piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 11 ♥


=W nocy rozdzwonił się mój telefon… =

-Hallo.
Powiedziałam nawet nie wiedząc, kto dzwoni.
-Cześć Mia.
Usiadłam na łóżku zaskoczona pytaniem.
-Nie jestem Mia. Kto mówi?
Spojrzałam na wyświetlacz. Jakiś numer.
-Przepraszam, pomyłka widocznie.
-Znamy się?
Zdaje mi się, że z nam z skądś ten głos ale w telefonie cisza.
-Nie.
Po chwili chłopak się rozłączył. Nie mogłam ponownie zasnąć, bo moją głowę zaprzątał dziwny telefon a po głosie można by pomyśleć, że to Nick. Nie. To Nie możliwe, ale możliwe. Przez przypadek wybrał mój numer. Jeśli to on to dlaczego Nie powiedział prawdy? Nie! To na pewno Nie on! Nad ranem zasnęłam ponownie. Obudziłam się w dobrym humorze. Włączyłam wierzę i zaczęłam tańczyć. Pomyślałam, że teraz nie mam ostatni czasu na poranne bieganie, więc szybko założyłam czarne legginsy, biały T-shert z napisem „Fuck All The Code”, fioletową bluzę i ulubione adidasytego samego koloru. Jeszcze tylko słuchawki w uszy, ulubiona muzyka i już biegłam szerokim chodnikiem. Dobiegłam do parku i zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na chwilę na ławce chwile odpoczęłam a potem pobiegłam dalej. Za jakąś godzinę wróciłam zmęczona do domu. Udałam się pod prysznic i świeża ubrałam się w TO i zjadłam pomarańcza. Usiadłam przy komputerze i przeglądałam portale informacyjne. Trafiłam na parę fajnych propozycji pracy ale nagle zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Od dziecka zawsze miałam taki odruch, gdy w środku byłam głodna ale niby nie chciało mi się jeść. Aby nie pogorszyć swojego stanu poszłam zrobić sobie śniadanie. Z powrotem usiadłam do laptopa i słuchałam swojej play listy. Przypomniała mi się nocna rozmowa, więc wybrałam tamten numer i zadzwoniłam. Niestety nie udało się. Co chciałam przez to osiągnąć? Łudzę się, że mój przyjaciel przypomniał sobie o mnie i chce odnowić dawne więzi. Zaczyna mnie powoli denerwować moja naiwność. Zawsze robię coś dla innych a Nie martwię się o siebie a gdy coś jest źle wmawiam sobie, ze wszystko będzie dobrze. Zrobiłam się senna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Za jakieś pół godziny może więcej obudził mnie laptop, który wydawał dźwięk, że zaraz się rozładuje. Kurde! Zapomniałam go wczoraj naładować. Wyłączyłam laptopa i ułożyłam się powrotem na sofę, przykryłam puszystym kocem z wizerunkiem wielkiego tygrysa i chciałam zasnąć ponownie ale już mi się Nie chciało. Zadzwoniłam do Erin:
-Cześ siostra. Co tam?
-No, cześć. A właśnie mam zamiar was odwiedzić. Jesteście w domu? 
-No jasne. Mama samo robi Lasagne.
-Mhm. Będę za godzinę.
-Okey.
Poszłam ogarnąć się po drzemce i byłam gotowa do wyjścia. Telefon wyładował w kieszeni. Zamknęłam dom i poszłam na przystanek autobusowy. O ustalonej godzinie byłam przed domem rodziców. Stojąc naprzeciwko zastanawiałam się czy wejść normalnie czy lepiej zadzwonić. Wybrałam drugą opcję. Po chwili w progu ukazała się mama i rzuciła się na mnie:
-Cieszę się, ze przyjechałaś.
-Ja też mamo.
-Ethan! Rose już jest!
Krzyknęła moja rodzicielka i ojczym przyszedł się przywitać.
-Gdzie Erin?
-W swoim pokoju. Poszła się przebrać bo chwile temu wylała na siebie sos.
-Moja ciamajda. Idę do niej.
Już miałam pukać do jej pokoju ale usłyszałam krzyki:
-Nie znasz jej! Co ty w ogóle możesz wiedzieć?!...Gówno mnie obchodzi co ktoś powiedział!...Mam to gdzieś! To jej sprawa!...Skończ już lepiej!
Potem tylko dźwięk tłuczonego szkła i jej przekleństwo. Lekko zapukałam do drzwi:
-Nic się nie stało mamo!
Powoli otworzyłam drzwi i wychyliłam się za nich.
-Mówiłam, że nic… Rose!
Mocno ja uścisnęłam.
-Coś się stało?
-Nie, nic.
-Jak nic? Zbiłaś wazon?
-To przez przypadek.
-Ah. Lubiłam go.
Zaczęłam powoli sprzątać zbity wazon.
-No to mów kto cię tak zdenerwował, hym ?
-Aj tam,  to nic ważnego.
-Tak łatwo mnie nie oszukasz.
-Ja wiem to pewnie głupie ploty ale…
-Ale co?
-Rose to prawda?
-Co ma być prawdą?
-Rozmawiałam z Niall’em
-Po co?
-To on do mnie zadzwonił. Nie ważne. Ty i…
-Możesz skończyć swoje zdanie?
Spojrzała tępo w podłogę.
-Nie wiem o czym mówisz. Lepiej choć my na dół.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni.
-Może w czymś pomoc?
-Nie, nie trzeba. Idź, siadaj, zaraz przyniosę obiad.
Po paru minutach wszyscy zajadaliśmy się pysznym spaghetti.
-Erin, może pochwalisz się siostrze?
-Czym?
-Nie pamiętasz? – spytała mama
-Aa. No to,  pewnie moja średnia na koniec roku szkolnego będzie wynosić 4.90
