= Nic nie mów, właśnie wsiadam do samochodu i jadę do
ciebie… =
Rozłączyłam się. Nie miałam ochoty na rozmowę z
rodzicielką, dlatego postanowiłam nie wracać do domu. Zastanawiałam się co mam
zrobić, czy postępuje dobrze, czy wybieram tą złą drogę. Zaczął padać deszcz.
Normalnie czuję się jak w Hollywoodzkim filmie. Usiadłam na poboczu chodnika. Z
moich oczu popłynęły diamentowe łzy mieszając się z deszczem. Nie zależało mi w
tym momencie na niczym. Po około 13 minutach jakiś samochód zatrzymał się
przede mną. Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi.
-Rose ? Rose !
Podniosłam głowę i zobaczyłam Kate, moją mamę. Do moich
oczu napłynęło jeszcze więcej łez. Wstałam i patrzyłam w stronę samochodu.
Kobieta wjechała na parking szpitalny po czym wysiadła z samochodu. Podbiegłam
do niej i wtuliła się w suche ubranie na jej ciele. Po chwili wyprostowałam się
i spojrzałam w jej oczy. Szkliły się od łez przepełnione troską.
-Wiesz, ze możesz mi ufać.
-Przepraszam.
Kobieta rozejrzała się wokół miejsca, w którym stałyśmy.
-Po co tu przyszłaś ?
-Chcę skończyć to co się stało.
-Nie mówisz poważnie ?!
-Jak najbardziej. To najlepsze rozwiązanie.
Poszłam w kierunku samochodu i wsiadłam do środka.
Zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam się trząść. Rodzicielka dołączyła do
mnie i razem pojechałyśmy do mojego domu. Po wejściu do środka od razu poszłam
się przebrać w coś ciepłego. Gdy zeszłam mama robiła herbatę w kuchni.
-Siadaj.
-Mamo, podjęłam decyzję.
-Nie powiedziałaś mi o ciąży, to mnie boli. Gdzie twoje
zaufanie.
-Nie chciałam się martwić.
-Nie chciałaś ?! O przepraszam bardzo ale martwiłam się
mocniej, gdy usłyszałam to z ust Lilly.
-Ona ci powiedziała ?
-Tak. Spotkałam ją na mieście. Powiedziała, ze wyjeżdża.
-Wiem, że wyjeżdża. Dlaczego ci powiedziała ?
-Uznała, ze tak będzie lepiej.
-Ona nic nie wie.
-Rose, powiedz mi dlaczego ?
Jej głos się załamał. Nie był stanowczy, był taki
matczyny z przejęciem.
-Boję się. Boję się tego wszystkiego.
-Cii. Nie płacz bo i ja zacznę płakać.
Przytuliła mnie i zaczęła głaskać po głowie.
-Ja wiem, że będzie ciężko, ale razem damy radę…
-Nie mamo, ja zapisałam się na zabieg….
-Dlaczego ? On cię do tego zmusił ?
-Nie, to była na... moja decyzja.
-Oszukujesz mnie.
-Nie. Musisz mi uwierzyć. Nie chce mieć dziecka w wieku
18 lat.
-Wiesz, że potępiam aborcję i adopcję. A co będzie jak ojciec
się dowie ?
-Nie powiesz mu prawda ?
-Jest twoim ojcem, musi wiedzieć.
-On nie jest moim ojcem ! Nie powtarzaj tego w kółko.
-Ja wiem, że jest ci ciężko. To moja wina, że zwlekałam z
tym tak długo. Chciałam ci powiedzieć wcześniej ale wiedziałam, że to cie załamie.
-Nic nie wiesz. Usunę to dziecko i koniec. Podjęłam
decyzję. Termin na za trzy dni.
Widocznie mojej matce pękło serce bo po jej bladym
policzku popłynęła pojedyncza łza. Kobieta zabrała torebkę i wyszła z domu.
Wsiadła do samochodu i odjechała. Super ! Jestem najlepszą córką na świecie ! Wypiłam
gorącą herbatę i zadzwoniłam do Kate, mojej szefowej.
-Halo ?
-Dzień dobry.
-Witaj Rose, coś się stało ?
-Mogłabym prosić o tydzień wolnego ?
-Ym…
-Ja wiem, że o dużo proszę ale to… jest dla mnie bardzo
ważne.
-Przyjdź jeszcze jutro dobrze ? Później będziesz miała
wolne.
-Dobrze. Dziękuję.
-Yhym.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Szybko zrobiło się późno. Umyłam się i napisałam notatkę
do pamiętnika. Mam nadzieję, że nikt, nigdy go nie będzie czytał. Moje najgłębsze
przeżycia są tam opisane dość szczegółowo. Niedługo potem odpłynęłam do
wiecznej krainy. Obudziła się 8 minut przed budzikiem, więc miałam jeszcze
czas, żeby poleżeć. Gdy budzik zadzwonił leniwie podniosłam się z łóżka.
Ubrałam się w TO
i zjadłam czekoladowe płatki. Wyszłam z domu dość wcześnie. Nie rozumiem ale
czego Lilly powiedziała o ciąży mojej mamie. Prosiłam ją by nikomu nie mówiła.
Pewnie nie zależało jej co o tym pomyślę, chciała tylko, żebym nie usuwała
dziecka. Nie ważne. Nie cofnę czasu. Teraz myślę, że powinnam zrezygnować z
pracy i iść na studia. Muszę pomyśleć nad swoją przyszłością. Nie będę całe
życie pracować w kawiarni. W końcu dotarłam na miejsce. Na miejsce Lilly była
zatrudniona nowa dziewczyna o imieniu Becky. Zdawało mi się, ze mnie unika.
Przywitałyśmy się i na tym się skończyło. Ludzi jak zwykle było sporo. Po
skończeniu poszłam do gabinetu Kate. Zapukałam.
-Poszę.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, Rose. Usiądź.
-Wiem, że prosiłam o wolne ale zdecydowałam się o
opuszczenie pracy.
-Dlaczego ?
-Chciałabym zacząć studia.
-Ym. Rozumiem.
Kobieta wyciągnęła kartkę i podała długopis.
-Podpisz tutaj i tutaj. Ja wystawię ci zaświadczenie o
odbytej pracy i o zarobkach.
Wykonałam polecenie i czekałam,
-Proszę.
-Dziękuję. Fartuch zostawiłam w szatni.
-Dobrze. Plakietkę możesz zatrzymać.
-Dobrze.
-Jakbyś chciała do nas wrócić, zawszę znajdę dla ciebie
miejsce.
-Będę pamiętać. Do wiedzenia.
-Do widzenia.
Dlaczego czuje się dziwnie ? Przecież to normalne, że
jeśli zaczyna się jakąś pracę, zazwyczaj się ją kończy. Może będę tęsknić za
dobrą szefową ? Nie wiem. Teraz to już bez znaczenia. Po drodze wstąpiłam do
kawiarni i zamówiłam ciasto czekoladowe i sok pomarańczowy. Siedziałam przy
szybie i oglądałam ludzi na ulicy. Jedni chodzą zamyśleni, drudzy rozmawiają z
telefonami przy uchu, a inni chodzą jakby nie obecni. Dopiłam sok i zabrałam
się spacerem do domu. Gdy wróciłam, umyłam się, opisałam dzisiejszy dzień w
pamiętniku i udałam się do Krainy Morfeusza.
___________________________
Dziękuję za miłe komentarze.
Rozdział taki sobie, nie chciałam
mocno dramatyzować z mamą, ale
opinię zostawiam wam.
←←Zapraszam do ankiety obok.←←
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D