środa, 16 października 2013

Rozdział 37 ♥

Promienie słoneczne zaczęły pieścić moja twarz. Przebudziłam się, ale nie miałam ochoty otwierać oczu. Po chwili dotarło do mnie, że moja poduszka się porusza. Otworzyłam leniwie jedno oko a później drugie. Poduszka nie była poduszką, a klatka piersiową Zayna, która podnosiła się i opadała podczas oddychania. Spojrzałam lekko do góry i zobaczyłam jego idealną twarz z lekkim zarostem. Wyglądał strasznie pociągająco. Lekko się podniosłam, żeby zobaczyć która godzina. Na zegarku była 6.00 czyli za 40 minut muszę wstać, żeby zdążyć zawieść małego do przedszkola i sama zdążyć do pracy. Wróciłam do pozycji leżącej a po chwili stwierdziłam, że jestem naga. Na podłodze leżały części naszej garderoby. Przypomniał mi się cudowny wczorajszy wieczór, a moje wspomnienia przerwał cichy pomruk chłopaka. Spojrzałam na niego i od razu zauważyłam jego szeroki uśmiech.
-Panie Malik, co panu tak wesoło?
Spytałam całując go na dzień dobry. Zamruczał w moje usta i delikatnie pogładził moją twarz.
-Od dawna marzyłem o tej chwili.
Przyglądał się z dokładnością mojej twarzy jakby chcąc zapamiętać każdy jej milimetr. Odwzajemniłam uśmiech i dostałam soczystego buziaka po czym ponownie położyłam głowę na jego torsie a on mocno mnie objął.
-Teraz mógłbym już nigdy nie opuszczać tego łóżka.
-Byłoby zbyt idealnie…
-Kocham cię.
Podniosłam głowę i spojrzałam centralnie w oczy Zayna. Biła z nich wielka radość, miłość i ekscytacja.
-Ja ciebie też.
Pocałował mnie znowu i znowu i znowu.
-Za pół godziny muszę wstawać, żeby zdążyć zawieść małego i pojechać do pracy.
-Ja go odwiozę, więc mamy trochę więcej czasu.
-Zayn… Jesteś nie wyżyty…
-Wiem…
Kiedy wybiła 7.20 byliśmy gotowi do wyjścia.
-Na pewno zdążysz?
-Tak, tak. Przypomniało mi się, że dzisiaj zaczynam kilka minut później bo szef ma ważne spotkanie rano.
-Dobrze, dobrze. To leć już.
-Okey. Przyjadę po ciebie i razem zabierzemy małego i pojedziemy gdzieś na obiad dobrze?
-Będę czekać.
Wsadził małego do fotelika i ucałował w główkę. Dałam mu soczystego buziaka i odjechaliśmy. Po drodze zostawiłam synka w szkole. Ucałowałam go mocno w główkę i sprawdziłam czy ma przy sobie inhalator. Mały pobiegł zadowolony w kierunku wejścia a ja odprowadziłam go wzrokiem i odjechałam. Nie obyło się bez korków, ale zajechałam na czas. A teraz sztuczny uśmiech i mogłam zacząć pracę jako sekretarka. Przywitałam się z ochroną w bardzo formalny sposób i zajęłam swoje miejsce.
-Rose, jak miło panią widzieć.
-Dziękuję, mnie również Leo.
Leo jest sprzątaczem, to taki starszy pan, z którym miło mi się rozmawia. Zawsze uśmiechnięty i punktualny. Ostatnio wziął sobie kilka dni urlopu ze względu na przyjazd jego córki z dziećmi, więc teraz musi odpracować nieobecność.
-Co u pańskiej córki? Jak wnuki.
-Dziękuję za pamięć. Wszystko jest w porządku. Dzisiaj Klara ma przedstawienie „Jeziora Łabędziego” i bardzo się stresuje.
-Oh, jest świetną baletnicą i na pewno da sobie radę. To utalentowana dziewczyna.
-Dziękuje za miłe słowa.