-Uu. Gratuluje mój kujonie.
-Ej, jaki kujonie?! Sama miałaś czasami średnią taką samą a ja to niby mam być kujon?
-A ja się cieszę, ze mam takie wspaniałe córki.
Mama zaczęła się szczerzyć i w ogóle.
-Ciekawe czy tato byłby dumny…?
Powiedziałam sama do siebie myśląc że nikt Nie usłyszy.
-Na pewno kochanie, na pewno.
Uśmiechnęłam się nieznacząco i kontynuowałam posiłek. Później pomogłam mamie posprzątać a Erin grała z ojczymem w szach.
-Szach Mat!  Znowu wygrałam.
-Czyżby uczeń pokonał mistrza?
Moja rodzicielka zakpiła ze swojego męża podając gorący budyń waniliowy z cynamonem. Ja usiadłam obok nich i przyglądałam się ich grze.
- A może pójdziemy gdzieś dzisiaj?
Ethan zaczął rozmyślać ale w sumie to mi się nie chciało.
-Może pójdziemy do cyrku?
Zaproponowała mama a siostra zaczęła cieszyć się jak małe dziecko, gdy dostało zabawkę.
-Do cyrku?!
-Wczoraj przyjechał. Podobno mają słonie, wielbłądy i jakieś inne zwierzęta a nawet lwa.
W oczach Erin były już małe iskierki a mama cały czas się uśmiechała.
-Chyba sobie żartujesz?!  Nawet nie zdajesz sobie spawy ile te zwierzęta muszą się wycierpieć, żeby mogły wykonywać te wszystkie sztuczki. One są bite, głodzone i Bóg wie co jeszcze! A wy chcecie dawać za to pieniądze tym bezuczuciowym ludziom?!
-Ale Rose?!
-No co Rose?!
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. No dobra. Przesadziłam ale to było silniejsze ode mnie. To taka trauma po ostatniej wizycie w cyrku. Jak miałam jakieś 10 no może 11 lat poszliśmy wszyscy do cyrku. Było dużo różnych zwierząt, cyrkowcy, magicy itd. Ale i taki mały lewek. To miał być pokaz jak on skacze przez obręcz. Na początku wyglądało to bardzo fajnie ale potem jakiś mężczyzna zapalił obręcz i ten maluch bał się przez nią skoczyć.  Wtedy ten jego niby trener bił go długim batem a on zaczął krzyczeć … Boże ! Wtedy wybiegłam i już nigdy więcej Nie byłam w cyrku a na samą myśl o tym zbiera mi się na płacz. Ja nie rozumiem ludzi, którzy znęcają się nad bezbronnymi zwierzętami. Idąc tak nawet Nie zwracałam w jaką stronę się kieruję. Po chwili zobaczyłam, że doszłam na jakąś wielką polanę . Mieszkałam tu całe moje życie i nigdy jej nie widziałam? Podeszłam do wielkiego drzewa stojącego na środku. Uważnie zaczęłam mu się przyglądać. Zobaczyłam inicjały. Moje, Zayna i… Nicka? My tutaj byliśmy? Nie pamiętałam tego miejsca. Nagle mój telefon się rozdzwonił
-Rose, przepraszam. Zapomniałam, że Nie cierpisz cyrku. Wróć do nas, zaraz zrobi się późno.
-Nie ważne mamo. Wrócę już do domu.
-Jesteś pewna? Chciałam z Toba porozmawiać.
-Jestem pewna. Pozdrów Erin. Odwiedzę was w przyszły tydzień.  
-Kocham cię córuś.     
-Ja ciebie też mamo.
Rozłączyłam się i poszłam na przystanek by wrócić do domu. Od razu poszłam wziąć gorącą kąpiel. Mój brzuch mnie chyba boli i do tego mam opuchnięte dłonie i stopy. To chyba z przemęczenia albo z nerwów. Muszę odpocząć bo jutro do pracy. Leżąc w gorącej wodzie pomyślałam, że zdam prawo jazdy. Będzie lepiej bo nie będę musiała już jeździć autobusami. Dolałam swojego ulubionego płynu winogronowego i zrelaksowałam się. Kiedy woda zrobiła się chłodna wyszłam i ubrałam się w pidżamy. Wpisałam kolejna notatkę do pamiętnika. Wspomniałam o polanie, o drzewie, głupim pomyśle o cyrku i o spuchniętych stopach. Potem ułożyłam się w moim wygodnym łóżku zasnęłam.
Obudziłam się późno i zdałam sobie sprawę, że zaraz spóźnię się do pracy. Szybko wstałam, ubrałam się i wybiegłam domu. Ulica zrobiła się pusta i ciemna. Było ponuro i wydawało się niebezpiecznie. Dobiegłam do Nude a szklane drzwi były otwarte na oścież. Gdy weszłam zaczęłam rozglądać się po sali szukając Kate, Lilly czy innych pracowników lecz nikogo Nie było widać. Doszłam do długiego blatu gdzie była kasa a na podłodze zobaczyłam Kate. Wokół niej było sporo krwi. Szybkim krokiem podeszłam do niej i sprawdziłam jej puls. Niestety nic nie wyczułam, więc wstałam i sięgnęłam do kieszeni po telefon. Nie było go tam i to akurat w takiej chwili. Pobiegłam do zaplecza i zobaczyłam stojącą tam Lilly. Trzymała zakrwawiony nóż w ręku i miała opuszczona głowę. Nagle dziewczyna wyprostowała się i nawet nie wiem kiedy przycisnęła mnie do ściany.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi!
-Ale o co ci chodzi?
Niestety dziewczyna wepchnęła nóż prosto w mój brzuch. Zaczęła się głośno śmiać a ja obsunęłam się po zimniej ścianie nie mając siły nic powiedzieć ani wzywać pomocy…  

