niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 20 ♥


=gdy nagle poczułam, że chyba odeszły mi wody… =

-Boże El, ja rodzę !
-Co ?! To za wcześnie !
-Nie mi to masz tłumaczyć !
Pośpiesznie zaczęłam się zbierać i wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Moja przyjaciółka mi pomagała a po chwili byłyśmy w drodze do szpitala.
-To boli ! Aa !
-Wytrzymaj kochana. Już jesteśmy.
Na szczęście to było tylko kilka kilometrów. Na miejscu lekarz powiedział, że 4 tygodnie to trochę za wcześnie, ale moje skórcze były coraz częstsze, więc zabrali mnie na salę porodową. Po 8 godzinach od buli, na świat przyszedł maleńki Christopher Isaac McLaughter, urodzony 10 września. Widziałam, że zabrali go do inkubatora, ale byłam strasznie zmęczona, więc zasnęłam. Gdy tylko się przebudziłam zobaczyłam na sali rodziców, Erin i Eleanor. Każdy podszedł do mojego łóżka, ale ja wstałam i tylko poprosiłam, o zobaczenie mojego syna. Lekarze powiedzieli, że musi być w inkubatorze przez dwa tygodnie, aby jego płuca rozwinęły się do końca.
-Dlaczego urodził się tak wcześnie ?
-To ciężko stwierdzić, ale może to być palenie lub nadużywanie alkoholu któregoś z rodziców.
-Ja nigdy nie paliłam !
-Tak, wiem. Mam badania zapisane w książeczce ciążowej. To zapewne ojciec dziecka.
-Nic mi o tym nie wiadomo.
-Ale proszę się nie martwić, poza tym wszystko z dzieckiem w porządku.
-Dobrze.
Lekarz odszedł a ja wróciłam do synka.
-Cholera ! Mógł mi powiedzieć, że jest pieprzonym palaczem ! Christopher musi teraz spędzić dwa tygodnie w inkubatorze.
-Spokojnie Rose. Będzie dobrze.
-Gdzie Danielle ?
-Pojechała przygotowywać się do kolejnych występów.
-Aham.
Spędzałam w szpitalu całe dnie mimo, że mogłam wrócić do domu. Nie mogłam zostawić Chris’a samego nawet na chwilę. Tydzień później do szpitala przyjechała Danielle i chłopaki.
-Cześć kochana. Jak się czujesz ?
-Czeeść. No teraz już dobrze.
-A co z maluchem ?
-Jest w inkubatorze.
-Dlaczego ?
-Zayn pali, więc to mogło być przyczyną wczesnego porodu.
Dziewczyna lekko się skrzywiła.
-Gdybyś,y wiedzieli, ze to zaszkodzi dziecku…
-Spróbowalibyśmy go oduczać…
-Wiedzieliście ?
-No tak jakby…
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze, czasu nie cofnę, najważniejsze, że nic nie zagraża jego życiu.
-No ale jak się czujesz jako świeża mama ?
-Szczerze ? Nie wiem.
Zaśmiała się i poszliśmy na salę odwiedzić Chris’a. Był taki maleńki, że bałam się go brać na ręce, ale lekarze już pozwolili go na trochę wyciągać. Tydzień później został wypisany do domu. Wróciłam z Dan bo rodzice nie mogli po mnie przyjechać, odwiedzą mnie w weekend. Po jakiejś godzinie spędzonej w domu, telefon mojej przyjaciółki rozdzwonił się a z jej rozmowy wywnioskowałam, że musi gdzieś jechać.
-Przepraszam, ale muszę cos załatwić, pilne.
-Rozumiem, jedź.
Od dzisiaj zaczął się najgorszy okres w narodzinach dziecka. Mały budził się w nocy co dwie godziny a częściej co godzinę. Zanim zdążyłam zasnąć on znowu się budził. Dzień i noc wyglądały tak samo.
W sobotę przyjechali rodzice i Erin, więc trochę odpoczęłam, ale w niedzielę już pojechali. Opieka nad małym dzieckiem jest bardzo mecząca, odpowiedzialna i trudna. Mam nadzieję, że z dnia na dzień moja sytuacja będzie się polepszać.  
W kolejnych dniach odwiedzała mnie Dan, ale tylko na parę minut, Ellen wraca za miesiąc a zespół wyjechał w trasę. Po dwóch tygodniach siedzenia w domu wyszłam z Chris’em na spacer. Mimo jesieni na dworze było wyjątkowo ciepło. Szliśmy długą alejką po parku. Kolorowe liście spadały z drzew i lekko szumiał wiatr, jednak ja czułam się trochę dziwnie. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Obejrzałam się za siebie, ale nikogo tam nie było, więc ruszyłam dalej. Kiedy zrobiło się troszkę chłodniej wróciliśmy do domu, wstępując do sklepu po artykuły spożywcze i pieluszki. Kiedy weszliśmy w bramę usłyszałam czyjś głos.
-Rose ?
Wydawał się trochę znajomy. Odwróciłam się w jego kierunku i zobaczyłam przed sobą męską postać. Wyglądał na dobrze zbudowanego i kogoś mi przypominał, nie to nie może być prawda…
-Rose ?
-Nick… To naprawdę ty ?
-We własnej osobie.
-Co ty tutaj robisz ? Nie powinieneś być w Australii ?
-Zayn ci nie powiedział ?
Na samo imię wypowiedziane z jego ust zrobiło mi się słabo. Przymknęłam powieki i spojrzałam na syna a potem znowu na chłopaka.
-Nie rozmawiałam z nim od prawie roku.
-Ou. Coś się stało ?
-Dużo… Przeprowadziłam się , zmieniłam numer, wyjechałam, wróciłam i znowu się wyprowadziłam kończąc tutaj. Od kiedy jesteś w Anglii ?
-Od 3 miesięcy, ale byłem tutaj więcej niż rok temu. Wpadłem na kilka dni coś załatwić i zdawało mi się, że cie widziałem, ale…
-Czyli to w tedy to byłeś ty ?
-Tak…
-Dlaczego poszedłeś ? 
-Bałem się, że będziesz na mnie zła…
-Teraz jestem zła, że zwlekałeś…
Nagle Chris zaczął płakać. Nachyliłam się na wózkiem i wyciągnęłam go po czym przytuliłam, żeby się uspokoił.
-Cii, nie bój się.
Mówiłam do małego, który był najwidoczniej już głodny.
-Nick, to jest mój syn Christopher…