Uśmiechną się pogodnie i wrócił do swojej pracy a ja zaczęłam przeglądać papiery. Kiedy spojrzałam na zegarek była 9.57 co oznacza, że spotkanie zaraz się skończy. Wstawiłam wodę na kawę i naszykowałam filiżanki dla Patric’a i jego ojca. Równo o 10 drzwi od sali konferencyjnej się odtworzyły. Wstałam i pożegnałam wychodzących biznesmenów z szerokim uśmiechem. Za nimi wyszedł szef, zamykając drzwi rzucił lekkie dzień dobry.
-Dzień dobry, szefie.
Podszedł zamyślony i zaczął coś uporczywie wystukiwać w telefonie. Zmartwiłam się, ale z opanowaniem czekałam aż skończy.
-Gdzie twój ojciec? Wszystko w porządku?
-Um… On, on miał zawał wczoraj i jest w szpitalu. Przyszły dzisiaj jakieś listy?
Zmienił temat? To do niego nie podobne. Coś jest jeszcze na rzeczy.
-Nie proszę pana, nie ma żadnych listów. Zaparzył…
-Nigdy nie mówiłaś do mnie ‘proszę pana’…
-Martwię się o ciebie…
-Niepotrzebnie. Um… W sumie to napiłbym się kawy.
Uśmiechnął się nikle i schował telefon do kieszeni, rozluźniając krawat pod szyją. Odpowiedziałam mu uśmiechem i podałam mu przygotowaną kilka sekund wcześniej kawę. Zamruczał upijając mały łyk.
-Miałbym do ciebie wielką prośbę.
-Co tylko zechcesz, słucham.
-Jestem dziś bardzo zajęty a musze być pewny, że u mojego ojca wszystko w porządku. Mogłabyś go odwiedzić?
-Teraz?
-Za jakąś godzinę bo jeszcze musimy przedyskutować parę spraw. Po odwiedzinach możesz jechać do domu.
-Oczywiście, nie ma problemu.
-Świetnie, dziękuję Ci Rose.
Uśmiechnął się ponownie i odszedł w kierunku swojego gabinetu z kawą w ręku. Zajęłam się odbieraniem telefonów i robotą papierkową. Później odbyło się spotkanie kadry pracowniczej a na koniec zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stroną szpitala. Po drodze kupiłam świeże owoce i kwiaty. Nie wiedziałam jakie, więc wybrałam bukiecik czerwonych frezji. Dojechanie tam zajęło mi trochę czasu, ale w końcu się udało. Weszłam do ogromnego budynku i od razu na moje nozdrza rzucił się niemiły, szpitalny zapach. Na poczekalni siedziało sporo ludzi, starsi i ci młodsi. Uśmiechnęłam się na widok małego chłopca, który bawił się w wyznaczonym do tego kącie, przypominającego mojego synka. Po chwili stanęłam przy recepcji.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. W czymś mogę pomóc?
Kobieta w średnim wieku spojrzała na mnie spod fali długich rzęs i uśmiechnęła się przyjaźnie. Jej twarz wyglądała na zmęczoną a ona sama wydawała się być przytłoczona pracą w tym miejscu.
-Na jakiej sali znajduje się Pan George Roother?
-Jest Pani kimś z rodziny?
-Nie, jestem jego sekretarką.
-Nazwisko?
-McLaughter Rosalie.
-Um… Przepraszam, ale ni ma pani na liście..
-Jak…
Rozdzwonił się telefon a kobieta szybko go odebrała. Po chwili rozmowy uśmiechnęła się do mnie.
-Przepraszam, dzwonił Pan Patrick Roother i potwierdził Pani przybycie. Proszę iść w lewo, schodami na górę i skręcić w prawo. Pokój 28.
-Dziękuję.
Skinęłam głową i udałam się w podanym kierunku. Stojąc przy drzwiach, przeczesałam wolną dłonią włosy i zapukałam. Kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam do środka.
-Pani McLaughter?
-Dzień dobry Panie Roother. Jak się Pan czuje?
-Dobrze, dziękuję.
-Proszę to owoce dla Pana i kwiaty. Nie wiedziałam jakie, więc zdecydowałam się na moje ulubione.
-Świetny wybór, dziękuję. Jak sprawy w firmie?
