WAŻNE! PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ NA KOŃCU ROZDZIAŁU!
-Słucham? To chyba jakaś pomyłka!
-Nie proszę Pani. Wszystko się zgadza. Jednak są pewne
komplikacje…
-O co chodzi?
-Badania wykazały, że pani organizm jest strasznie
osłabiony, ma Pani niedowagę i widoczny brak zasobów witamin. Odchudza się
Pani?
Zamilkłam. Co miałam powiedzieć? Oczywiście, że tak bo
każda kobieta chce być piękna i szczupła a przecież ja jestem okropnie gruba?
Obiecałam Zayn’owi, że się nie będę odchudzać i jest to prawda, ale nic na to
nie poradzę, że nie mam ochoty na jedzenie i nie przytyję.
-Rose…
Zayn spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem i wymusił
odpowiedź.
-Um, wcześniej tak, ale obecnie staram się jeść
normalnie.
-Musi Pani zostać kilka dni w szpitalu na odpowiednich
kroplówkach, które odżywią organizm. W innym przypadku straci Pani dziecko.
-Oum, a ile to już…
-Na razie to stadium bardzo wczesne, zaledwie kilka dni.
Lekarz spojrzał po raz ostatni na mnie i opuścił salę
pozostawiając nas w osłupieniu. Po chwili chłopak dostał telefon, który
przerwał ciszę.
-Co?... Um, jesteśmy w szpitalu… Nie, nie przyjeżdżaj tu,
nie chce, żeby mały na razie widział Rose… Nie, nic się nie stało… Zaczekaj,
zaraz tam będę…
-Kto to?
-Um, Niall. Przywiózł już Chrisa, więc lepiej do niego
pojadę.
-Dobrze. Przywieź go jutro. Zadzwonię do mamy i powiem im…
Chłopak kiwną głową, wstał z krzesła i chciał opuścić mój
pokój.
-Zayn?
-Tak.
Stał do mnie tyłem, trzymając rękę na klamce. Nie mam
pojęcia dlaczego się tak zachowuje. Jest zły, ze jestem w ciąży? O co mu teraz
chodzi…
-Nie chcesz tego dziecka prawda?
-Co?! Rose co ty wygadujesz?!
Odwrócił się w moją stronę i podszedł do łóżka. Był
wkurzony, ale i smutny…?
-Zachowujesz się tak, jakbyś był na mnie zły, że jestem w
ciąży…
-Nie o to chodzi…
-A o co?
-Rose, zobacz w jakim jesteś stanie. Dziecko, które jest
tam w tobie, ta cudowna istota. Ona może umrzeć. Nie chcę przywiązywać się do
czegoś, co mogę stracić…
-Zayn…
-Nie chcę stracić Ciebie… Tego dziecka także, ale jeśli
mam wybierać to zawsze wybiorę Ciebie…
-Zayn… Nie mam zamiaru się poddawać. Zostanę tu kilka dni
i wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Uśmiechnęłam się nikle do chłopaka, żeby dodać mu otuchy
i jakoś przekonać go, że wszystko będzie dobrze.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie kocham bardziej.
Podszedł do mnie i mocno pocałował, po czym opuścił
pomieszczenie. Położyłam się wygodnie i zaczęłam się nad wszystkim zastanawiać.
Christopher był nieplanowanym i
nieślubnym dzieckiem. Jeden dzień po naszych zaręczynach dowiaduję się, że
jestem znowu w ciąży. Dlaczego nie mogło to się stać kiedy będziemy już po ślubie.
Jeszcze teraz trasa chłopaków… Leżałam tak jeszcze przez dłuższy czas aż
przypomniało mi się, ze mam zadzwonić do mamy. Sięgnęłam po telefon, który
leżał na biurku.
-Halo?
-Cześć mamuś.
-No cześć skarbie. Co się dzieje?
-No dzwonię właśnie, żeby spytać kiedy mieliście zamiar do
nas jechać?
-No planowaliśmy wyjazd jutro. Coś się dzieje?