____________________________
Mam nadzieję, że bierzecie udział w ankiecie.
Zalezy mi na waszej opinii. Mam już pomysł
ale zobaczymy. Jakoś nie mam weny i ten
rozdział niezbyt mi się podoba ale ocenę
zostawiam wam.
Czytasz = Komentujesz :D
         
        

5 komentarzy:

  1. To może zacznę od początku. Ciekawość mnie zżera od środka kim była osoba, która zadzwoniła w nocy do Rose. Nie wiem dlaczego, ale pierwszy przyszedł mi na myśl Zayn. Nie wiem, być może się myślę, ale coś czuję, że mógł to być on. Te całe wymioty i boleści brzucha dziewczyny mi się nie podobają. I znowu, pierwsza myśl: ciąża.
    Zgadzam się z Rose, jeśli chodzi o niewinne i bezbronne zwierzęta w cyrku. Nie rozumiem jak ludzi mogą je tak traktować. I jeszcze w dodatku zbierają za to pieniądze. Ech, jesteśmy naprawdę okrutną rasą. Może gdyby tak oni znaleźli się na ich miejscu zrozumieliby jaki to ból.
    Koniec totalnie zwalił mnie z nóg. Siedzę z rozdziawioną buzią i nie mogę uwierzyć! Coś ty narobiła dobrego? Co Lilly zrobiła?! Nie wierzę. Proszę powiedź mi, że to tylko zły sen Rose, że nic takiego na jawie nie miało miejsca. Będę się o to modlić, serio. :)
    Czekam naciąg dalszy, Kochana. :*

    I chciałabym Cię zaprosić na rozdział dwudziesty historii Evelyn & Zayna.
    "Byli jedynie dla siebie, pod niebem grzechu i rozkoszy. Nie straszna im była panująca dookoła zima, ponieważ w umysłach królowała wiosna namiętności. To było jak z gorącego romansidła, z kolorowej książki. Leciutko ocierała się o piękną szyję Malika, nasycając się zapachem." :)

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś Ty?! Coś ty narobiła? Ale ode mnie dostaniesz w poniedziałek... Głupek. ;/
    Oczywiście scena z cyrkiem, tylko po Tobie mogłam się tego spodziewać ♥
    Kocham. :** ~Anita

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne :D
    Czekam na kolejny rozdział :)
    - Juluś

    OdpowiedzUsuń
  4. maaamo ! co się dzieje, kto do niej dzwonił i dlaczego na końcu wylądowała z nożem w brzuchu ? 0_o
    czekam na następny. ściskam i całuję ; *
    could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem dopiero na piątym rozdziale i nie mogę się doczekać, aż będę na bieżąco, bo czytając te komentarze ciekawość mnie zżera. *.*

    + na http://halifax-coffee.blogspot.com/ pojawił się pierwszy rozdział, zapraszam. (;

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! To ważne dla mnie :*****