-Wszystko dobrze, dzisiejsze spotkanie przebiegło pomyślnie a umowa została podpisana na pana zasadach.
-Cieszę się. Um… jak mój syn?
Zdziwiło mnie trochę jego pytanie, ale musiałam odpowiedzieć szczerze.
-Jest… jest trochę przybity i niepewny, ale źle nie jest.
-Mówiłem mu żeby się nie martwił bo nic mi nie jest….
-Jego reakcja jest oczywista, jeśli mogę się wtrącić. Patrick jest wiernym synem i na pewno się martwi Pana zdrowiem. Ja na jego miejscu też bym się martwiła…
-Dziękuję, za miłe słowa Panno Rosalie.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Usiądź obok.
Posłusznie wykonałam polecenie lekko skonsternowana. Mężczyzna ujął moja dłoń i musnął lekko ustami jej wierzchnią część.
-Cieszę się, że mój syn ma takich wspaniałych przyjaciół. Ja tez jestem wielce zadowolony z takiego idealnego pracownika.
Trzymał moja dłoń w swoich i gładził kciukiem. Byłam nieco zdziwiona jego wyznaniem, ale prawdę mówiąc zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Chciałbym mieć taką synową – wyszeptał i spuścił wzrok – a jak tam sprawy rodzinne Panno Rose?
-Um… Dobrze, dziękuję. Niedługo odbędą się urodziny mojego synka i od razu uprzedzam, że jest pan zaproszony.
-To będzie zaszczyt móc uczestniczyć w tym przyjęciu.
-Jest mi niezmiernie miło z tych słów.
Uśmiechnęła się szeroko. Przedyskutowaliśmy jeszcze kilka tematów i pożegnałam się z Panem Rooth’em wychodząc. Byłam mile zaskoczona jego troską i postawą niepodobną do prawdziwego szefa. Spojrzałam na zegarek w szpitalu, który wskazywał 14. Uprzejmie pożegnałam się z recepcjonistką i opuściłam budynek. Popołudniowe słońce tak grzało jak nigdy i zrobiło mi się duszno. Zdjęłam marynarkę ruszyłam w stronę mojego samochodu. Wsiadłam do środka i wygrzebałam z torby telefon i sprawdziłam czy przypadkiem nikt do mnie nie dzwonił po czym wrzuciłam go powrotem. Odpaliłam silnik i pojechałam do domu. Zaparkowałam samochód i poszłam do domu, który o dziwo okazał się zamknięty. Przecież Zayn miał na mnie czekać… No nie ważne. Wyciągnęła z torebki pęk kluczy i otworzyłam zamek po czym weszłam do środka. Zdjęłam buty i od razu poszłam się przebrać, zastanawiając gdzie moglibyśmy pojechać. Założyłam zwiewną białą sukienkę w kwiaty i rzemykowe sandały. Przeczesałam włosy i związałam w wysokiego koczka. Spojrzałam na godzinę, 14.32. Musze już wyjeżdżać po Chrisa, gdzie jest Zayn. Wybrałam jego numer w kontaktach i  zadzwoniłam. Po kilku sygnałach odebrał, w oddali słychać było rozmowy i śmiechy.
-Zayn?
-Tak skarbie, co tam?
-Umowa.
-Co kotku? Nie słyszę, głośno tu trochę.
Zaśmiał się głupkowato. Idiota. Zapomniał o naszym spotkaniu?
-Zapomniałeś o naszej umowie. Miałam po ciebie przyjechać, razem mieliśmy odebrać Christophera i jechać na kolację… Wiesz co? Baw się dobrze gdziekolwiek jesteś. Ja jestem matką pracującą i dla twojej wiadomości, jadę po synka. Na razie.
-Rose?
-Baw się dobrze.
Rozłączyłam się i złapałam za niedużą torebkę i założyłam ją na ramię, wrzucając uprzednio telefon. Wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz, który po chwili wylądował w mojej torebce a ja wsiadłam do samochodu i pojechałam po synka. Co on sobie myśli…