-Niby tak a niby nie. Jestem w szpitalu. Nic się nie
stało. Prosiłabym żebyście przyjechali dopiero w sobotę na urodziny dobrze? Nie
będzie mnie w domu przez ten czas.
-Rose! Kochanie moje, co się dzieje?
-Mamo…
-Tak?
-Obiecaj, że nie przyjedziecie bo jestem wykończona. Nie
chcę żebyście siedzieli sami w domu.
-Dobrze, ale powiedz co Ci jest!
-Nic, to tylko jakieś rutynowe badania bo schudłam
ostatnio, ale wszystko jest w porządku. Musze zostać tu kilka dni.
-Rose…
-Ja wiem mamo, ale nie martw się. Wszystko jest dobrze.
Kocham Cię.
-Niech Ci będzie, ufam, że mówisz prawdę. Jak tam
Christopher?
-Um, dobrze. Jest z Zayn’em w domu, jutro do mnie
przyjadą.
-Rozumiem. Wiesz słońce, musze już kończyć bo Erin mnie
woła.
-Dobrze. Pozdrów ją ode mnie.
-Oczywiście.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Kobieta rozłączyła się. Jej głos nie brzmiał na zbytnio
zadowolony, okłamałam ją. Jestem okropną córką, siostrą i matką. Pełnym prawem
mogłabym nazwać siebie dziwką. Nie to, ze żałuję tego dziecka, ale moje życie
wyglądałoby zapewnie inaczej niż jest teraz… Musze zadzwonić do Patric’a i
powiadomić go, że nie mogę przyjść do pracy. Wybrałam numer do chłopaka.
-Czeeść Rose. Jak się czujesz?
-Cześć Patric. Dzwonię z wielkimi przeprosinami bo nie
będzie mnie w pracy w tym tygodniu, przepraszam… Czekaj, czekaj. Jak się czuję?
-Rozumiem, wiem wszystko. Dzwoniłem do ciebie wcześniej,
ale odebrał Zayn i wszystko wyjaśnił. Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze.
-Um, rozumiem. A jak twój ojciec?
-Dobrze. Czuje się już znacznie lepiej i może za tydzień
wróci do pracy.
-Ooo, to świetnie. Cieszę się, że z nim wszystko w
porządku bo to jest naprawdę miły mężczyzna. Pozdrów go ode mnie.
-Oczywiście. Um, Rose…
-Tak?
-Zayn powiedział, że jesteś w szpitalu. To cos poważnego?
-Um, Patric… Zbytnio nie mam ochoty Ci o tym opowiadać,
ponieważ to nie jest nic pewnego, ale nie martw się. Wszystko jest w porządku,
naprawdę.
-Oh, rozumiem. Trzymaj się kochanie i pozdrów maluchy. Oj
–zaśmiał się głośno- znaczy malucha, przejęzyczenie.
-Oczywiście.
-Trzymaj się ciepło i dużo odpoczywaj, a o firmę się nie
martw.
-Tak jest Panie generale.
-Bardzo śmieszne Panno Rosalie.
-Odpoczywaj. Do zobaczenia już nie długo.
-O właśnie, zapraszam na urodziny Christophera w sobotę o
17.
-Z wielką przyjemnością.
-Dobrze, wiec do soboty.
-Do soboty, paa.
-Paa.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na jego poprzednie
miejsce. Po rozmowie z przyjacielem poprawił mi się humor. Uwielbiam go po prostu, ale mam tyle szczęścia, że jest homo.
Uśmiechnęłam się sama do swoich myśli i ułożyłam wygodnie na łóżku. Może
następny dzień będzie o wiele przyjemniejszy. Zatonęłam w cudownym śnie. Nie
wiem jak długo byłam w kranie snu, ale zdawało mi się, że kilka minut. Usłyszałam
ciche mlaskanie i czułam czyjś wzrok na sobie. Wywiercał dziurę w moim wnętrzu.
Skanował mnie od stup do głowy. Powoli odtworzyłam oczy i zobaczyłam zamyśloną
twarz blondyna. Z wielką zawziętością zajadał się żelkami robiąc przy tym dużo
‘hałasu’.