________________________________
Postać Nicka znajdziecie w bohaterach.
Co myślicie o rozdziale, podobał się ?
Czekam na szczere opinie 
i miłego czytania.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)


niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 19 ♥


= Spokojnie Rose, oni wiedzą…=

-Co ?! Skąd ?!
-No… Louis chciał wiedzieć gdzie znikam na całe dnie, powiedziałam mu, no a Dan powiedziała Liam’owi, no a chłopaki reszcie.
Moje serce dostało jakiejś palpitacji. Ręce zaczęły mi się trząść i zakręciło mi się w głowie.
-Reszcie, czyli… czyli on wie ?
-Nie…
Nagle wszystkie dziwne uczucia odeszły a ja poczułam jakby kamień spadł mi z serca.
-Wejdźcie.
Po chwili w 6 siedzieliśmy w salonie i nikt nie wiedział co powiedzieć.
-Kurde ! Jeśli macie się tak na mnie gapić jak na jakąś niewdzięcznice to lepiej idźcie sobie !
-Uspokój się. Są w szoku…
-Może i jestem głupia, ale w szoku mogli być, gdy się dowiedzieli a nie teraz…
-No wiesz… Trochę nam głupio, że my wiemy a Zayn nie.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, czujcie się głupio, dobrze wam.
-Rose ?
-Słucham cie Liam.
-Powiesz mu ?
-Lepiej żeby wiedział.
-Niall ma racje.
-Harry jak ja mogę mu powiedzieć skoro on sam namawiał mnie do aborcji, hym ?
-Zayn ? Nie wieżę.
-Czas przejrzeć na oczy Tomlinson. On nigdy tak naprawdę nie umiał troszczyć się o innych.
-Może nie dorośnie, ale ci pomoże.
-Nie potrzebuję pomocy Niall. Powiedziałbyś dziewczynie, która nosi w sobie twoje dziecko, żeby cytuję „usuń to” ?
-Nie… nie mógł bym…
-No właśnie. Nie brońcie go.
-Był w szoku. To była wpadka.
-Może i była, ale skoro rano wszystko pamiętał to znaczy, że nie był aż tak mocno pijany, żeby nie panować nad sobą.
-Ty też nie jesteś bez winy.
-Spadaj Styles.
-Uspokójcie się ! Rose nie może się denerwować.
-Dobra, wiecie wszystko, tak ? Możecie już iść.
-Rose, nie chcieliśmy cie zdenerwować.
-To nie o to chodzi… On może coś podejrzewać. Nie chce mieć z nim żadnego kontaktu, nie chce żeby wiedział gdzie mieszkam i znał mój numer telefonu. Koniec jest końcem.
-Jak chcesz, ale i tak jeszcze zostaniemy.
-Nie pozbędziesz się nas tak łatwo.
Każdy zaczął się głupio uśmiechać, więc musiałam w końcu ustąpić. Zrobiłam wszystkim herbatę. Dalsza część dnia była radosna i te dziwne napięcie między nami po prostu się gdzieś ulotniło, ale wcale nie czuję się dobrze, że chłopaki wiedzą. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Chris był bardzo ruchliwy i cały czas ktoś musiał trzymać mój brzuch. Cieszyli się jak małe dzieci z zabawki, gdy maluch kopał mój brzuch. Dla mnie nie było to zbyt przyjemne bo czasami potrafił porządnie zasadzić. Później zamówiliśmy pizzę i razem zjedliśmy. Po chwili rozdzwonił się telefon Liam’a. To Paul, więc musieli wracać. Pożegnałam się z wszystkimi i posprzątałam. Wzięłam długą i odprężającą kąpiel, dodałam notatkę do pamiętnika i padłam zmęczona do łóżka.