________________________________
No jestem już z nowym rozdziałem.
Postanowiłam trochę bardziej 'napsocić' niż
zamierzałam bo mam wrażenie, że zanudzacie
się przy czytaniu. Mam rację? No cóż... 
Przepraszam, że rozdział dodany tak późno, 
ale szczerze to już mi się nie chciało go pisać xD
Co jeszcze mogę powiedzieć... 
Mam nadzieję, że miło się czytało.
Za jakiekolwiek błędy przepraszam bo
pisałam szybko z uwagi na moje zaległości.
Kto z was czyta/czytał COLD'a?
Ja właśnie zaczynam 2 część omomomom

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ :D


11 komentarzy:

  1. OMG *.* cuuuuuuudo !
    Czy Zayn powariowal rano byl taaaki slodki a potem co ?! No ja rzadam wyjasnien ! Tlumacz sie malik ! (i tak Cie kocham xd <3). Cos mi sie ten jej szef wydaje podejrzany nie wiem czego, ale ostatnio to mam takie rozne ekhm skojarzenia i takie tam ale to whatever xd ty sie nie waz nic mieszac jest dobrze jak jest, ale nie tak jak pod koniec tego rozdzialu. W sumie to czasem moze sie cos dziac delikatnie powtarzam delikatnie, ale sprobuj cos miedzy nimi zepsuc to grr. Juz wystarczajaco byli osobno. :)
    Czekam, zycze weny i pozdrawiam kocie :* <33

    Ps. Pisze ten komentarz po raz drugi na tel i mnie cos trafia, ale dla Cb wszystko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zanudzasz..Lubie czytac to opowiadanie... Uwielbiam ej wręcz. Ciekawe gdzie jest Zayn i co się stanie.... Czekam na szybkiego nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. LOFFCIAM twoje opowiadanie!
    Naprawdę, może ty myślisz, że nam sie nie podoba, ale to nie prawda! Kochamy je! Przynajmniej tak mi się wydaje. W każdym razie ja je kocham i chcę, żebyś dodawała kolejne rozdziały.
    Mam nadzieję, że na nexta nie będzie trzeba długo czekać :*
    Kocham cię :*
    <3 <3 <3 <3 <3 <3
    Weny!
    xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale nie przynudzasz! Ten rozdział jest boski *.*
    Też czytałam COLD'a i jestem na bieżąco z Chills :)
    Życzę weny i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział wyszedł ci naprawdę świetny !!!! Nie masz prawa sądzić, że przynudzasz ! Bardzo mi się podobał i czekam na więcej :) Życzę weny i dobrego humoru :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm ok, ok ciekawe...
    Rozdział zajebisty!!!!
    C=

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przesadzaj, wcale nie zanudzasz. Rozdział świetnie wyszedł :)
    Nie mam pojęcia gdzie mógł być Zayn i dlaczego...hm, olał Rose? Ta sytuacja z szefem też wydaję mi się dziwna, bo tak czule gładził ją po dłoni...no cóż, czekamy na wyjaśnienia :*
    Kocham Cię i ten gif ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. nie zanudzałaś nigdy :) zawsze jest to coś :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Super sa twoje opowiadania czekam nn :* kiedy bedzie ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Super sa rozdzialy dawaj nastepny :D ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejciuu *-*
    Znalazłam twojego bloga zupełnie przypadkie i już wiem że szybko nie nie opuszczę :3
    Rozdział cudowny! Zakochałam się w każdym słowie które napisałaś ;* no i ta akcj na konoec.. Zayn co ty sobie myślisz?! *mega bulwers* xd
    Czekam na nexta!

    only-to-die.blogspot com
    wpadniesz? Licze na twoją opinię :3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! To ważne dla mnie :*****