-Niall?
-We własnej osobie.
-Która jest godzina?
-Dokładnie punkt 19.35
-Kiedy przyjechałeś?
-Chyba jakoś przed 19.
-I siedziałeś tutaj tyle czasu?
-A czemu nie…
Chłopak wyglądał na przygnębionego, ale za wszelką cenę
starał się ukryć swój obecny stan. Usiadłam wygodnie opierając się plecami o
zagłówek łóżka.
-No, więc mów co Cię gnębi.
-Co?
-Tylko kiedy jesteś zmartwiony, denerwująco jesz żelki i
udajesz, że się uśmiechasz chociaż w twoich oczach widać niewielkie łzy bólu.
Niall… co jest? Mi możesz powiedzieć.
Blondyn przestał mlaskać i połkną zawartość swoich ust,
po czym odłożył paczkę słodyczy na szafką obok mnie. Oparł łokcie na kolanach,
zatapiając swoje dłonie we włosach. Wziął głęboki wdech i wypuścił go z
drżeniem.
-Zayn mieszka razem z małym i tobą. Lou stara się spędzić
z Eleanor jak najwięcej czasu przed trasą. A ja musze wysłuchiwać codziennych
kłótni Harr’ego i Liam’a i martwić się swoimi problemami.
-O co się kłócą?
-Wiesz, że Liam ma nową dziewczynę?
-Wiem.
-Okazało się to była kiedyś pierwsza miłość Harr’ego, ale
wyprowadziła się i zerwali ze sobą kontakt. Chłopak jak się dowiedział, że
teraz jest z Li chciał za wszelką cenę ją odzyskać. Kiedyś Sophia przyszła do
Liam’a, ale go nie było bo byliśmy razem na zakupach spożywczych i w ogóle.
Harry z nią siedział. Boże co za idiota. Wiesz co zrobił?! Zmusił ją do seksu!
Jak wróciliśmy zobaczyliśmy ich. Dziewczyna cały czas praktycznie krzyczała,
płakała i szarpała się. Widać było, że tego nie chciała. Li popadł w jakąś
furię i myślałem, że zabije Hazze. Rozdzieliłem ich, ale trochę sam oberwałem.
Liam zabrał Sophie do jej domu i nie wrócił do domu przez jakieś dwa dni. Od
tamtego czasu ta dwójka cały czas się kluci i zdarzają się jakieś potyczki
dlatego Harry go unika.
-Boże… Nie wiedziałam, że lokowaty jest do tego zdolny…
-Nikt nie wiedział… Ten obraz jego jak ich zobaczyliśmy…
Cały czas mam to przed oczami.
-Straszne…
-Wiem…
-A jaki jest twój powód zamartwień?
-Długa historia.
-Mamy czas…
-Ale obiecaj mi coś.
-Cokolwiek to będzie, obiecuje.
-Nie mów hop, dopóki nie przeskoczysz.
-Przeskoczyłam jak tylko was poznałam…
-Jak uważasz tylko nie wyciągaj pochopnych wniosków,
dobrze?
-Dobrze.
Przez cały czas Niall patrzył mi głęboko w oczy. Szukał
pocieszenia i rozmowy, której bardzo mu brakowało. Same problemy kręcą się
wokół nas, a sami nie wiemy jak sobie poradzić. Przyjaźń jest naszym
lekarstwem, tyle że jest nawet bardziej wymagająca od miłości. Miłość może być
nieodwzajemniona, przyjaźń zawsze wymaga obustronności. Nie można być czyimś
przyjacielem nie będąc uważanym za przyjaciela przez tego kogoś. Nie zawsze
przyjaciel potrafi doradzić, ale wystarczy, że wysłucha lamentu zranionej
duszy. Uśmiechnie się i weźmie w swoje ramiona pokazując, że zawsze można na
niego liczyć. Bez względu na to jaki jest to problem, wspólnie dadzą sobie
radę.