Kolejnie dni ciąży mijały szybko. Codziennie chodziłam na spacery, brałam witaminy i zdrowo się odżywiałam. Pewnego dnia na ulicy trafiłam na Louisa z Elleanor. Chciałam jak najszybciej stamtąd odejść. Umówiliśmy się za godzinę u mnie bo podobno chcieli mi o czymś powiedzieć. Trochę sprzątałam chociaż wiem, ze nie powinnam się przemęczać, ale po małym odkurzaniu nic mi się nie stanie. Gdy tylko wyłączyłam odkurzacz usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Cześć Rose.
-No cześć. Wchodźcie.
Usiedliśmy w salonie a El i Lou dziwnie się na siebie spojrzeli.
-Pomyśleliśmy, że lepiej będzie jak będziesz wiedziała.
-O czym ?
-Zayn ma nową dziewczynę.
-Hahaha, ale mi ważna sprawa. Nie obchodzi mnie jego życie, z kim się spotyka co robi i nic co jest z nim związane, ale doceniam waszą troskę.
-Nie jesteś na niego zła ?
-A powinnam ? Nic mnie z nim nie łączy.
-Na pewno ?
-Podważasz moje słowa ? Nic to znaczy nic.
-A Christopher ?
-Co Christopher ?
-To również i jego dziecko.
-Do póki się o nim nie dowie to nie jest jego dzieckiem.
-Nie powinnaś tak robić Rose.
-Jeśli Chris się urodzi przecież nie zabronię Zayn'owi się z nim spotykać jeśli będzie chciał oczywiście, ale nie będę do niego biegła i oświadczała, ze ma syna.
-A co jeśli będzie chciał uczestniczyć w jego życiu ?
-Już mówiłam, nie zabronię mu tego jeśli dojdziemy do normalnego porozumienia.
-A jeśli nie ?
-Czy to jakieś przesłuchanie ?
-Nie, ale odpowiedz.
-Jeśli nie będzie porozumienia między nami pewnie skończy się to w sądzie.
-Aham.
-Skończyliśmy, bo wiecie, robię małe porządki.
-Rosalie nie powinnaś się przemęczać !
-Daj spokój, może nie umrę.
Para posiedziała jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się a ja zabrałam się za obiad po czym siedziałam w pokoju Chrisa i zastanawiałam się jak bardzo moje życie się zmieni, kiedy będzie przy mnie. 4 tygodnie przed terminem porodu siedziałyśmy z Ellen w salonie i oglądałyśmy filmy. Już wcześniej czułam się trochę dziwnie, ale nic nie wskazywał, że to coś złego, gdy nagle poczułam, że odeszły mi wody… 

_____________________
A więc w następnym rozdziale
zobaczymy narodziny małego Malika.
Co sądzicie o rozdziale ?
Mam nadzieję, że się podobało.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :) 



niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 18 ♥

= Następnego dnia o 9 siedziałam już w samolocie i czekałam aż wyląduję na lotnisku w Norwegii. =

