-Wyspał się mój książę?
-Tiak.
Wzięłam go na ręce i ucałowałam w główkę na co wesoło się
uśmiechnął i wtulił w zagłębienie na mojej szyi. Zabrałam go do łazienki i
opłukałam mu twarz wodą po czym ubrałam w szare dresy i zieloną koszulkę. Na
stopy założyłam skarpetki i niskie trampki po czym wspólnie poszliśmy dokończyć
śniadanie. Po skończeniu pozmywałam naczynia i razem poszliśmy umyć zęby a na
koniec podałam mu leki i inhalator. W
salonie włączyłam Christoper’owi telewizor, gdzie akurat leciały poranne bajki
a sama zabrałam się za sprzątanie. Wstawiłam pranie i pootwierałam okna, żeby
dom się przewietrzył, ale szybko je zamknęłam bo zrobiło się za chłodno.
Podlałam trochę kwiatki i zruszyłam im ziemię. Poukładałam książki i zabawki w
pokoju Chris’a, zmieniłam mu i nam pościel po czym zabrałam się za wycieranie
kurzy i odkurzanie. Kiedy skończyłam była już 13.20 a na dworze już się
przejaśniało. Wyciągnęłam pranie i włożyłam je do suszarki po czym poszłam
nałożyć granatowe jeansy, miętowy sweterek, czarne workery i płaszczyk tego samego koloru. Wróciłam do
salonu i wzięłam małego, żeby też go przebrać w coś cieplejszego. Wsadziłam
portfel do torebki, telefon i zabawkę dla Chris’a. po czym wyszliśmy. Zakluczyłam dom i wrzuciłam
klucze do torby. Skoro pogoda się poprawiła, poszliśmy pieszo. Na początku udaliśmy
do sklepu z ubraniami, ponieważ musiałam kupić małemu nowe spodnie.
-Dzień dobry.
-Dzien dobly.
Przywitaliśmy się z młoda sprzedawczynią, która nawet nie
podniosła na nas wzroku. Miło. Podeszliśmy do pierwszego stoiska ze spodenkami.
-Które ci się podobają?
-Te.
-Niebieskie? Masz już niebieskie, może inne?
-Te.
-Czerwone? Słońce masz już takie. Zobaczymy jakieś ciemne
bo w tych ciemno szarych zrobiłeś dziury na kolankach.
-Nje! Chce… te!
-Oliwkowe… No dobrze, mogą być. Chodź przymierzymy.
Przymierzyliśmy i pasowały. Znalazłam jeszcze miętowy
T-shirt z czarnym napisem „I’m the prince of disco. But my dad is the king!” i
nie mogłam się powstrzymać aby go kupić. Wybrałam dla siebie jeszcze dwie
zwykłe koszule i mogliśmy iść na zakupy spożywcze. Chris pchał wózek, ale i tak
musiałam mu pomóc.
-Mamaaa…
-Tak słońce?
-Dzie tata?
-Tata? Tatuś miał dzisiaj coś ważnego do załatwienia i
wróci dopiero na kolację.
-Aha…
Chłopczyk spuścił głowę ze smutną miną i ruszył dalej.
-A może pójdziemy do wesołego miasteczka?
-Naprawdę?
-Jasne! Zrobimy zakupy i zaniesiemy je do domu a później
pójdziemy do wesołego miasteczka i zjemy obiad na mieście co?
-Dobse!
Krzyknął radośnie, więc szybko zrobiliśmy zakupy i
zanieśliśmy je do domu po czym znowu opuściliśmy budynek. Jak zwykle w wesoły
miasteczku był tłum ludzi i gwar. Wszędzie biegały roześmiane dzieci i
zmartwieni rodzice, którzy nie mogli nad nimi zapanować. Wzięłam synka na ręce,
żeby nigdzie nie uciekł.
-To gdzie idziemy na początku?
-Tiam!
-Samochodziki? Chodź, kupimy bilety.
Spędziliśmy tam niecałe dwie godziny aż zmęczeni udaliśmy
się do restauracji na obiad. Usiedliśmy przy stoliku obok okna a po chwili
przyszedł kelner.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Co podać?
-Um, może sałatkę śródziemnomorską, szklankę wody i… Co
dla ciebie skarbie?
-Lody!
-To później, trzeba coś zjeść.
-Nje!
-A więc niech będą warzywa gotowane na parze z filetem z
kurczaka i szklanka soku pomarańczowego.
-Dobrze.
Po 10 minutach nasze zamówienie było gotowe i zabraliśmy
się do jedzenia.