-Kiedy miałem 18 lat rodzice chcieli, żebym się ożenił z
wybraną przez nich dziewczynę. Nie byłem na to gotowy bo to przecież nie jest nawet połowa mojego życia.
Byłem tak zły na wszystko, że poszedłem do jakiegoś klubu i poznałem nawet fajną
dziewczynę. Zaczęliśmy ze sobą chodzić. Nie znaliśmy umiaru i kochaliśmy się we
wszystkich możliwych miejscach. To była chyba jakaś obsesja.
-Po co mi o tym opowiadasz?
-Proszę, wysłuchaj.
-Um, kontynuuj.
-Um, kontynuuj.
-Alex, bo tak miała na imię, zaszła w ciążę. Cieszyliśmy
się z tego dziecka, ale jej rodzice uważali, że nie jesteśmy jeszcze na tyle
dorośli i odpowiedzialni, żeby je wychować. Namawiali ją, żeby oddała dziecko. Uwierzyła
im na słowa, że nie damy sobie rady, nawet nie starała się walczyć z nimi. Od
tak pewnego dnia przyszła do mnie i powiedziała, że popiera zdanie swoich
rodziców. Zostawiłem ja i starałem się zapomnieć. Od tego dnia zerwaliśmy
wszelakie kontakty.
-Niall…
-Kiedy widzę Christophera, zastanawiam się czy to jest
chłopiec czy dziewczynka. Gdzie mieszka, jak wygląda. Ja i Alex mieliśmy siebie
a ty wychowałaś go sama, fakt miałaś pomoc rodziców, ale ja pewnie tez bym
miał. Nie byliśmy sami a poddaliśmy się. Ty nie. Chciałbym mieć twoją odwagę i
zatrzymać swoje dziecko przy sobie te trzy lata temu, ale niestety nie umiałem.
Teraz chcę je odnaleźć…
-Jesteś na to gotowy? To nie będzie łatwe, ponieważ ono
nie będzie Cię znało. Jesteś po prostu kimś obcym… A do tego jak je
odnajdziesz?
-Nie mam pojęcia, ale muszę spróbować…
-Nie sprawi Ci to bólu, kiedy zobaczysz jak do tych
obcych ludzi będzie mówić „mamo” albo „tato”?
-Pewnie tak, ale chcę zobaczyć czy ma godne warunki do
życia, czy jest zdrowe.
-A jeśli nie, co jeśli nie daj Boże tego nigdy, ale ma
jakąś nieuleczalną chorobę. Nie poradzisz sobie z tym.
-Wątpisz we mnie?
-Nie Niall, oczywiście, że nie. Ja się po prostu martwię.
Masz wiele problemów z chłopakami, sława a jak dojdzie dziecko? Widzisz jak to
jest pomiędzy mną a Zayn’em…
-Macie cudowna rodzinę. Synka, jesteście zaręczeni czyli
niedługo ślub.
-To nie jest takie kolorowe jak się może wydawać. On jest
sławną osobą. Co prawda mamy tyle szczęścia, że każdy się przyzwyczaił do
Christopher’a i nie wypisują o nas w gazetach, nie nękają nas paparazzi i
gazety, ale to i tak nic. Zobacz jak skończyliśmy… Byliśmy najlepszymi
przyjaciółmi, ale wpadliśmy, to do tego doprowadziło. Wątpię, żeby Zayn
interesowałby się mną, gdyby nie jego syn. To nie jest zwykły i prosty związek,
a chciałabym żeby był. Może niczego nam nie brakuje, ale nie mamy czasu dla
siebie, zapominamy o zaufaniu przez co się kłócimy. Okłamałam rodziców bo nie
chciałam im mówić, że jestem szmatą i mam już drugie nieślubne dziecko…
-Boże Rose, nie jesteś szmatą i wybij to sobie z głowy!
-Taka jest prawda. Nie mówię tego, że czegoś żałuję.
Christopher jest najlepszą częścią mojego życia i najlepszą podjętą decyzją, ale
i nie żałuję tego dziecka, które jest teraz we mnie…
-Czekaj, czekaj! Czemu rozmawiamy o jakimś drugim
dziecku?!
-Zayn nic Ci nie powiedział?!
-Boże Rose… Je-Jesteś w ciąży?
-Tak powiedział lekarz…
-Um, to świetnie.
-Coś nie tak?
-Zayn jakoś nie wyglądał na ‘dumnego ojca’…
-Lekarz powiedział, że mój organizm jest strasznie
osłabiony, mam niedowagę i brak witamin.
-Co w związku z tym?
-Mogę stracić dziecko…
-Um, nie stracisz go prawda?
-Musze zostać tu kilka dni i wszystko będzie dobrze.
-Rozumiem, mam nadzieję, że w końcu wszystko się jakoś
ułoży.
-Nadzieja matką głupich jak to mówią...
-Tak mówią Ci, którzy ją stracili. Ja ciągle wierzę.
-Obyś nigdy nie zwątpił.
-Nawzajem.
Chłopak podszedł i pocałował mnie lekko w policzek.
-Przepraszam za tamte pocałunki. Gdzieś w środku mnie
zapaliło się światełko miłości do ciebie. Zdałem sobie sprawę, że jesteś
powodem mojego uśmiechu i zawsze mogę na Ciebie liczyć. Jesteś kimś, kto gości
w mojej głowie 24 h na dobę, 7 dni w tygodniu. To, jak patrzysz mi w oczy
przypomina mi całą definicję słowa "szczęście", która tylko dzięki
Twojej obecności przybrała zupełnie nowe znaczenie. Nikt nigdy nie dał mi tego,
co Ty dajesz jednym spojrzeniem, słowem, gestem… Nie mam zamiaru popsuć twojego
życia. Bez względu na wszystko, moje uczucie do Ciebie się nie zmieni.
-Niall…
-Wracaj do zdrowia.
Pożegnał się i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu. Nie
można tak szastać czyimiś uczuciami! Nie, nie! Muszę zagłuszyć te myśli… Mam 21
lat, cholera to jest dopiero początek mojego życia, powinnam wstawać każdego
ranka z uśmiechem na ustach, bo każdy ranek to nowy początek. Nawet widząc
deszcz i mgłę za oknem. A ja zakrywamy kołdrą głowę i najchętniej nie
wychodziłabym z łóżka tyle, że nie jest to takie proste. Jestem jak rozbitek,
którego statek tonął w najgorszych męczarniach. Odnajduję spokój w samotności i
myślach. Sama błądzę po świecie. Odkrywam nowe rzeczy i poglądy, które w
przyszłości na pewno mi się przydadzą. Staje się ostrożniejsza i każde nowe
zdarzenie dokładnie interpretuje. Ktoś kiedyś śmiał powiedzieć: „życie bez
grzechu to nie jest życie”, ale czy jest ono warte tego grzechu…?
______________________________________
Uwaga, uwaga!
Na początku to co najważniejsze, czyli narzekanie.
Brak komentarzy zmusza mnie do rozważani opcji,
aby wcześniej skończyć to opowiadanie.
Od dzisiaj komentarze będą modernizowane
co oznacza, że anonimy bez podpisów będą usuwane.
Nie wiem co sądzę o tym rozdziale,
ale chyba nie jest taki zły. Czekam na wasze 'szczere' opinie ;)
Dodatkowo w związku ze zbliżającymi
się świętami Bożego Narodzenia, życzę Wam
Spełnienia wszystkich marzeń,
nawet tych najskrytszych.
Dużo miłości bo to ona jest napędem naszego życia.
Prawdziwych przyjaciół a nie ludzi
fałszywych, które czerpią z tego korzyści.
Dużo udanych imprez,
nieskończonych faz, żebyście mieli co wspominać na stare lata.
Ogromnej wyobraźni i optymizmu.
Zdrowia i pomyślności we wszystkich działaniach.
No i oczywiście ONE DIRECTION w Polsce!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D
Suchar dnia:
- Jakich kamieni jest najwięcej w morzu?
- Mokrych.
- Mokrych.