*Pięć miesięcy później*
W Spa poznałam dużo miłych kobiet i szczęśliwych rodzin. Personel był troskliwy i towarzyski. Co miesiąc miałam badania, które były zapisywane w karcie założonej przez mojego ginekologa. Przyjmowałam witaminy i zdrowo się odżywiałam. W 14 tygodniu miałam zrobione USG i okazało się, że czekam na małego chłopczyka. Maluch jest bardzo ruchliwy a mój brzuch dosyć widoczny. Wspólnie z innymi przyszłymi mamami jak i resztą znajomych zastanawialiśmy się nad imieniem, ale wciąż nie jestem pewna jakie wybrać. Cały czas bardzo doskwiera mi ból pleców i stóp, które są mocno opuchnięte wieczorami. Już jutro mija 21 tydzień ciąży a ja postanowiłam wrócić do domu. Z lotniska odbierze mnie Danielle bo mama ma dyżur w przychodni. Odwiezie mnie prosto do nowego domu, który znajduje się bardziej na uboczu. Spokój, cisza, blisko szpital, park, sklepy spożywcze i przedszkole. Nowy dom jest urządzony dość nowocześnie. Przedpokój, salon, kuchnia, moja sypialnia i pokój malucha, dwie łazienki i pokój gościnny. Do tego nieduży ogródek. Dość przytulnie, ale najważniejsze, że spokojnie. Moje rzeczy z poprzedniego domu, były już na miejscu, zostało tylko je poukładać. Dan mi pomogła. Po ogarnięciu wszystkiego w końcu usiadłyśmy w salonie.
-Ja napije się soku, chcesz coś ?
-Dla mnie też może być.
-Dobrze, że rodzicie zrobili mi zakupy. Maja wpaść jutro.
-No to fajnie. A wybrałaś już imię dla synka.
-Chyba tak, ale musisz powiedzieć czy ci się podoba.
-Siadaj i mów.
- Aiden albo Christopher. Co sądzisz ?
-A nie pomyślałaś… W sumie nie ważne.
-O czym nie pomyślałam ?
-Nie ważne. Tak tylko przeszło mi przez głowę….
-Co ? Powiedz !
-A co jeśli mały będzie chciał mieć kontakt z ojcem.
-Jego ojciec go nie chce, więc wątpię w nagłą przemianę.
-Powinnaś dać mu drugie imię.
-Jakie ?
-Isaac.
-Isaac ? Serio ? Po co mu arabskie im… Nie.
-Dlaczego ? Niech wie, że w jakiejś części jest muzułmaninem.
-Nie.
-Dlaczego ?
-Nie.
-Proszę. Zrób to dla… dla mnie. Podoba mi się to imię.
-Nie umiesz kłamać.
-Nic się nie stanie, jeśli wybierzesz mu takie drugie imię.
-No nie wiem…
-Ale ja wiem. Zgódź się, proszę.
-Eh. No… no dobrze.
Dan mocno mnie uściskała, ale ja nie rozumiem po co małemu arabskie imię. Może i Zayn jest jego ojcem, ale sama próba namówienia mnie do aborcji była raczej przykładem jego obojętności wobec istoty poczętej.
-Christopher Isaac Malik…
-Że co ?!
-Znaczy McLaughter. Tak tylko, no wiesz…
-Nie ważne. Wiesz robi się trochę późno, wolałabym się już położyć, jestem zmęczona.
-Rozumiem.
Pożegnałam się z przyjaciółką i zjadłam kolację. Wzięłam prysznic, napisałam kolejna notatkę w moim pamiętniku. Nie zapomniałam o nim. Codziennie piszę jak się czuję,  wszystko co wydarzyło się danego dnia a także piszę przebieg ciąży. Pisałam go również w Norwegi. Odświeżona poszłam spać. Następnego dnia miałam spotkanie z rodziną. Wybraliśmy się na zakupy dla małego Chrisa. Mebelka i ubranka, środki higieniczne itp. Ściany w jego pokoju zostały pomalowane na niebiesko a na suficie zostały przyklejone świecące w ciemności gwiazdy i księżyc. Kolejne dni ciąży mijały szybko. Mój malutki synek był bardzo ruchliwy a ja odczuwałam zmęczenie. Danielle wyjechała do Ameryki aby zatańczyć w jakimś teledysku, za to Eleanor często do mnie przychodziła i wyciągała na spacery a nawet razem chodzimy do szkoły rodzenia. Wizyty u lekarza co miesiąc potwierdzały zdrowie malucha. Lekarz nakazał picie rumianku i przebywanie na świeżym powietrzu. Na dworze było jeszcze ciepło, ale liście na drzewach powoli przybierały jesiennych kolorów. Pewnego dnia siedziałam  w salonie i oglądałam nagrania i zdjęcia z USG, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli podniosłam się z fotela i poszłam w kierunku dźwięku. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się Eleanor we własnej osobie, ale z towarzystwem.
-Ee. Co wy tu robicie ?!
Stałam w progu w luźnych dresach i zwykłej bokserce co bardzo uwydatniało mój brzuch.
-Spokojnie Rose, oni wiedzą…
___________________________
No i co myślicie o tym rozdziale ?
Ja wiem, że strasznie przyspieszyłam
całą ciążę, ale nie chce mi się
opisywać każdego dnia i wgl.

Dodałabym rozdział do nowego
opowiadania ale czekam na szablon.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ



niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 17 ♥


=Ja… Ja… Przepraszam… Nie dam rady… Rezygnuję…=

-Ale jak to ? Nie może Pani !
Nie miałam ochoty słuchać jej sprzeciwów. Złapałam swój płaszcz i torebkę po czym wybiegłam przed budynek. Przez łzy w oczach nie widziałam gdzie idę, ale czułam, że dobrze postępuję. W końcu przystanęłam i popatrzyłam się na chodnik. Co ja chciałam zrobić ?! Postradałam zmysły przez tego człowieka. Niedługo będzie ojcem a co najgorsze namawia mnie do aborcji. Od dzisiaj zrywam wszelkie kontakty z całym zespołem. Zmieniłam numer. Dostaną go moi rodzice, Erin, Lilly, Danielle i Eleanor. Nie jest to może najlepszy pomysł, ale przecież ja zawsze postępuje nierozsądnie. Z Dan i El przecież mogę się kontaktować, ale tylko pod warunkiem, że nic nie powiedzą chłopakom. Wątpię w to, ale nie chce ich stracić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy numer.
-Halo ?
-Cześć. Gdzie jesteś ?
-No cześć Rose, siedzę w domu. Co się stało ?
-Nie, nic. Jak możesz to zadzwoń do Dan i przyjedźcie we dwie do mnie, okey ?
-Dobrze.
Ja ruszyłam do domu i czekałam na dziewczyny. Po 20 minutach usłyszałam dzwonek.
-Otwarte !
Siedziałam na kanapie i przeglądałam bilety.
-Rose ?
-Co się dzieje ?
-Ee. No.
-Czy… czy ty ?
-El chciała zapytać czy usunęłaś dziecko.
-No właśnie dlatego się spotykamy. Nie. Nie zrobiłam tego…
-Boże jak ja się cieszę, zostanę ciocią !
-No to super, ja też się cieszę.
-Siadajcie.
-Wyjeżdżasz gdzieś ?
-No właśnie. Wiecie, że to już prawie 5 tydzień. Chciałabym zapisać się do odpowiedniego lekarza, który będzie prowadził moją ciążę. Później mam zamiar wyjechać na minimum 3 miesiące. Nie wiem jeszcze gdzie. A także postanowiłam zerwać kontakty z chłopakami, dla dobra dziecka. Proszę was nie mówcie im, że chcę donosić ciążę. Najprawdopodobniej wcale o niej nie wiedzą i niech tak zostanie. Po drugie moja mama się o tym dowiedziała. Myśli, że już usunąłem dziecko. Nie powiem jej na razie o niczym. Nie chcę się denerwować reakcją ojczyma czy siostry. Proszę, nie mówcie im o tym.
-Jeśli tego właśnie chcesz…
-Nic nie powiemy.
Podałam im swój nowy numer i napisałam do Lilly i rodziców. Teraz mogłam odetchnąć z ulgą i martwić się o maleństwo. Dziewczyny zostały do wieczora. Oglądałyśmy filmy i śmiałyśmy się. Widziałam, że są podekscytowane ciążą i martwią się o mnie, ale nie rozmawiałyśmy o tym więcej. Znalazłyśmy ciekawe Spa w Norwegii. Oferują pomoc dla kobiet w ciąży. Myślę, że to dobry pomysł. Nie chcę przypadkiem trafić na nikogo znajomego, później coś wymyślę. Kolejne dni bardzo mnie męczyły a zawroty głowy nie pozwalały ruszyć się z miejsca. Niecałe dwa tygodnie spędziłam w domu. Częściej odwiedzała mnie Dan bo Eleanor szykowała się do pokazów. Kiedy moje siły częściowo wróciły od razu umówiłam się na wizytę z ginekologiem. Przepisał mi różne witaminy, polecił co mam jeść a czego unikać i poparł decyzję o wyjeździe. Będą tam inni lekarze, więc nie mam się czego martwić. Odebrałam ksero karty ginekologicznej i wróciłam do domu. Zobaczyłam, że drzwi są otwarte. Zaniepokoiłam się bo kto miałby do mnie przyjść ? To raczej jakieś włamanie. Wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer alarmowy na wszelki wypadek. Weszłam do środka i zobaczyłam
-Erin ? 
-Rose ! Dlaczego nas nie odwiedzasz ? Martwiliśmy się a do tego zmieniłaś numer.
W moim salonie siedziała mama i Ethan. Zobaczyłam ich dziwny wzrok.
-Dobra co się dzieję ? Erin, nie umiesz kłamać.
Dziewczyna spuściła wzrok i usiadła na kanapie obok ojca. Stałam w progu nie wiedząc o co im chodzi.
-Powinnaś była nam o tym powiedzieć.
-O czym ?!
-Nie podnoś głosu. Wiemy, że usunęłaś dziecko.
-Kto wam to powiedział ?
-Mama.
-Nic nie wiecie. Nie chce mi się o tym gadać. Przepraszam, że wpadłam z miłością mojego życia. Przepraszam, że was okłamałam. Przepraszam, że w ogóle istnieję…
-Dlaczego od razu tak mówisz ?
-Wiem, że „tato” jest dobrym nauczycielem i zrobiłam mu złą reputację a ty jesteś świetną pielęgniarką i też nie będzie to łatwe, a Erin może usłyszeć w szkole, że jej siostra to dziwka, ale… ja… ja nie usunęłam ciąży. Nie dałam rady.
Wszyscy patrzyli na mnie z osłupieniem a po moim policzku popłynęła łza.
-Mieliście się dowiedzieć później, ale..
-Cii…
Mama podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Nie ważne co ludzie pomyślą. Od teraz to maleństwo jest w naszej rodzinie.
Siostra przybiegła i mocno mnie przytuliła. Beznadziejna rodzinna scenka. Ojczym siedział na kanapie jakby w ogóle nie było mowy o ciąży. Próbował się uśmiechnąć, ale słabo mu to wychodziło. Na pewno jest zły i zawiedziony bo nie tak chciał mnie wychować. Trudno, nie cofnę niczego, muszę walczyć z tym co jest. Rozmawialiśmy przy herbacie i oglądaliśmy TV. Później razem z moją rodzicielką zajęłyśmy się obiadem  a siostra siedziała z ojcem. Kiedy zasiedliśmy do wspólnego obiadu Ethan w końcu się odezwał.
-Przepraszam Rose. Szanuję twoją decyzję. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Na mnie, na twoją mamę i siostrę. I pamiętaj, że wesprzemy cię finansowo. Nie ma mowy, żebyś szła do pracy. Musisz zająć się dzieckiem.
-Wiem.
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do posiłku. Później razem z ojczymem pozmywaliśmy naczynia a wieczorem zaczęli zbierać się do domu.
-Tak w ogóle to mam zamiar jechać do Spa w Norwegii. Mają opiekę lekarską dla kobiet w ciąży.
-Dlaczego ? Ja też chce do Spa… 
Erin zaczęła strzelać minami i trochę się nafochała.
-Nie chce spotkać teraz kogoś znajomego. Wolę jak dziecko będzie ze mną.
-Rozumiem, rozumiem.
-Zobaczę kiedy będę mogła tam pojechać i odezwę się.
-Będziemy czekać.
Pożegnałam się ze wszystkimi i siadłam w salonie oglądając TV. Następnego dnia wstałam koło południa. Zajęłam się poranną toaletą i postanowiłam sprawdzić co z wyjazdem. Trafiłam w ostatniej chwili na jeszcze jedno wolne miejsce. Zapisałam się, a za dwa dni, czyli w piątek mam wylot. Pomyślałam, że zrobię jakieś zakupy bo przecież mój brzuch z każdym dniem zacznie się powiększać. Zakupy mocno mnie zmęczyły. Poszłam do parku i usiadłam na ławce. Oglądałam różne zwierzęta, beztrosko latające gołębie i kaczki pływające w stawie. Wiewiórki skaczące po drzewach i psy ganiające frisbee. Odpoczęłam chwilę i wróciłam do domu. Zjadłam kolację i zaczęłam pakowanie. Nie wiem ile czasu tam będę. Myślałam, że trzy miesiące ale chyba spędzę tam większą część ciąży. Zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją o wyjeździe. Nie była do końca zadowolona z tego pomysłu. Wolała, żebym została tutaj a najlepiej zamieszkała u niej. Przyjedzie jutro z wieczorem a następnego dnia zawiezie mnie na lotnisko. Później zadzwoniłam do Danielle i umówiłyśmy się na kawę jutro przed południem. Tak się rozgadałyśmy, że nie wiem kiedy, zrobiło się późno i trzeba było iść spać. Następnego dnia po śniadaniu spakowałam się do końca. Spotkałam się z Dan. Rozmawiałyśmy na różne tematy, pomijając wszystko co było związane z One Direction. Pożegnałam się z nią a w domu czekałam na mamę. Razem zjadłyśmy kolację i dyskutowałyśmy przy herbacie. Chciałabym po powrocie się przeprowadzić, dlatego poprosiłam o pomoc moją rodzicielkę. Wolę teraz mieszkać gdzieś na uboczu, ale postanowiłyśmy, że nie sprzedamy domu. Na jakiś czas może go ktoś wynajmować. Następnego dnia o 9 siedziałam już w samolocie i czekałam aż wyląduję na lotnisku w Norwegii. 