-Synku musisz coś jeść.
-Nje.
-Dlaczego?
-Bo nje.
Po kilkunastu minutach namawiania Christophera do
jedzenia aż mi samej się odechciało jeść. Nie rozumiem co to za dziecko,
przecież nikt w naszej rodzinie nie miał problemów z jedzeniem. W sumie to nie
wiem jak w rodzinie Zayna… Właśnie… Chris chyba nie widział się jeszcze z
rodziną Zayna. Dlaczego? Przecież… Muszę z nim o tym porozmawiać. Dobra,
spróbuje inaczej.
-Tyle dzieci na świecie umiera z głodu a ty wybredzasz
takimi pysznościami.
-Tludno.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Czy on ma zamiar się
zagłodzić?!
-Wujek Niall będzie smutny…
-Dlaczego?
-Bo nie chcesz nic jeść. Jak się dowie to pewnie będzie
płakał…
-O nje, wujek Niall… Nje powies mu!
-Powiem.
-Nje!
-Dlaczego nie chcesz jeść? Zobacz jakie pyszności. Wujek
zjadłby to za jednym zamachem.
-Tiak?
-Oczywiście. A wiesz ile będziesz miał po tym siły?
Ojojoj aż strach pomyśleć, może to i dobrze, ze nie chcesz tego zjeść. Daj,
lepiej ja to zjem.
-Nje! Ja!
-Oj lepiej nie, uwierz mi…
-Nje! Ja i konjec!
-Jak chcesz.
No nareszcie mały zabrał się do jedzenia. Można
powiedzieć aż mu się uszy trzęsły. Zaśmiałam się w myślach i zjadłam swoja
sałatkę. Kiedy spojrzałam na synka siedział przed pustym talerzem.
-No widzisz, i jak dobre było?
-Pysne!
-To co zamawiamy lody?
-Tiak!
-Jakie chcesz?
-Cekoladowe i balonowe!
-Dobrze. Za to, że tak pięknie jadłeś zamówimy lody.
-Tiak!
Porosiłam kelnera i zamówiłam lody jakie chciał Chris a
także waniliowe dla mnie. Kiedy dostaliśmy zamówienie zaczęliśmy zajadać się
lodami a później je sobie podjadać. Mały zaczął się głośno śmiać a ludzie w
restauracji patrzyli na nas jak na nie wiadomo co. Za oknem przechodziła
starsza kobieta a gdy zobaczyła nasze wygłupy z lodami szeroko się uśmiechnęła
w naszą stronę i poszła dalej. Zmęczeni całym dniem wróciliśmy do domu,
wzięliśmy koc i wygodnie usadziliśmy się na kanapie oglądając „Gdzie jest
Nemo?”. Jakąś godzinę później Chris usnął a ja usłyszałam otwarcie drzwi
wejściowych. W progu salonu stanął Zayn, który chciał cos powiedzieć, ale kiedy
zobaczył śpiącego synka kiwnął głową abym poszła za nim. Powoli wstałam i
wyłączyłam telewizor po czym ruszyłam do kuchni, gdzie udał się chłopak.
-Cześć kochanie.
-Hej.
Chłopak chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik
podchodząc do lodówki.
-Chcesz do picia?
-Nie, dziękuje.
Nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam duszkiem. Wzrok
Zayn’a wywiercał mi dziurę w brzuchu przez co czułam się skrępowana?
-Więc? Po co miałam tu przyjść?
-Jesteś zła?
-A na jaką wyglądam?
-Zła… Słuchaj…
-Kolejna wymówka?
-Nie chcę się z tobą kłócić, ale nie mogę Ci powiedzieć o
co chodzi…
-Mamy teraz tajemnice przed sobą?
-Tak. Znaczy nie. Ugh. To ma być niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.
-Możesz zaraz wszystkiego nie przekreślać?
-A czy ja przekreślam? Ja… ja po prostu się martwię bo znowu
zniknąłeś na prawie cały dzień… Nie podoba mi się to…
-Ej, wszystko jest w jak najlepszym porządku i już jutro
dowiesz się o co chodzi.
Chłopak podszedł do mnie zamykając przestrzeń między nami
i położył dłonie na moich biodrach. Chciałam dalej mieć surowy wyraz twarzy,
ale jego uśmiech od ucha do ucha mi na to nie pozwalał.
-Ugh, jesteś niemożliwy!
Zaśmiałam się i zachłannie pocałowałam. Nie umiem się
długo gniewać szczególnie, gdy chce zrobić niespodziankę.
-No widzisz to znaczy mieć urok osobisty.
Odwzajemnił się tym samym, ale po chwili ścisnął mocniej
moje biodra i spojrzał w moje oczy z lekkim oburzeniem.
-Schudłaś?!
-Jesteś zły?
-Byłaś i tak chuda a teraz znowu chudniesz… Może jesteś
chora? O mój Boże! Powiedz! Jesteś na coś chora? Boli Cię coś?
-Uspokój się! Nic mi nie jest! Po prostu… po prostu
jestem gruba…
-Oszalałaś? Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem
w swoim całym życiu! Nie mów mi tutaj takich bzdur, że niby jesteś gruba!
-Ale to prawda!
Zayn szybko podciągnął moja bluzkę odsłaniając brzuch i
spojrzał na niego z niedowierzaniem. Nie był płaski… był prawie już wklęśnięty…
Chłopak pobladł i kucnął przede mną po czym przejechał palcem po odkrytej
części ciała. Jego oczy były zaszklone kiedy spojrzał na mnie.
-Proszę… Przestań się odchudzać bo nie masz już z czego…
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc tylko zakryłam
brzuch i podeszłam znowu do lodówki wyjmując sok. Nagle, jakby spod ziemi,
przede mną stanął Zayn i wyrwał mi napój z ręki.
-Obiecaj.
-Co?
-Obiecaj, że przestaniesz się odchudzać.
-Nie mogę…
-Obiecaj.
-Nie.
-Obiecaj!
W jego oczach nie było oburzenia. Był wściekły. Jego
szczęka mocno się zacisnęła przez co jego twarz nabrała agresywnego wyglądu.
Jego źrenice się powiększyły a tęczówki ściemniały. Pierwszy raz go takiego
widziałam.
-Obiecaj.
Wysyczał prawie że przez zęby.
-Obiecuję.
Chłopak odetchnął z ulgą i nalał soku do szklanki po czym
mi go podał. Chciałam coś powiedzieć, ale w kuchni pojawił się Christopher.
-Tata!
-Cześć synku!
Mały podbiegł i wskoczył mu na ręce. Z wielkim uśmiechem
malec objął ojca za szyję i wtulił się w niego. Zayn spojrzał jeszcze w moim
kierunku, ale już ze smutną minął. Nie rozumiem go wcale.
-To co zjemy na kolację hym?
-Nalesniki!
-Naleśniki? A może zapiekankę makaronową?
-Z kulcakiem?
-I z warzywami.
-Tiak!
-No to chodź, trzeba wszystko przygotować.
-Mama.
-Ja tez mam wam pomóc?
-Tiak!
Razem zaczęliśmy przygotowania. Ja zabrałam się za gotowanie
makaronu a chłopcy za marynatę do piersi z kurczaka. Kiedy mięso było gotowe,
usmażyłam je i ugotowałam warzywa w czasie, gdy Chris pomagał tacie z sosem.
Kiedy wszystko było gotowe przełożyliśmy to do naczynia żaroodpornego ido
piekarnika. 20 minut później zasiedliśmy do stołu.
-Um, jutro chłopaki zabierają małego do siebie po
południu na noc.
-Po co?
-To w ramach mojej niespodzianki.
-Wujek Niall!
Krzyknął Chris, ale zaraz poprawił go Zayn.
-Wujek Niall, wujek Lou, wujek Li i wujek Harry.
-Um, Zayn?
-Tak?
-Czemu twoja rodzina nigdy nie chciała widzieć małego…?
-W naszej religii nieślubne dziecko jest jakby… przekleństwem…
Dlatego nie tolerują Christophera…
Spuściłam głowę i zajęłam się kolacją bo kompletnie nie
miałam pojęcia co odpowiedzieć.
_______________________________________
Nareszcie kolejny!
Kurcze długi wyszedł, chyba nie jesteście zanudzeni?
Także w następnym będzie ohohohomomom
Od razu mówię, że nwm kiedy dodam, ale
z tym i tak się śpieszyłam bo nie chce
żebyście tyle czekali.
W tym tygodniu może już postaram
się nadrobić zaległe opowiadania bo
będą (oby) trochę luzy w szkole ;P
Ps. Zapraszam do zakładki bohaterowie,
ponieważ dokonałam małych zmian xD
Ps. Zapraszam do zakładki bohaterowie,
ponieważ dokonałam małych zmian xD
CZYTSZA = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;D
Suchar dnia:
Nauczyciel: Ostatnia ławka, za drzwi!
Uczeń: Dobra, Marek wynosimy.