesz.
-O której?
-Ja mogę w każdej chwili.
-No to za 15 min. W parku przy tym dużym dębie. Okey ?
-Okey.
Założyłam czarne workery i skurzaną kurtkę tego samego
koloru. Wsadziłam telefon do kieszeni i zamknęłam drzwi na klucz. W ciągu 13
minut doszłam do parku. Lubię jego atmosferę. Dużo rodzin często do niego
przychodzi a gromadki dzieci wesoło ganiają się przy drzewach. Zazdroszczę
ludziom tak beztroskiego życia. Poszłam do wielkiego dębu gdzy zawsze
spotykaliśmy się z Zayn’em. Usiadłam na niedużej ławce pod drzewem. Po chwili
zobaczyłam znajomą postać idącą w moim kierunku, więc wstałam.
-Cześć.
-Cześć Rose.
Nastała chwila ciszy.
-Słuchaj głupio wyszło.
Zaczęłam rozmowę bo owe milczenie było stresujące.
-Nie musisz się tłumaczyć.
-Powinnam od razu powiedzieć ci, że to nie ma sensu a do
tego w ogóle się nie odzywałam.
-Ale co nie ma sensu.
-Nasz „związek”.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Zayn?
-Nie wieże, ze gdybyś tak myślała, zgodziłabyś się na sex
ze mną.
-Wiesz dobrze, że od zawsze jesteś moją słabością tylko
nigdy nie okazywałeś mi takiego zaangażowania w naszą przyjaźń!
-Ja?!
-Tak ty! Zawsze byłeś taki nieobecny!
-Nieprawda!
-Oh, nie wmawiaj mi nic!
-Nigdy nie zrozumiesz mojej sytuacji!
-Niby jakiej? To ty podkochiwałeś się w swoim przyjacielu
bez wzajemności ale za to twój drugi przyjaciel okazywał ci uczucie?! Potem
straciłeś tego drugiego a ten pierwszy niezbyt się zmienił?! Ty?! Nie! To byłam
ja…
W moich oczach stanęły łzy, więc usiadłam na ławce i
patrzyłam się tępo w dal.
-Myślałem, że to tylko taka pogrywania ze mną a potem
zakochałem się w kimś innym.
-Zakochałeś w kimś innym?! Myślałam, że przyjaciele mówią sobie
wszystko?! Ze mną bynajmniej tak było.
Chłopak sięgną do kieszeni i wyjął paczkę papierosów i
zapalniczkę. Wyciągnął jednego i włożył sobie do ust podpalając go. Zaciągnął
się głęboko poczym spokojnie odetchnął.
-Oo. Fajnie, że palisz też mi nie powiedziałeś.
-Nie było okazji.
-Aha. Jak długo?
-Myślę, że ze 4 miesiące albo 5.
-Co?! Dobra. Wiesz co? Chciałam cie przeprosić za swoje
zachowanie i jeślibyś się zgodził to moglibyśmy odnowić naszą przyjaźń ale
teraz nie mogę.
Zayn znowu zaciągnął się papierosem i rzucił na chodnik
przygniatając butem. Nie wytrzymałam i zerwałam się z ławki.
-Zaczekaj!
Zacisnął swoją rękę na moim ramieniu. Mimowolnie się
zatrzymałam i odwróciłam w stronę chłopaka.
-Kocham cię Rose.
-Co?!
-Kocham cię. Dajmy sobie szansę, proszę. Obiecuje, że się
zmienię.
W oczach chłopaka można było dostrzec skruchę ale na mnie
ona nie zadziałała. Spuściłam głowę, ze łzami w oczach i z drżącym głosem
odpowiedziałam
-Nie Zayn, przepraszam
-Ale dlaczego…
Mocno pociągnęłam swoją rękę nie chcąc dłużej tego
słuchać i zaczęłam biec do swojego domu z prędkością światła. Na miejscu szybko
otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie wytrzymałam. Obsunęłam się plecami po
dębowych drzwiach, podkuliłam nogi do pozycji embrionalnej i schowałam głowę
między nogi po czym zaczęłam głośno płakać. Oprzytomniałam, gdy z mojego
telefonu wydobyły się dźwięki oznaczające, że ktoś do mnie dzwoni. Niechętnie
wyjęłam telefon z kieszeni, odebrałam i przystawiłam aparat do ucha.
