wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 39 ♥

Obudził mnie dźwięk kropli deszczu uderzających o parapet. Chciałam jeszcze pospać, przecież była sobota. Niestety nie mogłam już zasnąć. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na zegarku świeci się godzina 10.23 ziewnęłam przeciągle po czym się przeciągnęłam. Lewa ręka opadła bezwładnie na puste miejsce obok. Podparłam się na łokciach i ze zdziwioną minął szukałam śladów Zayna. Łóżko było nie naruszone z jego strony co oznaczało, że nie spał na łóżku. Może położył się w salonie, ale na etażerce z jego strony leżała kartka, zgięta w pół z moim imieniem. Delikatnie ją otworzyłam a jej zawartość zbuzowała krew w moich żyłach. Zdenerwowana zgięłam kartkę w dłoni i rzuciłam na jej poprzednie miejsce. Zrzuciłam z siebie kołdrę i szybkim krokiem udałam się do łazienki. Szybki prysznic spłukał odrobinę złości i pozwolił się uspokoić. Wytarłam się miękkim ręcznikiem i założyłam bieliznę, białą bokserkę z napisem „Finally weekend!” ” granatowe dresy i bluzę. Na nogi założyłam skarpetki i niskie trampki.  Oczy podkreśliłam czarną kredką a włosy spięłam w luźnego koczka i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić śniadanie, gdy po chwili pojawił się obok mnie Christopher pocierając oczka.
-Wyspał się mój książę?
-Tiak.
Wzięłam go na ręce i ucałowałam w główkę na co wesoło się uśmiechnął i wtulił w zagłębienie na mojej szyi. Zabrałam go do łazienki i opłukałam mu twarz wodą po czym ubrałam w szare dresy i zieloną koszulkę. Na stopy założyłam skarpetki i niskie trampki po czym wspólnie poszliśmy dokończyć śniadanie. Po skończeniu pozmywałam naczynia i razem poszliśmy umyć zęby a na koniec podałam mu leki i  inhalator. W salonie włączyłam Christoper’owi telewizor, gdzie akurat leciały poranne bajki a sama zabrałam się za sprzątanie. Wstawiłam pranie i pootwierałam okna, żeby dom się przewietrzył, ale szybko je zamknęłam bo zrobiło się za chłodno. Podlałam trochę kwiatki i zruszyłam im ziemię. Poukładałam książki i zabawki w pokoju Chris’a, zmieniłam mu i nam pościel po czym zabrałam się za wycieranie kurzy i odkurzanie. Kiedy skończyłam była już 13.20 a na dworze już się przejaśniało. Wyciągnęłam pranie i włożyłam je do suszarki po czym poszłam nałożyć granatowe jeansy, miętowy sweterek, czarne workery i  płaszczyk tego samego koloru. Wróciłam do salonu i wzięłam małego, żeby też go przebrać w coś cieplejszego. Wsadziłam portfel do torebki, telefon i zabawkę dla Chris’a.  po czym wyszliśmy. Zakluczyłam dom i wrzuciłam klucze do torby. Skoro pogoda się poprawiła, poszliśmy pieszo. Na początku udaliśmy do sklepu z ubraniami, ponieważ musiałam kupić małemu nowe spodnie.
-Dzień dobry.
-Dzien dobly.
Przywitaliśmy się z młoda sprzedawczynią, która nawet nie podniosła na nas wzroku. Miło. Podeszliśmy do pierwszego stoiska ze spodenkami.
-Które ci się podobają?
-Te.
-Niebieskie? Masz już niebieskie, może inne?
-Te.
-Czerwone? Słońce masz już takie. Zobaczymy jakieś ciemne bo w tych ciemno szarych zrobiłeś dziury na kolankach.
-Nje! Chce… te!
-Oliwkowe… No dobrze, mogą być. Chodź przymierzymy.
Przymierzyliśmy i pasowały. Znalazłam jeszcze miętowy T-shirt z czarnym napisem „I’m the prince of disco. But my dad is the king!” i nie mogłam się powstrzymać aby go kupić. Wybrałam dla siebie jeszcze dwie zwykłe koszule i mogliśmy iść na zakupy spożywcze. Chris pchał wózek, ale i tak musiałam mu pomóc.
-Mamaaa…
-Tak słońce?
-Dzie tata?
-Tata? Tatuś miał dzisiaj coś ważnego do załatwienia i wróci dopiero na kolację.
-Aha…
Chłopczyk spuścił głowę ze smutną miną i ruszył dalej.
-A może pójdziemy do wesołego miasteczka?
-Naprawdę?
-Jasne! Zrobimy zakupy i zaniesiemy je do domu a później pójdziemy do wesołego miasteczka i zjemy obiad na mieście co?
-Dobse!
Krzyknął radośnie, więc szybko zrobiliśmy zakupy i zanieśliśmy je do domu po czym znowu opuściliśmy budynek. Jak zwykle w wesoły miasteczku był tłum ludzi i gwar. Wszędzie biegały roześmiane dzieci i zmartwieni rodzice, którzy nie mogli nad nimi zapanować. Wzięłam synka na ręce, żeby nigdzie nie uciekł.
-To gdzie idziemy na początku?
-Tiam!
-Samochodziki? Chodź, kupimy bilety.
Spędziliśmy tam niecałe dwie godziny aż zmęczeni udaliśmy się do restauracji na obiad. Usiedliśmy przy stoliku obok okna a po chwili przyszedł kelner.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Co podać?
-Um, może sałatkę śródziemnomorską, szklankę wody i… Co dla ciebie skarbie?
-Lody!
-To później, trzeba coś zjeść.
-Nje!
-A więc niech będą warzywa gotowane na parze z filetem z kurczaka i szklanka soku pomarańczowego.
-Dobrze.
Po 10 minutach nasze zamówienie było gotowe i zabraliśmy się do jedzenia.
-Synku musisz coś jeść.
-Nje.
-Dlaczego?
-Bo nje.
Po kilkunastu minutach namawiania Christophera do jedzenia aż mi samej się odechciało jeść. Nie rozumiem co to za dziecko, przecież nikt w naszej rodzinie nie miał problemów z jedzeniem. W sumie to nie wiem jak w rodzinie Zayna… Właśnie… Chris chyba nie widział się jeszcze z rodziną Zayna. Dlaczego? Przecież… Muszę z nim o tym porozmawiać. Dobra, spróbuje inaczej.
-Tyle dzieci na świecie umiera z głodu a ty wybredzasz takimi pysznościami.
-Tludno.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Czy on ma zamiar się zagłodzić?!
-Wujek Niall będzie smutny…
-Dlaczego?
-Bo nie chcesz nic jeść. Jak się dowie to pewnie będzie płakał…
-O nje, wujek Niall… Nje powies mu!
-Powiem.
-Nje!
-Dlaczego nie chcesz jeść? Zobacz jakie pyszności. Wujek zjadłby to za jednym zamachem.
-Tiak?
-Oczywiście. A wiesz ile będziesz miał po tym siły? Ojojoj aż strach pomyśleć, może to i dobrze, ze nie chcesz tego zjeść. Daj, lepiej ja to zjem.
-Nje! Ja!
-Oj lepiej nie, uwierz mi…
-Nje! Ja i konjec!
-Jak chcesz.
No nareszcie mały zabrał się do jedzenia. Można powiedzieć aż mu się uszy trzęsły. Zaśmiałam się w myślach i zjadłam swoja sałatkę. Kiedy spojrzałam na synka siedział przed pustym talerzem.
-No widzisz, i jak dobre było?
-Pysne!
-To co zamawiamy lody?
-Tiak!
-Jakie chcesz?
-Cekoladowe i balonowe!
-Dobrze. Za to, że tak pięknie jadłeś zamówimy lody.
-Tiak!
Porosiłam kelnera i zamówiłam lody jakie chciał Chris a także waniliowe dla mnie. Kiedy dostaliśmy zamówienie zaczęliśmy zajadać się lodami a później je sobie podjadać. Mały zaczął się głośno śmiać a ludzie w restauracji patrzyli na nas jak na nie wiadomo co. Za oknem przechodziła starsza kobieta a gdy zobaczyła nasze wygłupy z lodami szeroko się uśmiechnęła w naszą stronę i poszła dalej. Zmęczeni całym dniem wróciliśmy do domu, wzięliśmy koc i wygodnie usadziliśmy się na kanapie oglądając „Gdzie jest Nemo?”. Jakąś godzinę później Chris usnął a ja usłyszałam otwarcie drzwi wejściowych. W progu salonu stanął Zayn, który chciał cos powiedzieć, ale kiedy zobaczył śpiącego synka kiwnął głową abym poszła za nim. Powoli wstałam i wyłączyłam telewizor po czym ruszyłam do kuchni, gdzie udał się chłopak.
-Cześć kochanie.
-Hej.
Chłopak chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik podchodząc do lodówki.
-Chcesz do picia?
-Nie, dziękuje.
Nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam duszkiem. Wzrok Zayn’a wywiercał mi dziurę w brzuchu przez co czułam się skrępowana?
-Więc? Po co miałam tu przyjść?
-Jesteś zła?
-A na jaką wyglądam?
-Zła… Słuchaj…
-Kolejna wymówka?
-Nie chcę się z tobą kłócić, ale nie mogę Ci powiedzieć o co chodzi…
-Mamy teraz tajemnice przed sobą?
-Tak. Znaczy nie. Ugh. To ma być niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.
-Możesz zaraz wszystkiego nie przekreślać?
-A czy ja przekreślam? Ja… ja po prostu się martwię bo znowu zniknąłeś na prawie cały dzień… Nie podoba mi się to…
-Ej, wszystko jest w jak najlepszym porządku i już jutro dowiesz się o co chodzi.
Chłopak podszedł do mnie zamykając przestrzeń między nami i położył dłonie na moich biodrach. Chciałam dalej mieć surowy wyraz twarzy, ale jego uśmiech od ucha do ucha mi na to nie pozwalał.
-Ugh, jesteś niemożliwy!
Zaśmiałam się i zachłannie pocałowałam. Nie umiem się długo gniewać szczególnie, gdy chce zrobić niespodziankę.
-No widzisz to znaczy mieć urok osobisty.
Odwzajemnił się tym samym, ale po chwili ścisnął mocniej moje biodra i spojrzał w moje oczy z lekkim oburzeniem.
-Schudłaś?!
-Jesteś zły?
-Byłaś i tak chuda a teraz znowu chudniesz… Może jesteś chora? O mój Boże! Powiedz! Jesteś na coś chora? Boli Cię coś?
-Uspokój się! Nic mi nie jest! Po prostu… po prostu jestem gruba…
-Oszalałaś? Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem w swoim całym życiu! Nie mów mi tutaj takich bzdur, że niby jesteś gruba!
-Ale to prawda!
Zayn szybko podciągnął moja bluzkę odsłaniając brzuch i spojrzał na niego z niedowierzaniem. Nie był płaski… był prawie już wklęśnięty… Chłopak pobladł i kucnął przede mną po czym przejechał palcem po odkrytej części ciała. Jego oczy były zaszklone kiedy spojrzał na mnie.
-Proszę… Przestań się odchudzać bo nie masz już z czego…
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc tylko zakryłam brzuch i podeszłam znowu do lodówki wyjmując sok. Nagle, jakby spod ziemi, przede mną stanął Zayn i wyrwał mi napój z ręki.
-Obiecaj.
-Co?
-Obiecaj, że przestaniesz się odchudzać.
-Nie mogę…
-Obiecaj.
-Nie.
-Obiecaj!
W jego oczach nie było oburzenia. Był wściekły. Jego szczęka mocno się zacisnęła przez co jego twarz nabrała agresywnego wyglądu. Jego źrenice się powiększyły a tęczówki ściemniały. Pierwszy raz go takiego widziałam.
-Obiecaj.
Wysyczał prawie że przez zęby.
-Obiecuję.
Chłopak odetchnął z ulgą i nalał soku do szklanki po czym mi go podał. Chciałam coś powiedzieć, ale w kuchni pojawił się Christopher.
-Tata!
-Cześć synku!
Mały podbiegł i wskoczył mu na ręce. Z wielkim uśmiechem malec objął ojca za szyję i wtulił się w niego. Zayn spojrzał jeszcze w moim kierunku, ale już ze smutną minął. Nie rozumiem go wcale.
-To co zjemy na kolację hym?
-Nalesniki!
-Naleśniki? A może zapiekankę makaronową?
-Z kulcakiem?
-I z warzywami.
-Tiak!
-No to chodź, trzeba wszystko przygotować.
-Mama.
-Ja tez mam wam pomóc?
-Tiak!
Razem zaczęliśmy przygotowania. Ja zabrałam się za gotowanie makaronu a chłopcy za marynatę do piersi z kurczaka. Kiedy mięso było gotowe, usmażyłam je i ugotowałam warzywa w czasie, gdy Chris pomagał tacie z sosem. Kiedy wszystko było gotowe przełożyliśmy to do naczynia żaroodpornego ido piekarnika. 20 minut później zasiedliśmy do stołu.
-Um, jutro chłopaki zabierają małego do siebie po południu na noc.
-Po co?
-To w ramach mojej niespodzianki.
-Wujek Niall!
Krzyknął Chris, ale zaraz poprawił go Zayn.
-Wujek Niall, wujek Lou, wujek Li i wujek Harry.
-Um, Zayn?
-Tak?
-Czemu twoja rodzina nigdy nie chciała widzieć małego…?
-W naszej religii nieślubne dziecko jest jakby… przekleństwem… Dlatego nie tolerują Christophera…
Spuściłam głowę i zajęłam się kolacją bo kompletnie nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.


_______________________________________
Nareszcie kolejny! 
Kurcze długi wyszedł, chyba nie jesteście zanudzeni?
Także w następnym będzie ohohohomomom
Od razu mówię, że nwm kiedy dodam, ale
z tym i tak się śpieszyłam bo nie chce
żebyście tyle czekali. 
W tym tygodniu może już postaram
się nadrobić zaległe opowiadania bo
będą (oby) trochę luzy w szkole ;P
Ps. Zapraszam do zakładki bohaterowie,
ponieważ dokonałam małych zmian xD

CZYTSZA = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;D

Suchar dnia:
Nauczyciel: Ostatnia ławka, za drzwi!
Uczeń: Dobra, Marek wynosimy.

11 komentarzy:

  1. Hahahah, nie mogę z sucharu, hahahahahahhahahahahahahahahha xD
    Rozdział jest jeszcze za krótki!
    Ale jest świetny. Nadal uważam, że scenki z Chrisem są słodkie :)))
    Nie mogę się doczekać niespodzianki :D
    I ta ostatnia część, że niby oni nie tolerują Chrisa...

    14.12 & 30.03 ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę już tą niespodziankę *.* Chris jest taki przesłodki <3 Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc prawie się popłakałam.
    Niby nie było takiego bardzo smutnego momentu, chyba jestem wrażliwa..
    Super rozdział.
    Czekam na nexta
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. czyżby anoreksja? ;) w końcu Zayn wyjawił, że coś planuje <3 teraz jeszcze tylko pozostaje pytanie CO?
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww jaki Zayn jest opiekuńczy i słoodki, bo martwi się o Rose. Mam nadzieję, że ona dotrzyma tej obietnicy... Czytając te wszystkie scenki w których jest Chris to normalnie moje usta same wykrzywiały się w podkówkę i do teraz mi tak zostało, choć nie powiem że przy ostatnich linijkach mina mi zrzedła.
    Mimo, że wszystko jest w porządku odczuwam tak jakby coś było nie tak między Rosalie i Zayn'em. Mam nadzieję, że ta niespodzianka będzie czymś dobrym i zbliży ich do siebie jeszcze bardziej. Kocham to opowiadanie, bo zawsze się w nim coś dzieje naprawdę dziękuję, że piszesz :)
    Czekam nn, życzę weny i pozdrawiam :* <3

    Ps. Mam beke z suchara ! hahahah xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Suchar heh a rozdział dalej za kròtk!! Pisz dłuższe bo ty nigdy nie nudzisz xD

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny ! <3
    Jestem ciekawa, jaka to niespodzianka...
    Już nie mogę się doczekać do nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholerka.. Może najpierw baaardzo przeproszę, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ;c mam wyrzuty sumienia. Na szczęście nadrobiłam zaległości i jestem wniebowzięta.
    Bałam się że małemu we wcześniejszej notce coś się stanie gdy byli razem na plaży. Że wejdzie do wody i się zaksztusi czy coś xd moja psychika by chyba nie wytrzymała gdyby ten mały człowieczek został narażony na niebezpieczeństwo. Haha szczerze ci powiem to nawet dobry patent z przekonaniem dziecka do jedzenia. No mnie na pewno ruszyłby fakt, że Niall może przeze mnie płakać xd
    Co do tego rozdział również BOMBA *-* Chrisa zmuszać do jedzenia a siebie samą głodzić? Nie ładnie.. Xd
    Zayn kocie co to za niespodzianka? :p ja się niecierpliwię :D
    Kurcze czekam na nexta siedząc na szpilkach xdd

    PS zaglądnij do spamu bo tam też coś zostawiłam :3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! To ważne dla mnie :*****