________________________
Co myślicie o tym, żeby
zakończyć opowiadanie na
20 rozdziale ? 
Odpowiedzi w komentarzach :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 16 ♥


=Gdy wróciłam do domu umyłam się, opisałam dzisiejszy dzień w pamiętniku i udałam się do Krainy Morfeusza. =

Następnego dnia obudziłam się o 10. Nie musiałam zrywać się do pracy ani nigdzie iść. Ten dzień spędzę na poszukiwaniu dobrych studiów. Juto wykonam zabieg i będzie po wszystkim. Czy ja właśnie straciłam uczucia ? Nie ! Podejmuję słuszną decyzję.. ale dla kogo… Wiem, że zraniłam matkę, ale ona musi mnie zrozumieć. To moja decyzja i ja będę z nią żyła. Po prostu musi to sobie uświadomić. Po śniadaniu poszłam na zakupy. Zaniosłam wszystko do domu, wypiłam kawę i poszłam na spacer. Pogoda była nie przyjemna dla większości, więc nie było ludzi w parku. Ja lubię atmosferę jesienną. Jest chłodno, ale nie za zimno. Jest ciepło, ale nie za gorąco. Wyciągnęłam z torebki książkę. Tak dawno nic nie czytałam. Dostałam ją na 16 urodziny od Zayn’a.  Nie będę o nim wspominać. Przyznam, że zawsze lubiłam czytać. „Upadłe anioły”. Tytuł brzmi zachęcająco. Zagłębiłam się w treści nie zważając na czas. Z mojego brzucha wydał się odgłos głodu, więc przerwałam i wróciłam do domu. Zjadłam kolację i wzięłam długą kąpiel. Zapach mleczka bambusowego i miodu bardzo mnie odpręża. Kiedy woda zrobiła się chłodna, wyszłam z wody, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam oparta o zlew. Popatrzyłam się prosto w swoje oczy i zobaczyłam zgubioną dziewczynę. Pełną smutku i… Nie ! Dość ! Nie będę się użalać nad sobą ! Nie mam takiego powodu  ! Ubrałam się w pidżamy i rozczesałam włosy. Wzięłam jogurt i usiadłam przed telewizorem oglądając „Niezniszczalnych”. Nawet nie wiem kiedy, moje powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam. Obudził mnie krzyk w filmie. Wyłączyłam czarny pudło i poszłam spać. Jutro czeka mnie ważny dzień. Ciężkie krople deszczu odbijały się od parapetu. Powoli wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Na dworze było ciemno i ponuro. Drogą jeździły samochody, ale nie było widać żadnych ludzi. Godzina na zegarku wskazywała 5.20. To zbyt wcześnie, żeby wstawać. Wróciłam do ciepłego łóżka i starałam się zasnąć. Niestety moje próby okazały się daremne bo słone łzy, które zaczęły płynąć z moich oczy kompletnie mnie wy budziły. Obróciłam się na prawy bok. Smutna twarz mojej rodzicielki pojawiła się w mojej głowie. Wielki zawód w oczach ojczyma jeśli dowie się o wszystkim. Ostatnie spotkanie z moim „przyjacielem”. Utrata przyjaciółki i odejście z pracy. Nie będę się nad sobą użalać bo to nie odpowiednia chwila. Płacz w niczym mi nie pomoże, nie dokona właściwej decyzji. Wiem, że zawiodłam wszystkich, na których mi zależało, wiem, ze chcę zniszczyć tą maleńką istotę w moim brzuchu, która nie jest niczego winna, ale to strach przed przyszłością. Brak wiary w siebie, swoje możliwości, rodzinę i przyjaciół. Nagle usłyszałam wielki grzmot. Nakryłam się szczelniej kołdrą i chcąc nie chcąc zasnęłam.
-Rose, jesteś pewna swojej decyzji ?
-Tak tato. To jestem pewna.
-Czy jesteś pewna, że twoje decyzja jest właściwa ?
-Wątpisz we mnie ?
-Nie odpowiadaj na pytanie pytaniem.
-Przepraszam. Myślę, że to jest najlepsze co mogę teraz zrobić.       
-Uważasz, że jak zabijesz siebie będziesz szczęśliwsza ?
-Tak. Pomożesz mi ?
-Mam ci pomóc ? Nie. Mogę tylko pokazać ci twoją przyszłość.
-Co ?
-Nie rozumiesz ? Mogę pokazać ci inny drogę, ale decyzja została podjęta.
-Kochasz mnie ? Będziesz mnie dalej kochał jeśli to zrobię ?
-Rose, to jest nie dorzeczne. Od momentu, gdy to przyjęłaś do wiadomości, znienawidziłem cię…
Poczułam chłodną dłoń na brzuchu, otworzyła szeroko oczy, ale nikogo przy mnie nie było. To znowu sen na jawie. Oby się to w końcu skończyło ! Wstałam i opłukałam twarz zimną wodą. Na dworze zostały tylko wielkie kałuże i ciemne chmury. Wiatr uginał drzewa i tworzył małe wiry z liści na chodniku. Ubrałam się w cieplejszy sweter i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Tosty i gorąca herbata z cynamonem. Cynamon zawsze działał na mnie kojąco a tego właśnie potrzebuję. Pozmywałam po posiłku, zebrałam wszystkie ważne dokumenty potrzebne do zabiegu i wyszłam z domu. Na przystanku autobusowym czekałam niecałe 15 minut a w autobusie było zaledwie 6 osób. Usiadłam dość w tyle i oparłam głowę o szybę patrząc na budynki, które mijaliśmy. Wysiadłam na 4 przystanku i ruszyłam w stronę przychodni. W recepcji załatwiłam wszystko co trzeba i miałam czekać na zawołanie.
-Zobaczysz teraz się uda. Musimy być dobrej myśli.
Ususzałam donośny głos mężczyzny i cichy płacz kobiety.
-To się nigdy nie uda ! Próbujemy 7 raz i znowu to samo. Każda ciąża kończy się poronieniem.
-Zawsze możemy adoptować dziecko. Nie musi się ono urodzić. Kocham cię nieważne czy się uda, czy nie.
-Ale ja…
-Cii.
Najwidoczniej było to małżeństwo.  Ogromna miłość trzyma ich przy prawie normalnym stanie. Nagle płacząca kobieta odwróciła się w moją stronę. Miała podkrążone a w dodatku czerwone oczy. Nie była dość młoda ale zdecydowanie starsza ode mnie. Podeszła i usiadła obok.
-Jesteś tego pewna ?
Moja milcząca odpowiedź powinna być dla niej odpowiedzią, ale ona dalej ciągnęła temat.
-Może i przemyślałaś tą decyzję i wzięłaś pod uwagę wszystkie za i przeciw, ale proszę zastanów się jeszcze. Na świecie jest wiele rodzin, które oddały by swoje życie aby mieć dziecko ze swojego ciała. Nie sugeruję, że robisz źle, ale pomyśl o takich osobach jak ja.
Kobieta odeszła a mężczyzna obejrzał się w moją stronę ze łzami w oczach. Nagle chyba coś we mnie pękło. W mojej głowie miałam rozmowę tej pary, oczy obojgu ludzi, którzy za wszelką cenę starali się o to czego ja nie doceniam. Czy to sprawiedliwe ? Życie nigdy nie jest sprawiedliwe…
-Pani Rosalie McLaughter. Sala jest gotowa do zabiegu.
Czy powinnam ? Czy to właśnie tego chcę ? Czy chcę zniszczyć to co jest częścią mnie ?
-Proszę Pani ? Dobrze się Pani czuje ?
-Ja… Ja… Przepraszam… Nie dam rady… Rezygnuję…


_________________________________
Rozdział jaki jest taki jest. Nie 
jestem zadowolona, ale boli
mnie głowa i nie mam zbyt 
weny do pisania. 
Ps. Zapraszam do zakładki:
Moje drugie opowiadanie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