-Halo
Powiedziałam załamanym głosem.
-Rose? Co się stało?
-Ellen. Kiedy wracasz?
-Jutro wieczorem.
-Przyjedź od razu do mnie, dobrze?
-Oczywiście kochana.
-Opowiem ci wszystko na miejscu.
-Dobrze.
-Teraz przepraszam ale idę się położyć.
Bez odpowiedzi rozłączyłam się. Telefon rzuciłam gdzieś
na stolik przy drzwiach. Ślamazarnie wstałam z podłogi i pomaszerowałam pod
prysznic. Umyłam się i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik na szafce nocnej.
Wyłączyłam go i poszłam do łazienki się ogarnąć. Ubrałam się w byle co i
poszłam do kuchni na śniadanie. W sumie wypiłam mocną kawę. Wzięłam papiery
potrzebne do lekarza i poszłam do pracy. Lilly nadal nie było. Odwaliłam
najcięższą robotę bo ludzi było wyjątkowo dużo. Wypiłam kolejną kawę i zjadłam
kanapkę. Po skończeniu poszłam na umówione spotkanie. Usiadłam na korytarzu i
czekałam na swoja kolej. Po paru minutach weszłam do gabinetu dr.Hommles.
Bardzo przyjemna kobieta. Każde wizyty miałam u niej. Na początku
odpowiedziałam jej na parę pytań później zbadała moje piersi i kazała zrobić
test moczu. Posłusznie wykonałam polecenia i czekałam w gabinecie na wyniki. Po
8 minutach przyszła dr.Hommles
-Wszystko jest w porządku, przepisze witaminy jeśli pani
chce.
-Czyli wszystko jest dobrze? A więc co mi było?
-Nie było.
-Słucham?
-Jest pani w 4 tygodniu ciąży…
________________________
Nie podoba mi się początek, ale
koniec w sumie taki jak oczekiwałam :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D
HAPPY BIRTHDAY HARRY ! ♥
Kocham.! <3
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj następny rozdział jak szybko się da.! :)
Uwielbiam twój styl pisania i sposób w jaki kończysz każdy rozdział.!
Podtrzymujesz nas czytelników w niebywale wysokim napięciu.!
Jestem stałą obserwatorką twojego bloga.! ;*
Oby tak dalej.!
Świetny!!! Bardzo mi się podoba;D Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńU mnie rozdział 10: http://opowiadaniaa1d.blogspot.com/
kocham Twoje "po 8 minutach" hahahaha. boski rozdział, daleeeej! :DDDDD
OdpowiedzUsuńRewelacja!!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie :)
Mama nadzieje że szybko będzie następny rozdział bo nie wytrzymam,wybuchnę :P
codziennie sprawdzam czy jest coś nowego i się doczekałam:)
Pisz tak dalej :**
No to się narobiło. Początek też szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu, już myślałam, że napiszę Ci w komentarzu, żebyś więcej opisów dawała, ale nie, to byłoby niepotrzebne, bo kilka linijek dalej było już idealnie ;)
OdpowiedzUsuńCiąża ! Kurde, co teraz? Ja chcę już wiedzieć .
ściskam i całuję ; *
Ahh bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :D
-Julia
Z ciekawości weszłam na Twojego bloga i co widzę? Kolejny rozdział, więc zabrałam się szybko za jego przeczytanie.
OdpowiedzUsuńKamień spadł mi z serca kiedy okazało się, że nieprzyjemna sytuacji z Lilly okazała się złym snem. Prosiłam, ba, modliłam się o to. Moment spotkanie z Zaynem mnie zaskoczył. Jego zachowanie, takie hm... obojętne? Tak, tak je odbieram. I na dodatek to "kocham cię" takie puste wydawały mi się być te słowa. no nic, poczekam zobaczę co z tego wyjdzie dalej.
Hah, tak myślałam, że będzie w ciąży. Wszystkie te koszmary, złe samopoczucie. Jestem ciekawa co postanowi dalej Rose. :)
Czekam na ciąg dalszy. x
www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com
o mój boże! boskie! oni muszę być razem zapro do mine
OdpowiedzUsuńten szablon jest taki cudowny, że nie mam słów *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do nie na nowy rozdział :D
http://all-of-us-will-drown.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger ! Więcej informacji na moim blogu http://polskaangliaionedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń